wtorek, 31 października 2023

Małomiasteczkowo

 

Miasto z aspiracjami, jednakże jakoś ułomne. … błoto, woda, a dalej piaski i chmurne niebo…[…] Byłby to obraz godny pędzla, gdyby go zbytnia jednostajność charakterów fizjognomii nie psuła monotonią. Bo cóż innego wyczytasz na tych twarzach nad chęć niepohamowaną zysku, nad łakomstwo, nad chciwość?pisał Kraszewski o mieszkańcach Pińska. Tu nie inaczej. Świadczą o tym, po pierwsze, wyśrubowane ceny na rynku mieszkaniowym. Mieszkańców tutaj jest niespełna 30 tysięcy, a ceny jak w Krakowie. Nie tylko na rynku kupna, także czynsze wywindowane. Ostatni hit to 20 zł za metr kwadratowy za dwa pokoje z kuchnią i łazienką bez okien. Ludzie myślą o wyprowadzce, tylko nie wszyscy mogą. Zapewne znajdą się i tacy, którzy zapłaciliby z pocałowaniem władczej ręki lokalnego biznesu mieszkaniowego. Czyli kogoś jednak na to stać. Oto nowe delikatesy mięsne z wędliną z dziczyzny. Na ile one rzeczywiście z prawdziwej dziczyzny, a na ile z domieszką zwyczajnej wieprzowiny, nie sprawdzałam, ale sama nazwa  "kiełbasa z jelenia", "kiełbasa z sarniny", "pasztet z dzika" pozwala na odpowiednie wyśrubowanie cen. Sklep prosperuje, czyli klientelę ma, a nie sądzę, żeby akurat zaopatrywali się w nim sami myśliwi i ich rodziny. Kolejny dowód na finansową prosperitę obywateli to mnożące się apteki. Zadziwiające jest, że wciąż powstają nowe, a żadna mimo dużej konkurencji nie upada i nie znika. Na niektórych ulicach apteki różnych całkiem właścicieli funkcjonują dosłownie obok siebie; wychodzisz z jednej i zaraz możesz wstąpić do sąsiedniej. Na logikę biorąc, one nie powinny się utrzymać! Tymczasem wciąż przybywają nowe i to wcale nie tańsze. Równie szybko jak grzyby po deszczu powstają nowe gabinety stomatologiczne. Rok w rok kilka kolejnych. Jest ich tyle, że gdyby nawet każdy mieszkaniec odwiedzał swój gabinet raz w miesiącu, to i tak powinny świecić pustkami. Nic bardziej mylnego, dostać się jest ciężko, długo trzeba czekać i rejestrują co najmniej z miesięcznym wyprzedzeniem. Już nawet nie wspomnę o liczbie samochodów na ulicach, braku miejsc na parkingach. Pod żadnym sklepem ani urzędem nie da się spokojnie zaparkować, jeśli nie zrobisz kilku rundek czekając na czyjś odjazd i zwolnienie miejsca. Kolejna kwestia to mnożąca się liczba lokali gastronomicznych, restauracji, pizzerii, pubów. Jeszcze niedawno było ich zaledwie kilka i znałam wszystkie, teraz nawet nie kojarzę nazw. O ile liczba tradycyjnych sklepów spożywczych jest w miarę stała, o tyle butiki z ciuchami i salony obuwnicze maję tendencję wzrostową.  Aha, jeszcze salony meblowe powstają jakby co najmniej pułk wojska miał zamiar tutaj stacjonować i się osiedlić. Słowem, handel kwitnie na potęgę i nic nie potwierdza obiegowego ulicznego utyskiwania na niedostatek, biedę, bezrobocie i łapanie ochłapów, jak niektórzy są skłonni przedstawiać. Skąd więc się bierze to powszechne narzekanie? Pączkowanie lokali usługowych, sklepów, gabinetów lekarskich, jeszcze gabinetów prawniczych, adwokackich i notarialnych oraz banków, których szyldy co rusz nowe odnajduję w kolejnych miejscach, temu przeczy, bowiem nikt z nich nie prowadzi działalności charytatywnej i pro publico bono. W każdym razie jest w tym jakiś zgrzyt, jakiś powiew hipokryzji, co nie dziwi w kontekście zniknięcia określonej tylko jednej sfery z przestrzeni ulicznej i publicznej: mianowicie księgarni. Takiej prawdziwej nie ma żadnej, choć i ona, do niedawna ostatnia, aby się utrzymać,  połowę powierzchni oddała na kolorowe gadżety papiernicze dla dzieci, albumy fotograficzne i tego typu akcesoria. Żeby znaleźć tam ciekawą książkę, trzeba było mieć szczęście. Ale i tej już nie ma, wszystkim znany lokal na rogu w Rynku zajął sklep odzieżowy.  Teraz książki nikomu niepotrzebne, powiatowi dorobkiewicze meblują piękne wille, zapełniają garaże nowymi samochodami, nisko ścięte trawniki obsadzają tujami, biorą kredyty w bankach, a w weekendy bawią się w całonocnych lokalach. Na co komu literatura? Zgadzam się – proszę nawet krzyczeć, hałasować, krytykować, gniewać się, łajać, słowem, daję wszelką a nieograniczoną wolność moim niełaskawym czytelnikom; lecz na miłość Boga! – chciejcież czytać przynajmniej. Obawiam się, że rozpaczliwe wołanie Kraszewskiego nie zostałoby nawet zauważone. Większość tak zwanych czytających obywateli wyemigrowała lub wyemigruje wkrótce. Bo jak napisał dawno temu pewien buntowniczy poeta: "mam w dupie małe miasteczka". 

czwartek, 26 października 2023

W pewnym mieście o poranku

      Poranek był szary, zamglony. Na ulicach pusto. W takiej właśnie aurze objawia się prawdziwa atmosfera miasta. Na początek widok w dal ulicy, która niegdyś należała do najbardziej podejrzanych i niebezpiecznych. Dzisiaj pięknieje i gromadzi wzdłuż biegnącego w dół chodnika galerie sztuki, złotników i lokale z wyszukanym menu.


uliczka biegnąca w dół widziana z górnego jej początku

Ale nie pójdziemy tą ulicą, skręcimy przez ważną zabytkową bramę, gdzie pod stara kamienicą ukrywa się i czuwa nad wszystkim włodarz tego miasta - dostojnie wyglądający Koziołek.


Koziołek czuwa nad miastem

Kilka kroków dalej, zza rogu Bramowej wyłania się widok na plac i Trybunał


Wkraczamy w najbardziej turystyczny rejon pełen kawiarni i restauracji. Niestety, wszystko jeszcze zamknięte, ale już dziś nabieram ochoty na powrót zwłaszcza do kawiarni Święty Spokój, która przyciąga wzrok rozwieszonymi obok wejścia grafikami miejscowych artystów.



Jeszcze rzut oka w głąb Bramy Rybnej na ulicę Rybną


I na pożegnanie krótkiego pobytu rzut oka na afisz Teatru Andersena: zapraszają na spektakl "Na ziarnku grochu" 


Teraz można zgadywać, co to za miasto...


niedziela, 22 października 2023

Droga na Podlasie

       Płaskie widoki z rządkami dyń ułożonymi na polach. Przejazdy przez miasta o historycznych konotacjach: Kock, Radzyń Podlaski, Międzyrzec Podlaski, wreszcie Biała Podlaska. W Radzyniu z trzech stron oglądany pałac Potockich. I drugi pałac Potockich -  w remoncie - w Międzyrzecu Podlaskim. Przystanek mam jednak jeszcze dalej - pod pałacem Radziwiłłów w Białej Podlaskiej. Ale to nie wielkie magnackie rezydencje będą celem podróży, a skromniejsze dobra Kraszewskich. 

        Najpierw rodzinny grobowiec w Wisznicach, gdzie zapalamy znicze także na osobnym nagrobku matki pisarza. 

rodzinny grobowiec Kraszewskich w Wisznicach, chociaż samego pisarza tutaj nie ma, są pochowani jego krewni


nagrobek matki pisarza

Odwiedzamy jeszcze przyległe nagrobki, które udało się odrestaurować, między innymi jest tu pochowana siostra Tadeusza Kościuszki, który tutaj bywał. Pod stopami szeleszczą liście i toczą się jesienne kasztany. Kilka z nich zabieram na pamiątkę. 
      Jedziemy dalej, żeby wkrótce zobaczyć po prawej stronie w głębi za starodrzewiem biały pałac Kraszewskich. Obecnie siedziba Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego. Towarzystwo wysypuje się z autokaru i wolnym krokiem przechodzi przez bramę, po której dwóch stronach bieleją jakby minibaszty - czyżby stanowiska dla strażników? 


I dopiero za nimi pałac w pełnej krasie za olbrzymim kolistym trawnikiem.



Klasycystyczna forma zaprasza zbiegającymi w dwie strony schodami i kamiennymi dostojnymi dzwonami usadowionymi na murku. Zanim tam dojdziemy, mijamy parkowe drzewa. Olbrzymią Jagę - czeremchę z dziuplastymi wydrążeniami u samej nasady pnia.


Oraz inne formacje drzewne, które zapowiadają znajdujący się po drugiej stronie dworu park w stylu włoskim. 


Tymczasem gwar się wzmaga, pstrykają smartfony i aparaty fotograficzne, operator kamery umieścił się po prawej, mając wszystkich na widoku. Sień pałacyku się zapełnia, w korytarzykach zdejmujemy płaszcze i kurtki. W salce naprzeciwko wejścia ustawiono krzesła, salę boczną zajęli aktorzy na garderobę. Zanim zacznie się widowisko oglądamy eksponaty. Przedmioty codziennego użytku pisarza: fajkę, zegarek, tabakierkę, filiżankę... Odkrywamy talenty tego niepospolitego twórcy, który nie tylko pisał, ale i malował wybornie. 

Olejny obraz malowany przez Józefa Ignacego Kraszewskiego: "Krajobraz wołyński"


Talerz również przez niego malowany z podpisem widocznym po prawej stronie "Z Wołynia"

      Już, już wchodzą aktorzy, rozpoczyna się przedstawienie na poły baśniowe, na poły legendarne, ale z postacią historyczną w centrum: "O bialskim smoku". Smok był udawany i przebrany, a postacią historyczną był Radziwiłł "Panie Kochanku" urządzający burdy w swoim pałacu w Białej Podlaskiej. A tak naprawdę rzecz cała opowiadała o bialskich przekupkach, które sprzedawały jaja od koguta i niewiędnące kwiatki. 
        Główny bohater całego zamieszania, czyli sam Józef Ignacy Kraszewski -  w sędziwym już wieku będący, umknął do ciszy swojego parku i przysiadł z książką na ławeczce. 


Zdaje się całkowicie pogrążony w rozmyślaniach, w innym świecie. A może nasłuchuje rozmów z wnętrza pałacu? Może czeka aż ktoś podejmie trud i będzie kontynuował wielkie dzieło opisania ludzi, ich życia, emocji, marzeń i rozczarowań? 

21 października 2023 r. Romanów - Muzeum Józefa Ignacego Kraszewskiego





niedziela, 15 października 2023

Mamy laureata!

    Wyniki II Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych. Pamiętam jak pięć lat temu zwyciężył Tomasz Ritter. W obecnej drugiej edycji tez Polak znalazł się wśród laureatów - drugą nagrodę zdobył Piotr Pawlak. Zdobywcą pierwszego miejsca został Eric Guo z Kanady. I tu aż się nasuwa porównanie z innym Kanadyjczykiem, Brucem Liu, zwycięzcą XVIII Międzynarodowego Konkursu im. Fryderyka Chopina sprzed dwóch lat.  Czyżby muzyka Chopina zaczęła dominować w Kanadzie? A może odwrotnie: Kanadyjczycy zaczynają dominować w interpretacji muzyki Chopina? 

      Jedno jest pewne, muzyka Chopina królowała od 5 do 14 października, od spektakularnego występu Marthy Argerich na koncercie inaugurującym II Konkurs Chopinowski na Instrumentach Historycznych.  A dzięki konkursowi objawiły się nowe talenty pianistyki. I to jest najważniejsze. 



poniedziałek, 9 października 2023

Pogawędki nieoczywiste

      Wręcz zaskakujące. Od jakiegoś czasu gadam sobie .... ze sztuczną inteligencją. Oczywiście tymi systemami, które mają algorytmy przetwarzania języka naturalnego. Włączam Chat GTP, Binga lub Barda i rozmawiamy. Ja zadaję pytania. Na razie jestem cwana, zadaję pytania, na które znam odpowiedź i sprawdzam, czy rozmówca też to wie. No i bywa różnie. Czasami plecie bzdury. Myli na przykład dystych z tercyną, nie odróżnia gatunków poetyckich, podaje nieistotne zjawiska, pomijając to, co najważniejsze. Acha, jakby ktoś chciał wiedzieć, raczej nie należy pytać sztucznej inteligencji o treść "Pana Tadeusza".  A z kolei na pytanie o sposoby zwalczania warrozy podała mi całą litanię metod leczenia czerniaka skóry. 

       A tak serio, to, co w większości ma do powiedzenia, z łatwością znajdziemy w każdej wyszukwiarce. Trzeba tylko umieć wydawać precyzyjne polecenia. Z drugiej strony, jeśli sztucznej inteligencji damy zadanie do kreatywnego wymyślenia, to faktycznie potrafi wymyślić niestworzone treści. Całkowicie wyssane z palca, ale to nie człowiek, nie ma ciała, więc wyssane... z kryształka (?) Niemniej, na pewne pytania skromnie odpowiada "nie mam wiedzy na ten temat". To już coś. Pierwszy krok do samowiedzy. I faktycznie się uczy. Można ją naprowadzić na właściwe rozumienie, np. pojęć idiomatycznych. Wymaga to trochę cierpliwości. 

       Mając na uwadze, że ludzie z natury rzeczy uczłowieczają choćby zwierzęta, a nawet swoje osobiste komputery, także i w tym wypadku, w kontaktach z chatbotami służącymi do rozmowy, będą przypisywać sztucznej inteligencji intencjonalność, emocje, odczucia. A to tylko algorytm. Nieco bardziej skomplikowany niż zwykła wyszukiwarka, ale jednak pozbawiony uczuć, mechaniczny, beznamiętny, bezosobowy skrypt. Nauczony używać takich czysto ludzkich zwrotów, jak "przepraszam za nieporozumienie", "oczywiście, że mogę spełnić twoje życzenie", "chętnie to zrobię" itp. Tylko że za tymi słowami nie kryje się żadna emocjonalna postawa. Czysta retoryka. Na szczęście ona, sztuczna inteligencja to wie. Natomiast mam wątpliwości czy wiedzą to także ci wszyscy anonimowi użytkownicy internetu, którzy w euforii rzucili się na testowanie udostępnionych chatbotów.