poniedziałek, 10 marca 2014

W skrócie

    W skrócie lotem koszącym patrząc... nie mam czasu.
     Rozdział o motywie śmierci w poezji Miłosza okazał się na tyle ciekawy, że przeczytałam cały za jednym zamachem aż woda w wannie wystygła (bo ja w wannie czytam, już kiedyś pisałam o tym. Dlaczego w wannie? To proste: bo tylko wtedy mam na to czas!) Tak więc, mimo pokusy niewiary, mimo obecności świata umarłych wołających z przeszłości, mimo umierania własnego i umierania świata, jest to ten rodzaj poezji, który ocala przed rozpaczą. Rozpacz jest grzechem egoizmu, ratunkiem przed nią jest wydobyć się z myśli o własnej osobie. Dopóki człowiek, nawet stary, potrafi się dziwić światu, jest Ocalony, bo z nim wieczne i boskie zdziwienie (Na moje 88 urodziny). Kiedy nastąpi moment, gdy powie sobie: wszystko już było, niczego nowego nie zobaczę, nic mnie już nie zadziwi, znaczy, że pora umierać. I rzeczywiście, ten wiersz, o którym wspomina Grażyna Sztukiecka, jest bardzo piękny (Zapomnij).
    I czytam tę książkę - wywiad z Danutą Stenką. Jestem w rozdziale trzecim. Na razie to łatwe, lekkie i przyjemne.  Takie zwyczajne. Wspomnienia z dzieciństwa, które mogłyby być moimi: rodzinna pasieka, coroczne wakacyjne wirowanie miodu, opędzanie się od rozsierdzonych pszczół, sad u dziadków na wsi, pierwszy czarno-biały telewizor, te same wspólnie oglądane wówczas filmy: Czterej pancerni, Stawka większa niż zycie, Teleranek,  Zaczrowany ołówek... przypomniało mi się to. Zimowe zjazdy sankami z pagórków i łyżwy na zamarzniętym stawie. Wypisz wymaluj identyczne dzieciństwo. Całe dnie spędzane na dworze. Bez komputerów, bez telefonów komórkowych, rzecz dzisiaj nie do pomyślenia.  Jednak lampy naftowej to ja już nie pamiętam. To znaczy pamiętam, ale jako zabytek, a nie do używania na co dzień.
    To było w rozdziale początkowym: Smak miodu i jeszcze trochę w drugim: Dziewczyna z prowincji. Teraz  już inne rzeczy, początek aktorskiej kariery, więc podobieństw nie znajduję. Nigdy nie chciałam być aktorką.
     I byłam w teatrze. Dostąpiłam zaszczytu zaproszenia na darmowy przedpremierowy spektakl. Fredro to był. Konkretnie Damy  i huzary. Grał zespół amatorski naszego miasta. Czego tam nie było?! Damy mdlaly, huzarzy z armaty wystrzelili, dymu się na scenie narobiło, czujniki przeciwpożarowe zawyły, straż pożarna przyjechała w dwa samochody. Przesadzam trochę, bo na tej przedpremierze już prochu było mniej, ale naprawdę w czasie prób doszło to fałszywego alarmu pożarowego. 
     Wracając do meritum, damy mdlały  w odpowiednich momentach, Major ledwo trzymał nerwy na wodzy, Zofija jak mimoza, takoż i jej Porucznik, a pokojówki ustroiły oficerski surowy salon wkładając kwiatki w lufy na sztorc ustawionych rusznic. Profanacja, jako żywo! Humor zbyt dosłownie, rubasznie zilustrowany, gra komiksowa, ale ludziom się podobało. Szacowny reżyser własny dom ogołocił, wyposażając scenografię w myśliwskie trofea, skóry niedźwiedzie (prędzej dzika i jelenia, ale kto by tam się z daleka dopatrzył), myśliwskie rogi co najmniej dwa, siodła, strzemiona, karabele, suknie swojej żony... Stop! Nie, suknie podobno zostały wypożyczone z prawdziwego teatru w Warszawie. Nie wiem, z którego. No i czasu chyba zabrakło, by młode dziewczę, Zofiję mimozę, nauczyć w tym chodzić. Dobra, kończę, nie będę się pastwić. Było śmiesznie i to zaleta. No bo jakby nie było z archaicznego już przecie Fredry zrobić komiczną sztukę oklaskiwaną przez współczesne pokolenie dzieci Neo to jednak umiejętność godna podziwu. 
     Słuchałam Panufnika. Zaskoczenie. Myślałam, oczekiwałam, że to tak trochę jak Penderecki będzie, albo Lutosławski, to znaczy ciężkostrawny choć fascynujący, intelektualnie wyrafinowany, wymagający wysiłku. Na razie zdezorientowana jestem. Koncert na trąbkę solo z orkiestrą... Nieee, jakoś nie bardzo mi leży. Za głośne. Ale w Sinfonia sacrum znowu trąbki i to cztery! Jeszcze gorzej, rezygnuję po półtorej minucie. A to wszystko dlatego, że mnie zdenerwował. Przeczytalam, że z premedytacją nie uczył swoich dzieci polskiego i w ogóle kultury polskiej, bo uważał, że taka podwójna tożsamość narodowa miesza dziecku w głowie i przeszkadza. Co za bzdury! W czym przeszkadza?! Toż to właśnie na odwrót,  osobowość takiego czlowieka jest zawsze bogatsza. Kim byłby Parnicki, gdyby nie jego niemiecko-rosyjsko-polsko-rzymski kosmopolityzm?

    No a teraz bomba: robię film. Nie wiem, co z tego będzie. Miałam napisać scenariusz. Tylko. A teraz się okazuje, że mam się bawić w reżysera, scenarzystę, pomagać w montażu i... Tylko kręcić kamerą nie będę. Czuję się jak królik Roger, którego wrobiono :-(
    I co tu robi Indonezja??? Bo że Chiny wszędzie szpiegują,  można się domyślać, ale Indonezja? 

Wiem! Wasylissa poleciała na antypody i stamtąd, z tego swojego hotelu w Kuala Lumpur zagląda na mój blog. A że Malezja i Indonezja są tak blisko, to mnie się tu wyświetla, że ktoś z Indonezji penetruje mój blog. 

15 komentarzy:

  1. O, matko jedyna, a co to za film, o czym, o kim? Jakie Ty jeszcze talenta chowasz w zanadrzu?
    Ja chyba należę do grona Ocalonych, bo wciąż mnie dziwi wiele spraw i rzeczy. Taka za mnie kaczka dziwaczka( od dziwienia się).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, to tylko filmik reklamowy ;-)
      A już tak jak ja zdziwiona dzisiejszym światem to mało kto jest ;-)

      Usuń
  2. Będzie w punktach, bo mam sklerozę:
    1. Też w wannie czytałam, ale jak pan doktór zabronił to przestałam.
    2. Też się ciągle dziwię światu /np. temu dlaczego człowiek jest taki zły, chocą nie ma ku temu powodów/ i jego różnorodności i kolorom...
    3.Też zaczęłam czytać książkę o Stence. Jestem oczarowana tą jej zwykłością i normalnością /wszak wielkość na tym właśnie między innymi polega/ Uwielbiam jej grę. I łączy mnie z nią to, że chciałam być kiedyś aktorką. W teatrzyku szkolnym grałam kiedyś szekspirowską Julię /Romeem była moja szkolna miłość - więc chyba sobie wyobrażasz jak się nam grało!!!/.
    4.No cudny musiał być ten spektakl przedpremierowy z "damami i huzarami". Ty tam musiałaś być - nie miałaś wyjścia przecież :-)
    5. Panufnika wogóle nie znam. Warto nadrobić?
    6. A z tym filmem to znaczy, że niedługo zostaniesz celebrytką!!!! A co tam? Celebrytkę tez mogę znać, nie tylko Notarię :-)))
    7. A Warszawa ile razy Ci się wyświetla - bo Stokrotka często zagląda żeby wysłuchać, przeczytać i zrozumieć....tylko.... ponieważ jest ograniczona, to słów jej brak żeby cos sensownego napisać.
    No już, wystarczy tych głupot. Niechaj wytłumaczeniem będzie to, że przed chwilą odpuściła mi migrena i jest to pierwsza moja wizyta u osobiście znanych blogerek.
    Co ja bym bez Ciebie zrobiła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko nie celebrytką!! :-( Będę anonimowym filmowcem ;-)
      Mnie się miasta nie wyświetlają, tylko kraje, nabijasz licznik pod hasłem "Polska" :-)

      Usuń
  3. no i to się nazywa światowe życie...w wannie, czego ja, przez własną lekkomyslność nie doświadczę, pod prysznicem w brodziku czytać Miłosza byłoby trudno. Może kogo innego, mniej znanego:)), pokoleniowe dzieciństwo, zakładanie węzy po wybraniu miodu, czyli rajskie midowe klimaty. ale nie wyrzekam się lektury Pierwszej Kaszubki.jeszcze bylo o muzyce i filmie.No tak, światowcy!
    A co Tobie do trąbek? Dlaczego nie lubisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo za głośne. Czasami. Chodzi o trąbki. Zależy, kto gra ;-) A jak ciche, to nudne. Chyba że to Alison Balsom gra Purcella :-)

      Usuń
    2. może w tym coś jest:)) coraz częsciej słyszę trąbkę w "Ciszy"

      Usuń
    3. Trudno, może się narażę, ale nie lubię "Ciszy", strasznie mnie ... denerwuje ;-) Może za często grają, i to nie zawsze z polotem, i się zdewaluowała ;-)

      Usuń
    4. wcale się nie naraziłaś. denerwuje mnie jak mało co

      Usuń
  4. Muszę sobie sprawić wannę, pod prysznicem ciężko się czyta:)))
    Damy i Huzary zawsze mnie bawią. U nas w sobotę była premiera sztuki "Nieobecni" oparta na tekstach Jonasza Kofty. Uczucia mam mieszane. Nie wszystkie wizje młodych, zdolnych reżyserów "zagadują do mnie". Niemniej recenzje ma nad wyraz dobre. Pozdrawiam Panią Reżyser:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Młodzi zdolni bywają czasami nazbyt pewni własnej wizji, całkiem zupełnie niezgodnej z wizją autora ;-) W operze jest to samo. Muzyka sobie, scenografia sobie a reżyser z innej planety ;-)

      Usuń
  5. Dość długi skrót, ale dowcipny, dlatego lekko i z przyjemnością się czyta. Ja lampę naftową pamiętam z domu babci.Używało się ich, gdy prądu nie było, a pojedyncze świeczki za mało dawałyby światła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dowcip jako odtrutka na życie zbyt serio

    OdpowiedzUsuń