niedziela, 10 grudnia 2023

Diabelsko-anielskie sprawki i pierwszy kiermasz świąteczny

       Pierwszy świąteczny kiermasz - jeszcze niezbyt duży. Za to moc nowinek i bogaty wybór świątecznych ozdób, kartek, pierniczków, wianuszków, banieczek na choinkę i smakołyków. Kramy wypełnione po brzegi. Samodzielnie wykonane wyroby prezentowały dwie drużyny harcerskie, koła gospodyń wiejskich, warsztaty terapii zajęciowej, emerytki dorabiające rękodziełem, mistrzynie wypieków,  leśni zbieracze cudów natury, pszczelarze... Banieczki, owszem, kupiłam. Klasyczne, błyszczące i tłukące się,  nie żaden obklejony styropian. Miałam nic więcej nie kupować, tylko popatrzeć, nacieszyć oko. Ale... kiedy zobaczyłam małą buteleczkę z sypkim proszkiem w środku... No nie mogłam się powstrzymać. Starsza kobieta sama zbiera w lesie. Pyłek widłaka goździstego. Rzecz droga, ale skuteczna. Prawdziwy zielarski lek na wiele skórnych przypadłości.  Może to i niezbyt świąteczny zakup, ale przydatny. Nieodzowny w każdej apteczce. Dostałam do niego gratis słoiczek borówkowych powideł. Z leśnych borówek, czerwonych, a nie z tej amerykańskiej czarnej jagody. Tak więc banieczki są, widłak jest, słoiczek borówek.... Tylko na choineczkę jeszcze poczekam. 

       Tymczasem teatr wprowadził widzów w samo sedno świątecznej tajemnicy: walkę dobra ze złem. "Igraszki diabłem" Jana Drdy od lat bawią humorem i aktualnością ludzkiego sprytu. Amatorski teatr zaprosił na spektakl w pełni dopracowany wizualnie i z efektami specjalnymi. Na dźwięk boskiego gniewu sprowokowanego zarzutem, że "Pan Bóg jest niesprawiedliwy" tak huknęło, że cała sala aż podskoczyła z wrażenia. Bo z kolei akcje diabłów, na czele z Belzebubem oganiającym się od much (kto zna sztukę Drdy - dostępną w Teatrze Telewizji chociażby, wie, o co chodzi) budziły śmiech i politowanie. O wiele straszniejsza niż czereda diabłów oraz zawodowy zbój Sarka-Farka była sobie zwykła Kasieńka, polująca na męża nawet za cenę podpisania cyrografu. Ale o tym sza, kto chce, może poszukać i obejrzeć którąś wersję na YouTube. Mnie się świetnie oglądało w teatralnym fotelu, przy wtórze śmiechu widowni i obserwowania gry znajomych aktorów. 

         Sztuka Drdy z poczciwym, lecz odważnym i sprytnym Marcinem Kabatem, który do samego piekła idzie ratować dusze dwóch dziewcząt, wymaga aktorów poważnie komicznych. To znaczy grających komicznie z całą powagą. Komizm rodzi się ze zderzenia zamierzeń  i oczekiwań bohaterów z nieudaną często realizacją. Straszny zbój nie jest straszny,  groźny Belzebub nie jest groźny, diabelskie sprawki w Czarcim Młynie to pic na wodę, świątobliwy pustelnik nie jest świątobliwy. Tylko Marcin Kabat jest prawdziwy i autentyczny, toteż ogrywa w karty pociesznych diabłów, a gdy trzeba odważnie staje do walki z całym piekłem o niewinne dusze. 

         Walka dobra ze złem rozgrywa się w człowieku. Zbój zarzeka się, że nie wie, co to wyrzuty sumienia, ale męczą go koszmary i coś dusi po nocach. Także on i pustelnik Scholastyk grzeszący zatwardziałością i brakiem miłosierdzia dostąpią - dzięki Kabatowi - czasu na nawrócenia przez pokutę ciężkiej pracy. Marcin Kabat to bohater stricte ludowy, sprytny, lecz poczciwy weteran, który gdy trzeba, udaje głupszego niż jest, ale w chwili próby pokazuje odwagę i wielkoduszność. Za wyrwanie dusz z piekła aniołowie z polecenia Boga mogą spełnić trzy jego życzenia. Dwa z nich to prośba o darowanie mąk piekielnych i skazanie na pokutę poprzez pracę w młynie dwóch grzeszników: zbój i pustelnika. Trzecia prośba, osobista, to tylko tytoń w fajce. Żadnych skarbów ani pałaców. uczciwy człowiek woli poprzestawać na tym, co ma. 

        Zakończenie jest komiczno-farsowe, ale nie będę zdradzać. Widzowie wychodzili ze spektaklu zadowoleni i jeszcze podczas powrotu na ulicy słychać było rozbawione głosy. Organizatorzy zaś i miejscowy dom kultury musieli dodać jeszcze jedno przedstawienie w ciągu dnia, takie jest zainteresowanie.  Aktorzy grają więc dwa razy dziennie. A trzeba pamiętać, że to nie są aktorzy zawodowi, ekipa jest amatorska. Tym bardziej zasługują na podziw i oklaski.

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie jarmarki za różnorodność. Też lubię klasyczne szklane bombki, mają swój niepowtarzalny urok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już takie zwiastuny świątecznej atmosfery...

      Usuń
  2. Myśmy zaliczyli Kraków, ale bez korzyści dla Kramarzy...;o) Jeździmy dla kolorów i światełek...;o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspieram lokalnych rękodzielników, a przy okazji mam jakiś prezent... W Krakowie też bym nie wiedziała, kto wystawia własne wyroby...

    OdpowiedzUsuń
  4. A więc było coś i dla ciała.. I dla ducha...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  5. I to tego samego dnia, jedno w południe, drugie wieczorem...

    OdpowiedzUsuń