wtorek, 5 marca 2024

O wyższości muzyki nad filmem

      Kontynuuję temat muzyki filmowej. Tym razem serial z połowy lat dziewięćdziesiątych. Specjalnie czekałam na czołówkę, żeby posłuchać muzyki. Serial miał mocne wejście w pierwszym sezonie jako film prawniczy, pokazujący etapy pracy wziętej kancelarii prawniczej w przygotowaniu do procesu.  O ile dobrze pamiętam,  to w tym filmie poznałam jako aktora Stanleya Tucciego, którego później widziałam jeszcze w kilku innych produkcjach. Główną postać charyzmatycznego obrońcy i szefa kancelarii kreował jednak zupełnie ktoś inny, Daniel Benzali, który - powiedzmy szczerze - urodą nie grzeszy. Nie jest w typie amanta, czarującego wdziękiem. Toteż postać, którą grał, musiał wyposażyć w inne zalety: stanowczość, wiedzę, kompetencje, profesjonalizm, sprawność w zarządzaniu ludźmi. Przykuwał uwagę bez wątpienia. Postać adwokata Teda Hoffmana i muzyka Mike`a Posta to dwa aspekty tego filmu, które najmocniej utkwiły mi w pamięci. 

Zagadka, a właściwie pytanie do Gordyjki: czy to także znasz? 

4 komentarze:

  1. "Morderstwo"...;o) Benzali wyglądający jak rozgotowane kopytko...;o) Muzyka obłęd !! ;o) Ale treść mnie nie porywała...;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozgotowane kopytko! Doobreee!
    No i dlatego piszę o wyższości muzyki, bo treść taaaaka soobie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Filmu nie kojarzę ale muzyka wpada w ucho i w pamięć.
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń