Opery miałam słuchać, a właściwie różnych arii. Operowo miało być po prostu z tej okazji, że 25 października po raz pierwszy obchodziliśmy Światowy Dzień Opery. Dzień wybrany nieprzypadkowo, gdyż przypada nań rocznica urodzin Bizeta (1838) i Johanna Straussa (syna, 1828). Inicjatywa została podjęta we współpracy Opera Europa, Opera Latinoamerica i Opera America.
Więc owszem, najpierw przypomnienie "Verbum nobile" Moniuszki. Poza tym w wolnych pasmach radioopery pojawiły się głosy Aleksandry Kurzak - z pierwszej solowej płyty "Gioia!" i ostatniej "Puccini in Love" z ubiegłego roku z ariami w duecie z Robertem Alagną - oraz Piotra Beczały w repertuarze Moniuszkowskim, wzruszajaca aria z kurantem czy "Szumią jodły na gór szczycie". Piękne głosy, bezbłędna dykcja, wspaniała muzyka. I nagle coś takiego! Że co??? Cziłała?? Piesek będzie szczekał operowo? Z podkładem elektronicznym? Czilea??? Co to za instrument? Kto za tym stoi? Okazało się, że chodzi o coś takiego:
Mówiąc krótko, arie operowe w wersji ambientowej. Wyszła tego cała seria. Słowo daję, padłam. On tam śpiewa "Vincero!" - "Zwyciężę! Wygram!", a nie jakiś usypiacz do poduszki! Nessun dorma znaczy "nikt nie śpi"!! Na litość Monteverdiego, co to w ogóle jest??? Kto na to pozwolił? Zresztą, co tu gadać, jak zauważył jeden z komentatorów pod klipem: "Straciłem wiarę w ludzkość". A tak brzmi oryginał w wykonaniu mistrzowskim:
Rzeczywiście szok...
OdpowiedzUsuńA myślałam, że przynajmniej operę zostawią ludzie w spokoju...;o)
OdpowiedzUsuńNie ma zmiłuj, wszystko można przerobić na plastik
OdpowiedzUsuń