Rzadko pojawiają się autorzy, których książki można brać do czytania w ciemno, jedną po drugiej, nigdy nie doznając rozczarowania. Z zasady wymagana jest nieufność, ponieważ jedną dobrą książkę może napisać wielu, ale więcej? Raczej niespotykane. A jeśli nawet, to niezmiernie rzadko. Na mojej liście autorów pewniaków jest zaledwie kilku, z czego dwóch nadal żyje, więc jeszcze mogą zaskoczyć. Jak dotąd spisałam sobie następujących (kolejność alfabetyczna):
Agatha Christie
Umberto Eco
Michał Heller
Orhan Pamuk
Teodor Parnicki
Włodzimierz Sedlak
Jak wspomniałam, tylko dwóch autorów nadal tworzy i ich nowe dzieła mogą się pojawić. To Pamuk i Heller. Jestem gotowa przeczytać wszystko, co jeszcze napiszą. Co nie znaczy wcale, że zdołałam przeczytać wszystko, co napisali dotąd. Chodzi tylko o to, że widząc ich nazwisko na okładce wiem, że warto. I można czytać ich jednocześnie, ponieważ Pamuk to klasyczny powieściopisarz, a Heller to naukowiec, kosmolog. Rozbieżność, która ułatwia czy utrudnia czytanie? W każdym razie się nie wyklucza i dlatego lubię obu. Pamuk umie budować fabułę, to jeden z ostatnich być może pisarzy, który potrafi tak zajmująco konstruować fabularne wątki i zarazem nie nużyć czytelnika. Heller natomiast mimo profesjonalnego języka potrafi w opisywaniu zjawisk naukowych budować napięcie i zagadkowość niemal jak w powieści sensacyjnej. Kwestię budowania napięcia i punktu kulminacyjnego od Arystotelesa uznaje się za decydującą wartość dobrze skonstruowanej historii.
Teodor Parnicki - o ile w ogóle ktoś zechciałby zanurzyć się w jego twórczość - pozornie odcina się od arystotelesowskiej koncepcji, mnożąc wątki, rozwidlając je na węższe strumienie zdarzeń, pozornie gubiąc sens. Pozornie! Jeśli przyjrzeć się dokładniej, widać podobieństwa do słynnej aforystycznej charakterystyki filmów Hitchcocka: rozpoczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie stale rośnie. Rzecz w tym, że trzeba przebrnąć przez zawiłości języka, często stylizowanego na epokę, w której rozgrywają się wydarzenia, a rozgrywają się w dawnych wiekach, od pierwszych stuleci naszej ery po wieki XVII, XVIII, XIX. Składnia budowana na wzór konstrukcji łacińskich to prawdziwy smaczek jego wielu powieści. Podobnie Umberto Eco potrafił nadać narracji, choćby w Imieniu róży, blask średniowiecznej patyny. I chociaż nie wszystkie jego powieści jednakowo zachwycają, nigdy nie znudzą mi się jego felietony i mediewistyczne książki naukowe. Tak zajmująco o średniowieczu potrafił pisać chyba tylko Huizinga.
Zupełnie przypadkowo moją listę otwiera Agatha Christie, królowa kryminału. Po prostu ma nazwisko na "C". Jednak kwestia logicznego dociekania przyczyn zbrodni chyba nie różni się tak bardzo od procesu dociekania przyczyn powstania i funkcjonowania kosmosu, pojawienia się życia na Ziemi, odczytywania sensu istnienia. Tu i tu potrzebny jest dociekliwy umysł. Dlatego jest tu klasyczny kryminał Christie w całości, jako zbiór wszystkich śledztw, a obok Włodzimierz Sedlak i jego dociekliwość w odczytywaniu kodu życia. To on wymyślił bioplazmę jako nośnik życia we wszystkich żywych organizmach.
Trudno jednoznacznie określić, kim był Włodzimierz Sedlak (1911 - 1993: badaczem czy rewolucjonistą nauki, teologiem czy filozofem, księdzem czy mistykiem, bioelektronikiem czy poetą. Zapewne każdym po trochu, aczkolwiek od wielu określeń zdecydowanie się odżegnywał. Nie cenił na przykład filozofii, filozofów nazywał gadaczami pospolitymi, a o człowieku w ogólności potrafił powiedzieć: "atawistyczne wtórne bydlę". Swoje kapłańskie powołanie traktował poważnie i do spowiedników roztrząsających ludzkie grzechy potrafił się zwrócić ostrymi słowami: "Idioto! Ty nie jesteś od ważenia ludzkich przewinień, błędów, wad. Nie posiadasz zresztą odpowiedniej wagi ani odważników. Ty jesteś specjalistą od Bożego miłosierdzia! A grzechy są poza twoimi kompetencjami. Za mały jesteś, aby je klasyfikować!"
Wykształcenie miał wszechstronne. Magisterium z antropologii i pedagogiki, doktorat z biologii i pedagogiki, habilitacja z biologii teoretycznej. A potem, a właściwie po drodze, wymyślił własną dziedzinę wiedzy: bioelektronikę, w której połączył paleontologię, biologię, archeologię, geologię, biochemię, fizykę kwantową, matematykę, onkologię w jedną bioelektroniczną teorię życia. I tak mimochodem pojawiał się bioplazma jako nośnik życia. Śmiałością wizji naraził się na wieloletnią krytykę świata naukowego, jednak miał świadomość swojej odkrywczości i oryginalności: "Zdaję sobie sprawę, że wiem o życiu przynajmniej tysiąc razy więcej niż biolog czy lekarz. Moja wiedza jest przestrzenna". Przyznawał, że wsadza dynamit w ustalone kryteria i obowiązujące w nauce zasady. Na przykład przeciwstawiał się tradycyjnemu podziałowi ludzkiej psychiki na podświadomość, świadomość i nadświadomość (id, ego, superego). Według Sedlaka taki podział nic nie znaczy, bo nadal istota ludzkiej psychiki wymyka się naszemu rozumieniu, podział na trzy części niczego nie wyjaśnia i porównuje go do przelewania z pustego w próżne.
Przez większość naukowej działalności Sedlak zmagał się z lekceważeniem. Gremia naukowe uznawały go za dziwaka, otaczała go środowiskowa próżnia, w której jako badacz był pionierem. O środowisku uniwersyteckim miał realistyczne i cierpkie zdanie: "Przerażająca jest zmowa głupców; to najpotężniejszy związek, choć bez prezesa i składek". Współczesny świat nauki nie napawał go optymizmem. Przeciwnie, widział w nim pokłady ciemnoty: "A uczeni? Właśnie owe autorytety kierują pochód ludzkości ku przepaści. Pewnie dlatego, że obecne lampiony nauki przewyższają ciemnotę starożytności i średniowiecza". A o pewnym docencie, na którego powoływała się studentka, powiedział: "On ma prawo być głupi. W końcu za głupotę dostał stopień naukowy". Kwintesencję podejścia do ludzkiej głupoty zawarł w aforyzmie: "Od pustej głowy wolę główkę kapusty. Z niej przynajmniej jest jakiś pożytek. Pusta głowa korzyści nie przynosi, miewa natomiast pretensje i wymagania".
Od siebie zaś wymagał najwięcej. Życie prowadził ascetyczne: mył się w zimnej wodzie, nawet w największe mrozy nie używał ciepłej bielizny ani rękawiczek, prawie nie stosował leków. "Siebie za ryło!" - to moja dewiza od młodzieńczych lat" - mówił. Najbardziej nie znosił marnowania czasu na jałowe dysputy: "Mierzi mnie banał rozmów i wciąż usiłuje pozbyć się beztroskich glind, które nieustannie mielą sieczkę podczas rozmowy".
Dlatego też konstruując i rozwijając swoją biologiczno-kwantową teorię życia koncentrował się raczej na swoich badanach niż zwalczaniu czy podważaniu poglądów innych. "Nigdy nie dyskutuję nad ludzkimi prawdami - mówił. - Gdybym zaczął jak Adaś Mickiewicz przejmować się za miliony, to dawno bym sczezł". Pojawia się tutaj kolejny aspekt dorobku Włodzimierza Sedlaka. Być może teraz zza grobu czuje niejaką satysfakcję, że bioplazma w jego rozumieniu uzyskała status pojęcia niemal potocznie używanego, a bioelektronika molekularna widnieje jako kierunek studiów m.in. w Politechnice Poznańskiej, cyklicznie odbywają się sympozja bioelektroniki, pojawiają się nowe publikacje. Rzecz jasna, Sedlak powiedziałby, że znowu następuje "istotne pomieszanie pojęć, brak odróżniania elektrochemii od elektroniki, w związku z tym zamieszanie interpretacyjne", ale coś się jednak dzieje. Dodatkowym zaś przedmiotem analiz stał się sam język Sedlaka, jego niezwykle plastyczne metafory, porównania, które już tu wyżej padły w cytatach. Ze wszystkich publikacji można by skomponować osobną książkę, będącą zbiorem aforyzmów celnością dorównujących Myślom nieuczesanym Stanisława Jerzego Leca. Mając już kilka książek Włodzimierza Sedlaka, znajdę jeszcze na półce miejsce na taką właśnie antologię, w której osobowość badacza znalazła swoje znakomite odbicie. Dlatego twierdzę, że poza wszystkimi dokonaniami, które wywierają ogromne wrażenie, był także poetą, słowiarzem, lingwistą, który odcisnął nowatorski ślad na polszczyźnie.
"Każdy filozof ma rację, tyle że jest ona sprzeczna z racjami jego kolegów".
"Wszystkie hasła na świecie są śliczne. Tylko że wykonanie tych haseł bywa albo ciężkie, albo niemożliwe, albo zbędne, albo też przerażające".
"Pokojową Nagrodę Nobla daje się za 20 mln ludzi poległych w czasie I wojny światowej. To wówczas przecież na wielką skalę zastosowano dynamit!"
"Współcześni uczeni są jak strusie: wypinają wielce oświecone dupy, a głowy chowają w piasek".
"Człowiek jest tym, czym się staje w czasie swojej drogi..."
"Umysły lękliwe nie dochodzą do niczego".
"Biada tym, którzy wszystko wiedzą. Są jak woły, które spokojnie żują pokarm na zagrodzonej łące".
"Miał rację Einstein mówiąc, że dobrobyt jest ideałem świń. W naszej epoce najlepiej czują się wieprze".
"Jeśli człowiek uważa, że życie to żarcie, wtedy powinien w oborze siedzieć".
Wybrana bibliografia
Kazimierz Dymel: Tako rzecze Sedlak. Kaw - Lublin 1996.
Włodzimierz Sedlak: Bioelektronika - system nowego pojmowania życia. "Roczniki Filozoficzne". Tom XXIII, z. 3, 1984. Str. 200 - 218.
Włodzimierz Sedlak: Homo elektronicus. Wyd. Continuos 1994.
Włodzimierz Sedlak: W pogoni za nieznanym. Wydawnictwo Lubelskie. 1990.
Włodzimierz Sedlak: Życie jest światłem. Instytut Wydawniczy PAX. 1985.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz