Jako Cavaradossi ze słynnym "E lucevan le stelle". Pięknie! Po raz pierwszy w tej partii. Zaśpiewał raz, a oklaski nie milkły, słychać było "Bis! Bis!". Zastanawiałam się: zaśpiewa czy nie? No i był bis. W poniższym nagraniu głos jest trochę przytłumiony, to ktoś z widowni nagrywał, jakby z daleka, w transmisji było znacznie lepiej, głos się niósł środkiem i po całości.
E lucevan le stelle, Ed olezzava la terra Stridea l'uscio dell'orto E un passo sfiorava la rena. Entrava ella fragrante, Mi cadea fra la braccia.
O dolci baci, o languide carezze, Mentr'io fremente le belle forme disciogliea dai veli! Svanì per sempre il sogno mio d'amore. L'ora è fuggita, e muoio disperato! E muoio disperato! E non ho amato mai tanto la vita! Tanto la vita!
W bardziej wyśrodkowanym nagraniu brzmiało tak (to chyba próba, bo jeszcze malowniczej charakteryzacji nie ma):
A ja jeszcze dodatkowo podziwiałam orkiestrę. Na filmiku poniżej widać na końcu, jak Marco Armiliato bez oszczędzania się wyeksploatował: jest cały mokry.
Polska scena baletowa ma swoje nagrody. 16 marca po raz pierwszy wyłoniono laureatów Ogólnopolskiego Konkursu Perły Tańca. Wśród laureatów sześciu kategorii znalazł się Kristóf Szabó, 24-letni tancerz Polskiego Baletu Narodowego. Urodzony na Węgrzech tancerz od dzieciństwa mieszka w Polsce i tutaj zdobywał taneczne szlify. Tańca baletowego zaczął uczyć się późno, bo w wieku 16 lat, a wcześniej zajmował się innymi tanecznymi gatunkami, zaczynając od tańca towarzyskiego. Nie przeszkodziło mu to szybko nadrobić zaległości w klasyce i osiągnąć prawdziwe wyżyny akrobatyki i lekkości. Tańczył między innymi jako Tchnienie we wznowionym w 2018 r. balecie Krzysztofa Pastora "I przejdą deszcze...", za co zdobył wspaniałe recenzje. Szabó jest niesamowicie elegancki i fantastycznie skoczny, co można obejrzeć choćby na archiwalnych zdjęciach na stronie Teatru Wielkiego Opery Narodowej. A jeszcze lepiej po prostu oglądając występy.
Donizetti, jak wiadomo, był kompozytorem płodnym, ale nawet według ówczesnych standardów żył zdecydowanie krótko, niespełna 51 lat (1797 - 1848). Lista jego oper liczy ok. 70 pozycji, licząc zaś, że ich komponowanie autor rozpoczął od "Pigmaliona" w 1816 roku, wypada po 2-3 opery rocznie. Przy czym Donizetti ma też w dorobku inne kompozycje: kwartety smyczkowe, utwory fortepianowe, msze, tak więc jego twórczość faktycznie powstawała w rejestrze wysokiego c, podobnie jak słynna aria Tonia "Pour mon âme fille" z "Córki pułku". Nowojorska Metropolitan Opera zaprezentowała "Córkę pułku" w nowej obsadzie z Javierem Camareną w partii Tonia. Dla meksykańskiego tenora nie jest to pierwsze wykonanie tej partii, a ponieważ wyśpiewanie dziewięciu c przez tenora zawsze wzbudza aplauz, podobno ma już na koncie więcej bisów niż wcześniejszy rekordzista Luciano Pavarotti. I chciaż w MET z zasady się nie bisuje, widzowie nie omieszkali głośno wyrazić swoje oczekiwania, a Camarena je spełnił. Można tylko mieć nadzieję, że osiągnięcie dziewięciu c dwa razy pod rząd podczas każdego wystąpienia nie skończy się źle dla głosu śpiewaka. Ostatecznie czego nie robi się dla sławy i publiczności, a bohater Tonio śpiewa przecież o poświęceniu: dla swojej ukochanej jest gotowy wstąpić do wojska i iść na wojnę. Nie znam innego przypadku, żeby wstąpienie w kamasze wywoływało tak wielką entuzjastyczną radość. Wystarczy popatrzeć;-) Podejrzewam jednak, że po zakończeniu arii pełny uśmiech na twarzy śpiewaka jest uśmiechem Camareny-tenora szczęśliwego, że udało mu się zaśpiewać pełnym głosem. W pewnym momencie omiata wzrokiem widownię jakby pytał: "To co, śpiewamy jeszcze raz?" I zaśpiewał.
Tu śpiewa po raz pierwszy, zgodnie z partyturą:
Tu mamy końcóweczkę pierwszego wykonania i bezsłowne (to znaczy publiczność woła, Camarena tylko słucha ;-) porozumiewanie się z publicznością w kwestii bisu oraz bis:
I może ta wersja, z tekstem, głos nie do podrobienia:-)