Pierwszy i ostatni raz czytałam Berenta prawie 30 lat temu. Człowiek za młodu czyta różne dziwne rzeczy. Teraz sama sobie się dziwię, co mnie wówczas w Żywych kamieniach zachwyciło. Nie dziwię się książce, dziwię się sobie, że wówczas udało mi się ją przeczytać do końca i że umiałam się nią zachwycić. Te udziwnione przestawne szyki składniowe, te archaizmy nie zawsze jasne, wydobyte z czeluści zapomnianego języka, budowane z przeczuć trochę. Język osobny. Osobliwy może nawet. Tworzenie słów złożonych: Nie ustokrotnią się już nigdy siły jego nad wielkoludów moce, bowiem zbył z własnego serca tej mocy wszystkorodnej.
Albo te zdania od czasownika się poczynające:
Osłania pani swe gładkości, przy oknie opierzchłe...
Opuściła pani pieściwa królewskiego łoża puchy i wonności...
Budzi zamku nocna ponurość sumienia ponure upiory...
Śpi w dosycie rychłym król małżonek.
Otóż, otóż to, zagadkowe dublowanie słów, spiętrzenie znaczeń nieuchwytnych (już i mnie się udzieliła maniera ;-). Jeszcze raz to zdanie: Budzi zamku nocna ponurość sumienia ponure upiory. A mogłoby być prościej: Nocna ponurość zamku budzi ponure upiory sumienia i jakie wszystko jasne. Ale nad szukaniem szukania nadal łamię sobie głowę.
Ciekawe bardzo konstrukcje narzędnikowe zamiast porównań z biernikiem: I spalił się ćmą u pokusy pierwszego kramu... zamiast spalił się jak ćma.
Żywe kamienie... Kamienie żywe... Czy i nie dzisiaj można powtórzyć za wędrownym goliardem: Kędyż więc pójdę? gdzie się podzieję? co tymi czasy uczynić z sobą mam?! gdy panowie duchownego i rycerskiego stanu stracili dziś doszczętnie serc swoich ciekawość bezkorzystną. Wstawcie sobie zamiast duchownych i rycerskiego stanu kogokolwiek z tych dzisiaj na świeczniku stojących: polityków, urzędników, ekonomistów, bankierów, miliarderów, tych stojących w światłach mediów, głoszących swoje zbawcze teorie, ba, postawcie nawet rzesze naukowców, filozofów, pisarzy (!) Oni wszyscy dawno już zapomnieli o ciekawości bezkorzystnej swoich działan, o bezkorzystnej dążności ludzkiego ducha i umysłu. Dzisiaj nic bez korzysści własnej się nie dzieje, bo zostaniesz wyśmiany lub w najlepszym wypadku pozostawiony jako wykluczony z cywilizacji zysku. Skamienieliśmy a ożywić nas nie ma komu. Alić dzieło twoje daremnie na ulicę wystawiasz: miną gapie - niezrozumieniem.
Kędyż więc pójdę? gdzie się podzieję? co tymi czasy uczynić z sobą mam?!
Dziś wieczorem bezpośrednia transmisja z paryskiej Notre Dame - Requiem Hectora Berlioza - ku czci zmarłego przedwczoraj Claudio Abbado.
Pod linkiem otwiera się strona programu arte, która będzie transmitowała koncert.
http://liveweb.arte.tv/fr/video/le-Requiem-de-Berlioz-interprete-dans-la-cathedrale-Notre-Dame-de-Paris/
Dzisiaj to gramy z Chorwacją...;o)
OdpowiedzUsuńA droga ?? Każdy buduje sobie sam ten trakt...Jeśli patrzy i słucha "co sądzą inni", ginie w Tłumie...
Ty nie zginiesz...:o)
Transmisja już się zaczyna, oglądam. Mecz będzie jeszcze niejeden, a Abbado już nie żyje. Umiera się tylko raz. Żegnaj, Maestro, i dyryguj tymi anielskimi chórami!
Usuńnotaria
A przy okazji oglądam wnętrze Notre Dame
Witraże !! Pooglądaj witraże !! Mnie się jeszcze śnią po nocach...;o)
UsuńMeczu nie oglądałaś i przegrali !!
Trudno oglądać mecz słuchając Rex tremendae, Lacrymosa, Sanktus czy Agnus Dei. A poza tym ja zwykle przynoszę pecha ;-)
UsuńNo to Ci się wycieczka muzyczno-architektoniczno-religijno-retrospektywna trafiła.
OdpowiedzUsuńTo wreszcie zrozumiałam na jakim koncercie byłaś.!!!!
A Wacława Berenta to bym sobie chyba darowała.
Ale dziękuję za rozświetlenie moich mózgowych ciemności.!!!!
Coraz bardziej się przekonuję, że kiedyś umrę całkiem głupia.
:-)))
Pięknie i dostojnie było. Po końcowym Agnus Dei jak się Dudamel zasłuchał, cisza zapadła w kościele. Tenor był świetny, zebrał burzę oklasków. Jak wszyscy zresztą. Chór w transepcie musiał stać, taki szeroki.
UsuńKochana, wobec śmierci nikt mądry nie jest ;-) Nie przesadzaj więc ze skromnością ;-)
notaria
Stoi i u mnie Berent na półce:), napiszę niecodziennym szykiem.
OdpowiedzUsuńTwój post skomentuję ostatnimi zdarzeniami. Stanęły pociągi, bo trakcja oblodzona. Pani minister mówi: Taki mamy klimat. I wtedy się zaczyna! arogancja, ignorancja taka, owa ancja.Przepraszac trzeba, umizgiwac sie trzeba, zdejmować indywidualną odpowiedzialność trzeba, krzyczą media. A mnie się to nie podoba. Wybierać się w podróż zimą zawsze było ryzykiem i zawsze do takiej podróży trzeba się przygotować. Odpowiedzialność, owszem, obowiązuje usługodawcę. Bilet jest polisą ubezpieczeniową. Jednak ...taki mamy klimat, że zamiast śniegiem lodem sypnęło.
Jestem staroświecka jak Berent.
Tylko muzyka nie kłamie:)
Notario, koncert piękny. W trybie pełnoekranowym HD okiem kamery popogglądałam architekturę , muzyków. Czas na cały koncert rezerwuję na wieczór. Co za świat! Nie śnili o tym filozofowie, że siedząc na domowej kanapie z kubkiem herbaty tak daleko można się wybrać. Jak na latający dywanie. Tak, moja kanapa na dywanie stoi:))Pozdrawiam, dziekuję. Ty wiesz, czego ludziom trzeba:)
OdpowiedzUsuńObie jesteśmy staroświeckie, ale na ile nas stać, korzystamy z dobrodziejstw współczesności: koncerty z daleka dają wielką przyjemność, gdy się siedzi w zimie z herbatką i pod kocem na kanapie :-)
UsuńKończę pewną pracę, czasu mam mało, tyle do kawy po śniadaniu, a i pies niecnota domaga się swego. słucham po kawałku, wyrzucając sobie, że profanuję.
OdpowiedzUsuńjak magnes działa wnętrze, przepiękne, stworzone przez ludzi, co pozwala odzyskać wiarę:))Muzyka pod sklepienie,potężny chór i orkiestra. Kedy pomyślę ile pokoleń, ile "Dusz" tworzyło to piekno, wierzę w nieśmiertelność.
Berlioz zaszalał ;-) Zaplanował chór na ponad dwieście osób, orkiestrę wzmocnioną o dodatkowe sekcje dętych, 16 (!) kotłów, niełatwo sprostać przestrzennie takim wymaganiom. A jednak przed wiekami wiedzieli, jak i dla kogo budować :-)
Usuńnotaria
Choroba, nie osiągnęłam jeszcze tego dystansu... Ale 25 lat temu czytałam "Byczka Fernando", może być? I w sumie też do końca nie rozumiem, jak mogłam rąbać go codziennie przed snem. Może ta pacyfistyczna wymowa tak mnie zachwyciła? Who knows...
OdpowiedzUsuńPisałam już: za młoda jesteś ;-) A wiesz, że ja "Byczka Fernando" nie czytałam wcale?
UsuńOj, nigdy nie jest za późno ;) Kilka miesięcy temu moja mama aż do mnie wydzwaniała, bo przeczytała informację, że ulubioną książką Czesława M. był właśnie "Byczek". Który zamiast corridy - z tego co pamiętam - "wolał wąchać kwiatki, stokrotki i bławatki". Ta fraza wciąż się pojawiała w każdym razie :)
UsuńTeż myślę, że jeszcze zdążę :-) Byłam za to zachwycona "Ferdynandem Wspaniałym" :-)))
UsuńRozdarta miedzy koncertem a meczem, w pokoju mąż krzyczy, przegrywamy, a tutaj muzyka płynie, czy ja mam warunki do słuchania?
OdpowiedzUsuńdobrze, ze mogę znaleźć w sieci, spokojnie wysłuchać sama w domu ! Tak
j
Ha, takie uroki życia w stadzie ;-) Bo człowiek jest istotą stadną, tylko czasem potrzebuje samotności :-)
UsuńJedna z poważniejszych powieści, którą przeczytałam dziecięciem będąc było "Czerwone i czarne" O dziwo zrozumiałam wiele... Ale za Berenta nawet teraz bym się nie wzięła:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
O ile mnie pamięć nie myli, ja Stendhala poznawałam najpierw poprzez kino, a potem od strony literatury. A jeśli nadal lubisz mroczne tajemnice i klimat francuskiej powieści XIX wieku, przeczytaj "Tajemnice Paryża" Eugeniusza Sue.
UsuńBerenta sobie daruję, link na dole marny odbiór u mnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże dlatego marny, że to w HD, wtedy potrzebna lepsza jakość sprzętu do odbioru. A może to chwilowe, bo słabe łącza są na tym mrozie.
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo dobry artykuł.
OdpowiedzUsuńDziękuję,to raczej krótkie reminiscencje :-))
UsuńCzy nazwać to artykułem, czy krótkimi reminiscencjami, to i tak pozostaje doskonałość tekstu.
OdpowiedzUsuńDoskonały to był Berent, a ja nieskromnie go próbowałam naśladować
OdpowiedzUsuń