Nie, nie chodzi o warszawską słynną ulicę. Może troszeczkę zerkano za ocean śladami Kolumba, ale też nie za każdym razem. Sięgano w przeszłość do Raju Utraconego, tam bez wątpienia można wciąż znaleźć inspirację, ale i stamtąd trzeba kiedyś wrócić. Więc Ziemia Obiecana? Podróż w przyszłość? Albo po prostu podróż w ogóle? Od "Podróży zimowej" po "amerykańskiego" Dvořaka i jeszcze dalej? W popkulturowe rejony muzyki filmowej? Tegoroczne Szalone Dni Muzyki znowu zgromadziły tłumy wędrowców przemierzających wszelkie dostępne i niedostępne zakulisowe terytoria Teatru Wielkiego Opery Narodowej. Ba, po raz pierwszy szaleństwo zawładnęło nawet okolicznymi ulicami. I ja tam byłam, słuchałam i oglądałam, a w międzyczasie jak zwykle kawę piłam ;-)
Maraton zaczęłam dopiero w sobotę, ale za to byłam na pięciu koncertach pod rząd. No, z małymi przerwami. Jak zasiadłam w tym Nowym Świecie o trzynastej, tak wyszłam stamtąd po dwudziestej. No, z małymi przerwami siedziałam, bo po drodze polonez ulicami Śródmieścia był. Właściwie od tego koncertu zaczęłam. Zaraz... bajzel mi się robi. No to po kolei. Słuchałam trzech różnych orkiestr, byłam w sumie na sześciu koncertach: czterech orkiestrowych i dwóch kameralnych, wysłuchałam czterech prawykonań, po raz pierwszy na żywo widziałam jak dyryguje Agnieszka Duczmal, poznałam nowego młodego polskiego dyrygenta oraz wirtuoza wiolonczeli z Hiszpanii, zobaczyłam wreszcie i usłyszałam jak gra nasz "Pianohooligan" i ... nie mogę napisać, czego i kogo nie udało mi się posłuchać, bo mi żal.
Do koncertu "Polonez dla Niepodległej" wyszedł dyrygent młody, jeszcze mi nieznany, Paweł Kapuła. Z włosem starannie rozwianym i wzrokiem jak "Mickiewicz na Judahu skale" poprowadził cykl utworów polskich, w tym prawykonania czterech polonezów nagrodzonych w konkursie "Warszawski polonez dla Niepodległej" ogłoszony przez Sinfonię Varsovię. Do konkursu przystąpiło ponad stu kompozytorów, a w czerwcu ogłoszono wyniki. Nagrodzone utwory zostały już nagrane i to właśnie pod batutą Pawła Kapuły, ale dopiero wczoraj, 29 września, odbyło się publiczne prawykonanie. Pierwsze miejsce zdobył polonez absolutnie awangardowy. Owszem, rytm poloneza pozostał, ale poza tym... no, tańczyć do tego byłoby trudno ;-) To polonez raczej do słuchania i zapewne musiałabym posłuchać co najmniej trzy razy, żeby zrozumieć "o co chodziło kompozytorowi" - Emilowi Wojtackiemu. Może troszkę przesadzam, ale tak całkiem serio, w sumie utwór mi się podobał, ale że odbiega od łatwej polonezowej frazy, przyznaje sam kompozytor. Miejsce drugie przypadło Pawłowi Siekowi, a trzecie zdobył Ireneusz Boczek. W ich kompozycjach poloneza było znacznie więcej. Z kolei na zakończenie wybrzmiał utwór zaledwie 12-letniego autora Adama Józefa Falenty, który zapowiada się na całkiem ciekawego kompozytora. jego "Polonez dla Niepodległej" jest bowiem częścią większej całości, którą komponuje, I Symfonii h-moll. Młody autor przyznaje, że o konkursie powiedziała mu jego nauczycielka kompozycji i wówczas postanowił przerobić część swojego większego utworu, dostosować do wymogów konkursu, zmienić nawet orkiestrację. Przy dźwiękach właśnie tego utworu najmłodszego uczestnika konkursu wyszli przed scenę tancerze w strojach szlacheckich i poprosili do poloneza obecnych na widowni przedstawicieli władz Warszawy oraz jednego posła, następnie korowód wyszedł na zewnątrz, uformował się w czwórki i dołączyli do niego chętni, którzy w rytmie nagrań rozlegajacych się z poprzedzającej platformy samochodowej przemaszerowali Senatorską, Miodową, Krakowskim Przedmieściem, do Placu Piłsudskiego, Moliera i z powrotem na Plac Teatralny.
I owszem, owszem, bardzo to ciekawe, że setna rocznica odzyskania niepodległości zainspirowała do tworzenia nowych kompozycji, ale na początku tego całego koncertu orkiestra zagrała "Krzesanego" Kilara i po raz kolejny nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że to arcydzieło nieprzemijające. Jak niesamowitą rolę kompozytor wyznaczył tam kontrabasom. Majstersztyk po prostu! A te nutki góralskiej muzyki tu i tam porozsypywane jak dzwoneczki i te skrzypce z hal ciągnące, hej! Nuta nie do podrobienia :-)
Ale idźmy dalej. W następną podróż zabrała mnie Agnieszka Duczmal i jej orkiestra Amadeus. Podróżowaliśmy Orient Expressem, więc były tańce irańskie i hiszpańskie na odmianę. Suitę "Radif" Knippera słyszałam po raz pierwszy. Ale cały czas podziwiałam panią dyrygentkę. Jej lewa dłoń, ręka cała to swoista maestria gestu. Dłoń wydaje polecenia jednej części orkiestry, przedramię drugiej, a ramię jeszcze trzeciej. Całość jest baletem godnym podziwu bez względu na muzykę. Takim dłoniom i takim rękom chyba nie grozi artretyzm ;-) Na zakończenie Agnieszka Duczmal dała też popis poczucia humoru, gdy się okazało, że potrafi także dowcipnie dyrygować. A chodziło o "Plink, Plank, Plunk!" Leroya Andersona. Świetna zabawa :-)))
Trzeci koncert orkiestrowy był bardzo warszawski, nawet tak zatytułowany: "Pocztówka z Warszawy". Złożyły się na niego kompozycje Henryka Warsa (Koncert fortepianowy, Szkice miejskie) i Mieczysława Wajnberga (Melodie polskie). W pierwszym utworze z Polską Orkiestrą Radiową pod batutą Michała Klauzy jako solista zagrał "Pianohooligan", czyli Piotr Orzechowski. To też muzyk z kategorii "młody gniewny", ale bardzo dobrze wykształcony i niesamowicie zdolny. Słuchałam jego nagrań, nie wszystko mi sie pdooba, bo ja zbyt wielką fanką jazzu nie jestem, ale parę rzeczy mnie urzekło i ostrzyłam sobie zęby na ten występ. Dlatego troszeczkę się rozczarowałam, że tak krótko. Wyszedł do fortepianu bardzo skromniutko, usiadł jakby na brzeżku, zagrał, ukłonił się i poszedł.
Tak mówi o swoim komponowaniu Piotr Orzechowski:
A tak gra:
cdn.
Wielki szacunek dla Ciebie Notario.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą - czy ja nie mam pecha, że akurat w tym czasie muszę przebywać w sanatorium.
Co jak co - ale dla Pani Agnieszki Duczmal, która jako pierwsza Polka dyrygowała w Mediolańskie La Scali z pewnością znalazłabym czas. No i dla Ciebie - bo przecież dawno się nie widziałyśmy.
Dla mnie? A za co? Szacunek wzbudzają artyści, że chce im całe dnie spędzać w różnych salach i grać, a bilety są promocyjne, po kilkanaście złotych. Wielu z nich zasługuje na to, by się zainteresowac ich dokonaniami, sa fantastycznie, a często mniej znani lub nieznani.
UsuńOczywiście, że największy szacunek wzbudzają artyści.
UsuńAle wbudzaja go też osoby, takie jak Ty, którym się chce przyjechać z daleka i uczestniczyć w takich wydarzeniach. A przedtem śledzić /tak jak T/ co,gdzie i kiedy. Bo maja zainteresowania na najwyższym poziomie.
Nie po raz pierwszy przecież jestem pełna uznania dla Ciebie.
Miało być oczywiście TY a nie T.
Usuń:-)
Nie po raz pierwszy, fakt, więc może wystarczy? ;-) Miłe to, co piszesz, ale zawsze zależy mi na tym, by zwrócić uwagę raczej na artystę niż siebie samą, choć człowiek nie uniknie przy okazji pisania o sobie i swoich upodobaniach :-)
UsuńBardzo Ci dziękuję za relację, filmiki, ciekawostki i szczerość. Zawsze mówiłam, ze nie na bloga, a na jakimś muzycznym portalu powinny być Twoje sprawozdania i recenzje.
OdpowiedzUsuńTeż lubię Agnieszkę Duczmal:)). Innych poznaję dzięki Tobie. Ten młody Falenta tak przypadkiem ma nazwisko takie jak inny i z czego innego znany Falenta?
Ale ja nie wiem, z czego jest znany inny Falenta! To dopiero, zupełnie w innym świecie się obracamy ;-) Blog jest miejscem akuratnym na moje prywatne zapiski :-)
Usuńjak ładnie powiedziałaś "akuratne miejsce":))
UsuńA wiesz? Ja tego nie wymyśliłam, podłapałam skądś, nie pamiętam od kogo.
Usuń