środa, 29 grudnia 2021

Tak opisywać świat

       Ołeksandr Bojczenko urodził się w Czerniowcach, pisze o sobie "Bukowiniec" .... Ach, Czerniowce! Gdy Bojczenko wspomina w felietonie jedyny w Czerniowcach supersam o nazwie "Riazań" - widzę go przed oczami. W czasach dzieciństwa autora (urodzonego w 1970 r.) zdarzyło mi się dwukrotnie przez Czerniowce przejeżdżać i tam nocować. Wówczas były one jeszcze radzieckie, dzisiaj są ukraińskie. Bojczenko komentuje współczesne wydarzenia rozgrywające się na Ukrainie, nie stroni od dosadnych słów, ostro przedstawia polityczny obłęd władzy Janukowycza, o którym pisze, że miał "głowę niezachwaszczoną mózgiem". Jednak Bojczenko jest zbyt inteligentnym autorem, aby zajmować się tylko polityką. Z wykształcenia filolog, z zawodu krytyk literacki, tłumacz, pisarz, wykładowca uniwersytecki, kreśli celny portret współczesnej Ukrainy, jej mieszkańców, szkicuje obrazki z życia społecznego i kulturalnego, przetykając je wspomnieniami z dzieciństwa i młodości. Konkret wydarzeń wymaga soczystego języka,  którym Bojczenko posługuje się bezbłędnie. Do tego humor, ironia, także autoironia skracają dystans między autorem a czytelnikiem, ułatwiając potraktowanie całości jak zwierzeń kumpla, z którym znamy się od lat i przysiedliśmy gdzieś na ławce. 

       Zza ironicznego i malowniczego języka wyłania się jednak cała groza czasów minionych, tych radzieckich i tych późniejszych, przełomowych, gdy Ukraina budowała swoją niezależność, oraz najnowszych z rewolucją na Majdanie  i zaanektowaniem Krymu przez Rosję. Jest w tych opowieściach miejsce na wspomnienia z dalekich podróży, jak np. ze stolicy osławionej Kołymy, Magadanu, którego mieszkańcy "pół żartem dzielą siebie samych na tych, którzy odsiedzieli, tych, którzy siedzą, i tych, których jeszcze posadzą".  Potencjalnych podróżnych zaś ostrzega: "jeśli w Magadanie pada deszcz i jest jesień, to nie ma zasadniczej różnicy, gdzie się powiesić - na Szóstym kilometrze czy nad głównym wejściem".  O jednym zaś z bohaterów w felietonie pisze, że był "wybuchowy jak śmierć sapera", na drobną złośliwość pozwolił sobie też w odniesieniu do pewnego młodego ukraińskiego poety, który "niedawno - zamiast się ożenić - znowu wydał tomik wierszy". 

        Bojczenko potrafi fantastycznie opowiadać o losach zwyczajnych ludzi, jak np. o stryju, który wystąpił z partii, bo mu kazali gablami (widłami) machać, a on wstępując do partii oczekiwał, że będzie "chodzić sobie czyściutki i z aktówką".  Dodatkową atrakcją felietonów Bojczenki są akcenty polskie. Autor Polskę zna, ba, zna polski język, jest tłumaczem literatury polskiej na rosyjski i odwrotnie. Stąd nie dziwią wspomnienia z pobytów w naszym kraju, ze spotkań literackich czy portrety artystów, jak np. Jerzego Nowosielskiego. W wachlarzu polskich akcentów jeden szczególnie mnie zachwycił, wspomnienie z Warszawy. Tak właśnie powinno się pisać o ulubionych miejscach, o miastach czy małych miejscowościach, z którymi czujemy emocjonalną więź. W podobny sposób, lecz znacznie obszerniej autor wielokrotnie opisuje swoje rodzinne Czerniowce. Jednakże  fragment dotyczący Warszawy uważam wręcz za wzorcowy. Ma wszystkie zalety języka i dramaturgię fabuły zmierzającej do pointy. Styl Bojczenki jest tutaj niezwykle plastyczny, a przy tym refleksyjny. Opisana scena od razu zapada w pamięć. A jeśli tekst zapada w pamięć, znaczy, że tak właśnie powinno się opisywać świat. 

       "Jedno z moich ulubionych miejsc w Warszawie to mostek nad Trasą Łazienkowską. Tyle że nie byle jaki mostek, a ten, o którym wam mówię. Bo on łączy dwa inne moje ulubione miejsca: ulicę Górnośląską i Zamek Ujazdowski. Za co lubię ulicę Górnośląską - tego nikt wiedzieć nie musi[...] A w Zamku Ujazdowskim mieści się Centrum Sztuki Współczesnej. Jak wchodzisz przez główne wejście. A jeśli wchodzisz od prawej strony, to będzie to bar z kilkoma stolikami, a w nim barman Kuba -  z tych prawdziwych, opisanch przez Hemingwaya. I właśnie z tego powodu, a nie z powodu żadnej tam sztuki współczesnej, lubię Zamek Ujazdowski i mostek, który do niego prowadzi. 

       Chociaż mostek - nie tylko za to. Na mostku jeszcze jest przyjemnie postać wieczorną porą z twarzą na wschód i czując lekkie zamroczenie, patrzeć z góry na trasę. Przypomina rzekę z dwukierunkowym nurtem. Lewym potokiem płyną na ciebie reflektory, prawym - spod ciebie - światła pozycyjne, razem wygląda to jak długa biało-czerwona polska flaga. Stoisz i myślisz: "Skoczyć czy niech sobie płyną?" Potem postanawiasz: "Niech płyną" - i idziesz do Kuby, żeby przy kieliszku wiśniówki posłuchać jednej z jego podróżniczych historii.

       Wracasz tak samo przez mostek (rzeka Łazienkowska dawno spłyciła się, jak każdej nocy, skręcasz w asfaltową alejkę i pogwizdując sobie dla odwagi pożegnalny polonez Ogińskiego, przecinasz park [...] Aż nagle [...] zastępuje ci drogę pan w średnim wieku o wyraźnie lepszej niż średnia posturze. [...] Pan trochę pod gazem. Ja zresztą też nie z wystawy sztuki współczesnej wracam. [...] Pan pyta, czy mam ogień.[...]Mam ogień. On: "Dziękuję". Ja: "Nie ma za co". On: "Akcent". Ja: "Ukraiński". On: "Wspaniale. Proszę popatrzeć, zaraz wyjaśnię". Pan zaczyna, nie zostawiając śladów, rysować butem na asfalcie mapę Eurazji: "Patrz, tutaj, kurwa, Rosja. Tu, kurwa, Niemcy. A tu między nimi Ukraina i Polska, rozumiesz?" Ja: "Rozumiem. A co konkretnie?" On: "Jak to co? Z Niemcami i Rosją, sam nikt, kurwa, nie da sobie rady. Musimy trzymać się razem".[...] Dopaliwszy, obejmujemy się i rozchodzimy, każdy w swój poranek, który jednak wydaje się nam wspólny. Środkowoeuropejski czy co..."


Ołeksandr Bojczenko: 50 procent racji. Przełożyli Bohdan Zadura i  Marek S. Zadura. Seria "Wschodni Express. Warsztaty Kultury. Lublin 2016

10 komentarzy:

  1. Prosty przekaz, prosto dociera do ludzi...;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały tekst. Szkoda ze taki prawdziwy .... mam na myśli ten nasz przymusowy związek z Ukraina...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ten przymusowy związek należy oceniać negatywnie? Jakakolwiek by była sytuacja polityczna, jesteśmy sąsiadami i chyba oba kraje powinny ten przymus traktować jako naturalny... tak myślę...

      Usuń
    2. Oczywiście dobrze sądzisz...
      Wiesz też z pewnością, że wspólna historia częściej dzieli niż łączy...

      Usuń
    3. To oczywiste, wspólna historia bywa trudna i bolesna, jednak ponieważ tutaj mowa o pozytywnych emocjach poczucia wspólnoty, z szacunku wobec autora nie chciałam przywoływać akurat tego, co w naszych polsko-ukraińskich relacjach jest bolesne; pisarstwo Bojczenki to przykład odbudowywania zaufania i może warto na to zwrócić uwagę i taką postawę, poglądy promować...

      Usuń
  3. Notario jaki super tekst. Można się uśmiechnąć, ale też i wzruszyć. "Niech płyną... i idziesz do Kuby" - takie niby proste a jednak...... Albo "I właśnie z tego powodu, a nie z powodu żadnej tam sztuki współczesnej". A propos sztuki współczesnej. Nie przemawia do mnie. Pozdrawiam Notario i dzięki za fantastyczny tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba. To właśnie sposób pisania, na który zwróciłaś uwagę, jest wielką zaletą tego autora

      Usuń
  4. witaj droga Notario. moc wspaniałości w 2022roku.Dośka

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, dziękuję, źle mi się ten nowy rok zaczął, może jakoś się wszystko ułoży...

    OdpowiedzUsuń