Nie, no w sume Yaroshenko ładnie się prezentował i ładnie tańczył, ale... musiałam przeboleć zawód. Yuka Ebihara jako Klara była zjawiskowa, jak zawsze. Ale z trzeciej strony znowuż ciekawa byłam w partii Drosselmeyera Sergeya Basalaeva, choć i Wojciech Ślęzak stworzył atmosferę niesamowitości i tajemniczości. Ale byłam ciekawa, no i nie wyszło, wszystkich poprzesuwano, obsada z soboty poszła na piątek i na odwrót. Za to Kurusz Wojeński jako Król Myszy mnie nie zwiódł, bo tutaj patrzyłam niezmąconym oczekiwaniami okiem. W ogóle on ma predyspozycje do ról charakterystycznych. W Pawle Koncewoju tańczącym Dziadka do orzechów znalazł równorzędnego przeciwnika i partnera.
W całej realizacji dominują jednak dzieci. Dwaj choreografowie, Toer van Schayk i Wayne Eagling, zrobili dużo miejsca na wprowadzenie postaci dziecięcych z Klarą i jej bratem Jasiem na czele, w scenach domowo-rodzinnych, kiedy w świąteczny wieczór schodzą się goście, dzieci otrzymują prezenty, bawią się nimi, na dworze zaś mamy ślizgawkę i też dziecięce zabawy. W dużej mierze to właśnie dzięki dzieciom wyczarowany zostaje magiczny nastrój, ewokujący wspomnienia z czasów, kiedy czytaliśmy baśnie.
Podkreślenie magiczności dokonuje się przez zastosowanie technicznych możliwości: ściany się rozsuwają i unoszą, scena i przestrzeń zmienia się na oczach widzów, kilkakrotnie lalka dziadka do orzechów przeobraża się w żywą postać i na odwrót. Wyraziste kostiumy na pewno w większym stopniu przemawiają do dziecięcej wyobraźni. Trochę za dużo było kelejdoskopowycyh zmian, np. w szeregu tańców: arabskim, chińskim, rosyjskim... W sumie nie bardzo wiem, dlaczego tak a nie inaczej się nazywają, nie było w nich specyficzncyh charakterystycznych cech, jakichś narodowych wyróżników. Tylko taniec grecki był genialny w swoim nieco prześmiewczym charakterze. Starszy Grek, pochylony i jakby kulawy, chcący tańczyć, ale uniemożliwiała mu to podagra, nieodparcie kojarzył mi się z kulawym jąkałą Klaudiuszem genialnie zagranym przez Dereka Jacobiego (serial BBC Ja, Klaudiusz na podst. powieści Roberta Gravesa, 1976 r.).
Wracając do głównej obsady, oczywiście brawa wielkie były dla solistów po popisowych numerach w akcie II. Książę tańczył i fruwał, Klara śniła, że jest księżniczką. A potem wszyscy się obudzili, Króla Myszy nie było, za oknem padał śnieg i dzieci wybiegły się bawić na warszawską ulicę. Bo rzecz dzieje się w Warszawie. Ostatecznie przecież Hoffmann w Warszawie mieszkał przez trzy lata na trzecim piętrze pewnego palazzo przy ulicy Freta. Szczególnie upodobał sobie spacery do Łazienek i Ogrodu Saskiego, dokąd chodził szukać natchnienia.
Dziadek do Orzechów i Król Myszy - zdjęcia
Z tego wynika, ze pomimo innej obsady i tak byłaś zadowolona choć trochę tez zawiedziona, ale niestety tak czasem bywa ze nigdy nie mamy pewności co do obsady
OdpowiedzUsuńj
Dobry balet nie jest zły ;-) Ta obsada była podana, tylko się zmieniła nie wiedzieć czemu.
UsuńDZIADEK DO ORZECHÓW I KRÓL MYSZY
OdpowiedzUsuńPiotr Czajkowski / Toer van Schayk, Wayne Eagling
Libretto: Marius Petipa wg opowieści E.T.A. Hoffmanna
Prapremiera: Teatr Maryjski, Sankt Petersburg, 6 grudnia 1892
Premiera polska: Teatr Nowości, Warszawa, 30 grudnia 1922
Premiera tej inscenizacji: Het Nationale Ballet, Amsterdam, 13 grudnia 1996
Premiera Polskiego Baletu Narodowego: Teatr Wielki, Warszawa, 25 listopada 2011
Dyrygent: Evgeny Volynsky
Choreografia: Toer van Schayk, Wayne Eagling
Scenografia i kostiumy: Toer van Schayk
Światła: Bert Dalhuysen
Oczywiście,ściągnęłam z clipu, ale zainteresowały mnie daty pierwszych wykonań, i pewność,że dobra sztula sie nie starzeje.
Dziękuję Ci za opis Twoich perypetii, ale wstawka a youtuba daje mozliwość przyjrzenia sie "Kuchni".To fantastyczne.
Proponuje Ci miejsce na platformie cyfrowek z kanałem edukacyjnym: Wielka Sztuka. Ukłony do ziemi.
Jak zwykle, windujesz mnie zbyt wysoko, a ja mam lęk wyskości. Raźniej byłoby latać razem ;-)
UsuńKrzysztof Pastor, dyrektor Polskiego Baletu Narodowego, często współpracuje z holenderskim Het Nationale Ballet, bo on tam przecież tańczył przez 10 lat. Teraz ściąga stamtąd wszystko, co najlepsze :-)
I pomyśleć, że jeszcze rok temu te nazwiska tancerzy byłyby dla mnie jako cymbał brzmiący, a teraz to nawet mogłabym podjąć polemikę...:)) No dobra, przynajmniej dyskusję, z góry przegraną, bo co ja tam wiem o tańcu? Ja nawet nie sprawdzam obsady, bo i tak osłupiała gapię się na to co wyrabiają tancerze obu płci i wciąż tego nie ogarniam. Jedynie Popova nie specjalnie lubię, bo jest dla mnie za miękki, zbyt gejowski. Ale reszta - Boże...
OdpowiedzUsuńDyskutować zawsze można ;-) Co chcesz od Popova? Jako Chopin w jubileuszowym 2010r. był wspaniale romantyczny :-)
UsuńKolejny wpis z gatunku "nie wiem jak skomentować". Po prostu czytam i...podziwiam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Notario:)
Rodorku, nie bądź taka skromna, jak piszesz o spektaklach, na których bywasz, o wystawach i spotkaniach z ciekawymi ludźmi, to co ja mam napisać, skoro nie widziałam, nie byłam, nie znam? Tak samo nie wiem.
UsuńJak ja lubię te Twoje relacje. Czuję się prawie, jakbyśmy były tam z razem:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Twoje towarzystwo zawsze mile widziane ;-))
UsuńNotario dobrze, że taniec Ci się podobał, to przebolenie łagodniejsze - prawda? Okazuje się, że Internet nie jest taki wspaniały, skoro tak kupionych biletów.........., no ale nic nie jest idealne.
OdpowiedzUsuńNic nie jest doskonałe, Pejo ;-) Jakoś to przebolałam, ale żal mimo wszystko.
UsuńChyba pierwszy raz byłam wreszcie na czymś... Nie nie, przesadzam, byłam też na moim zupełnie ulubionym Nabucco i poszłabym z miejsca raz jeszcze, jak i na zupełnie nieulubionej Carmen. Ale Dziadek to trochę wspomnienie z dzieciństwa. Może nawet nie trochę. Kiedy natomiast na żywo widzi się Króla Myszy, który w książce z ilustracjami był tak groźny, to można pozwolić sobie na dreszcze. Mieszaninę odczuć estetycznych i sentymentalnych. Ale wracając do Nabucco, ach, jeszcze raz bym, jeszcze raz...
OdpowiedzUsuńCierpliwości, znajdziemy jeszcze parę rzeczy, na których byłaś ;-) Nabucco też, ale teraz chciałabym zobaczyć kolejną nową realizację w innej reżyserii, ale się nie zanosi. Podobnie Carmen, bo w ostatniej Don Jose był niezbyt zachwycający. Przynajmniej obsadę trzeba zmienić.
UsuńNa "Dziadku" byłam ostatnio piętnaście lat temu...Córcia potem przez kwartał skakała po meblach...;o)
OdpowiedzUsuńNo własnie, na jakim, gdzie, w jakiej realizacji? "Dziadek" "Dziadkowi" nierówny ;-)
Usuńnotaria
W Bytomiu...:) Reszta szczegółów utonęła w niepamięci ;o) Na ochotnika pilnowałam 30-tu Dziesięciolatków...;o) To dopiero był sport ekstremalny...;o)
UsuńCzyli zapewne Opera Śląska. Była taka realizacja, a teraz mają jakąś nową. Może znowu warto odświeżyć wspomnienia? W styczniu było na afiszu, nie wiem, jak teraz.
UsuńRelacja ze spektaklu faktycznie wyśmienita. Twoja "wściekłość" na zmianę tancerza trochę śmieszna, bo przecież tancerz też człowiek i może się rozchorować lub mieć inne zdarzenie losowe. Przedstawienia teatralne(operowe, baletowe), maja podwójne obsady właśnie po to, by nie odwoływać spektaklu, gdy jeden z członków zespołu nie może wystąpić, a można go zastąpić dublerem.
OdpowiedzUsuńMoja Droga,czasem się idzie nie na balet, tylko na "tancerza"; czy zdajesz sobie sprawę, że na opery czy balet chodzi się nie po to, żeby poznać przebieg zdarzeń, bo ten się ZNA, tylko ze względu na obsadę?
OdpowiedzUsuń