czwartek, 20 sierpnia 2020

Codziennie o 21:00

      O tej porze słucham i oglądam. Czasem się uśmiecham do zabawnych komentarzy na topczacie obok okienka ze streamingiem na YouTube. Co roku przeżywałam dylematy, na które koncerty się wybrać, jak ułożyć własny program, gdy dysponuje się ograniczonym czasem. XVI Międzynarodowy Festiwal Muzyczny Chopin i Jego Europa rozbrzmiewa  oczywiście w Filharmonii Narodowej, ale wszystkie kocnerty (z jednym wyjątkiem) są transmitowane on-line. I chociaż nie mogę oglądać wszystkich (gidzina 17:00 to przeważnie czas nieodstępny w mojej dobie), niemal codziennie o 21:00 zasiadam w wirtualnej sali koncertowej. Zaczęło się 15 sierpnia od wspomnianego na Okolicach książek  Nelsona Goernera  i tak już będzie do końca miesiąca, gdy 31 sierpnia festiwal zakończy recital Julianny Avdeevej. Jeszcze po drodze w najbliższy poniedziałek MUSZĘ obejrzeć o 17:00 moich ulubionych Apollonów i Kevina Kennera. Pomyślę, jak zaczarować czas. Tymczasem zaś wczoraj... wczoraj było swojsko: polsko-włosko, czyli Moniuszko pod batutą Fabio Biondiego. 
       Biondi od pewnego czasu został moniuszkofilem. Studiuje jego partytury, ze swoim zespołem Europa Galante realizuje Moniuszkowskie opery, dwa lata temu dokonał prawykonania i nagrania "Halki" po włosku, a wczoraj w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Sali Stanisława Moniuszki dyrygował koncertowym wykonaniem "Hrabiny" (1860). Było to pierwsze wykonanie tej opery na historycznych instrumentach. W obsadzie wystąpili:

jako tytułowa Hrabina - meksykańska sopranistka Karen Gardeazabal - cudownie ekspresyjna;
jako Bronia - polska sopranistka Natalia Rubiś;
jako Kazimierz - tenor Rafał Bartmiński;
Podczszyc - baryton Mariusz Godlewski;
Chorąży - czeski bas Jan Martinik - z aktorską werwą komiczną; 
Dzidzi - Krystian Adam, tenor;
no i we włoskiej arii Ewy - austriacka koloraturowa sopranistka Nicola Proksch 
oraz Chór Opery i Filharmonii Podlaskiej.

      W "Hrabinie" podział bohaterów nawiązuje do oświeceniowej konfrontacji sfrancuziałych wyższych sfer z tradycją szlacheckiej polskości. Hrabina niemal jak żona modna" Krasickiego próbuje przerabiać wszystko dookoła na swoją modłę, towarzyszy jej w tym fircyk Dzidzi. Z kolei jej usilne zabiegi znalezienia męża i próby usidlenia Kazimierza jako żywo przypominają Telimenę. Podobieństwa i aluzje nasuwają się same, ale najciekawsza - poza muzyką oczywiście - jest topografia zdarzeń i nawiązania kulturowe. Warszawska socjeta bawi się na balu w Pałacu pod Blachą, podczas próby słyszymy arię włoską w stylu  Rossiniego, akt III zas rozpoczyna popularna piosenka "Pojedziemy na łów". Jakby nie było, jest to dzieło komiczne, toteż mamy kluczową scenę rozdarcia sukni. No cóż, adorator Hrabiny, Kazimierz, okazał się w tańcu za mało zgrabny i nadepnąwszy na suknię, spowodował - jak dzisiaj by to określono - modową wpadkę bohaterki. Tego niestety nie można było zobaczyć w wersji koncertowej utworu. Dominowała muzyczna warstwa i śpiew. Fabio Biondi i Europa Galante przypomnieli, że Moniuszko to nie tylko "Halka" i "Straszny dwór".  Mimo ubiegłorocznego jubileuszu 200. rocznicy urodzin kompozytora nadal jego twórczość jest mało znana.

Nagranie fragmentu próby

        



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz