"Nie, człowiek nie jest sam, chyba że dobrowolnie zamyka sobie jakieś drzwi. Nieopokój istnienia rodzi się w duszach, dla których śmierć jest końcem wszystkiego, a życie czymś samym dla siebie jak bibelot pod kloszem. Gdzież w nim są gwiazdy, słońce, świeżość deszczu i wiatru, prostota łez szczęścia? Gdzie radość dali i nadzieja? "Wstyd modlić się", pisał Nietzsche, bo uważał modlitwę za akt godny jedynie słabych duchem, żebraków i tchórzów. Czy pić wodę z tych górskich źródeł, chłonąć zielonkawy i świeży jak mięta powiew tych łąk nad Gavem też jest wstydem? Boga potrzebuje się przecież tak samo, jak tlenu, a duch nie tylko jest rozumem, lecz także uczuciem. Poczucie moralności, wolności, piękna i świętości nie jest funkcją intelektu. Wolność, moralność, piękno, świętość... Nie ma tu żadnej definicji, lecz czuje się je; czuje się pomimo wszystko granice, na których się kończą lub zaczynają. I może nie jest najgorsze to, że znikają ich zewnętrzne objawy, lecz to, że robi się wszystko, by zatrzeć ich granice w człowieku. Napięcie i zamęt wielkich wyborów, przez które świat przechodzi, są dlatego tak wielkie, że chodzi w nich w końcu o głos całej duszy. To głosowanie jest idealnie tajne; odbywa się tak głęboko, że nieraz człowiek sam długo nie wie, na kogo w istocie padł jego wybór. Kartezjusz olśniewa, Pascal jest cierpliwy, jak woda drążąca pod powierzchnią skalisty grunt. Mówią, że żucie modlitwy nie różni się teraz niczym od żucia gumy... Tak nie jest i nie będzie."
Andrzej Bobkowski: Lourdes w: Z dziennika podróży. Warszawa 2006. Pierwodruk w Tygodniku Powszechnym. 1948, nr 1.
Andrzej Bobkowski, jeden z najwybitniejszych prozaików XX wieku. Rewelacyjny obserwator, podróżnik, gawędziarz, pamiętnikarz, reportażysta... Emigrant. Przemierzając rowerem Francję potrafił w miejscu biwakowania przed namiotem założyć klomb z nieznanym gatunkiem kwiatów, które znalazł w okolicy. W 1948 roku wraz z żoną opuszcza Francję i Europę, osiada w Gwatemali. Tam ostatnie prawie pięć lat życia zmaga się z chorobą nowotworową, przechodząc kilka operacji. Umiera w 1961 na raka mózgu.
Będę go jeszcze cytować nieraz...
Nikt jeszcze...
nie zaśpiewał tego lepiej.
" sumienie, jakim dzisiaj dysponuję, jest tworem kultury, a kultura jest czymś co z ludzi powstało, ale z człowiekiem nie jest bynajmniej identyczne. i tu chcę powiedzieć:stosując do mnie ten wytwór zbiorowy, nie traktujcie mnie jak gdybym chcecie przemówić do mnie skutecznie, nigdy nie mówcie do mnie wprost."
OdpowiedzUsuńodpowiedziałam cytatem:) cz.
Tkwisz w Gombrowiczu ;-) Czy ma receptę na wszystkie nasze wątpliwości i udręki?
Usuńuciekło:... jak gdybym był samoistną duszą w kosmosie - droga do mnie wiedzie poprzez innych ludzi. Jeśli chcecie przemówić do mnie...
OdpowiedzUsuńcz
"Nie, człowiek nie jest sam, chyba że dobrowolnie zamyka sobie jakieś drzwi....
OdpowiedzUsuńAleż to prawdziwe słowa!
A ten Twój Andreas to rzeczywiście pięknie śpiewa.
Tak, chyba tak... gdyby tak pomyśleć. Andreas jest nie do podrobienia ;-)
UsuńBoga potrzebuje się przecież tak samo, jak tlenu...? Czyżby ateiści byli pozbawieni prawa do oddychania? Dość autorytatywne to stwierdzenia... Ale śpiewak śpiewa cudnie, niezależnie od poglądów, z którymi być może się nie zgadza...
OdpowiedzUsuńHisteryzujesz ;-) Jeśli powiem - o czym jestem przekonana - że kultury (muzyki, sztuki, książki i poezji, zwłaszcza poezji!) potrzebuje się przecież tak samo jak tlenu - też uznasz, że to autorytatywne stwierdzenie i zarzucisz, że odmawiam, np. analfabetom (książki), głuchym (muzyka), niewidomym (sztuka, malarstwo), absolutnym ścisłowcom (poezja) prawa do oddychania?
UsuńBogowie aby istnieć potrzebują Ludzi...Ale czy Ludzie aby istnieć potrzebują Boga ??
OdpowiedzUsuńMoże jednak nie mnóżmy tych bogów? Bobkowski miał na myśli Tego Jedynego.
UsuńMoim zdaniem ludzie potrzebują ludzi jako lustra, w którym mogą się przeglądać.
OdpowiedzUsuńCudny Andreas.
A co, jeśli inni ludzie nie tylko dobijają nasz obraz, ale i narzucają nam swoją włąsną wizję nas samych zakładając nam jakieś maski, przyprawiając "gęby", jak to określił Gombrowicz?
UsuńNoti, bardzo mnie ucieszyłaś. Bobkowskiego pasjami, no pasjami... Jest (był) mądry, przenikliwy i taki na dystans, a jednak bez utraty artystycznej delikatności. "Szkice piórkiem" pożarłam. A ten cytat kopiuję do mojego specjalnego pliku z cytatami. Toteż miłej niedzieli ;)
OdpowiedzUsuńProszę bardzo. Oprócz "Szkiców piórkiem" mam zbiór "Z dziennika podróży". Właśnie czytam.
Usuńwracam, pukam, a Ciebie nie ma! Karteczkę wcisnę w drzwi, bo dać sobie rady nie mogę:" Poczucie moralności, wolności, piękna i świętości nie jest funkcją intelektu" Zatem czego?
OdpowiedzUsuńIntelekt nie ma za grosz moralności. Gdyby miał, nie wymyślono by bomby atomowej.
UsuńZ pierwszym Bobkowskiego zdaniem się zgodzę, z resztą niekoniecznie... A śpiew jako to u Waćpani zwyczajnie: extraordynaryjny...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Ale i pierwsze zdanie bez tej reszty znaczy coś zupełnie innego. Na szczęście muzyka nie przysparza aż takich powodów do dyskusji ;-)
UsuńBobkowski, Stempowski, Parnicki, Herbert, Herling-Grudziński. Czy kogoś jeszcze dodałabyś do naszych wielkich czytanych zbyt rzadko?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, nie zauważyłam wcześniej Twojego komentarza. nad odpowiedzia na pytanie muszę się zastanowić, tak ad hoc dodałabym Szczypiorskiego może. Swego czasu wielkie wrażenie wywarła na mnie jego powieść "Noc, dzień i noc". Na pewno Odojewski, ale on jest emocjonalnie dla mnie trudny i przytłaczający. Akurat dzsiaj postanowiłam odświeżyć Berenta! Tak, Berent koniecznie ;-)
Usuń