Było zbyt późno, żeby kupić lampę Aladyna. A właściwie pięć lamp wisiało koliście zaczepionych na ozdobnych łańcuszkach do stojącego stelaża. Klosz w misterny wzorek z kolorowych szkiełek otwierał wyobraźnię na egzotyczne wizje. Nie udało mi się sprawdzić, jak świecą. Może następnym razem.
Znalazłam za to nową kawiarnię. Wolny był ostatni malutki stolik, za to z ogromnym fotelem obok. Zagłębiwszy się w niego i w dużą kawę, patrzyłam przez okno na pustawy już przed wieczorem parking, choć koło parkometru biedził się jakiś kierowca. Przy wejściowej futrynie zwisały płachty gazet na drążkach. Ktoś jeszcze czyta gazety w kawiarni? Może tutaj czytają. Pamiętam takie drążki z dawnych czasów. Nie spodziewałam się, że jeszcze gdzieś są używane.
Co za gazety? Trzy numery lokalnego tytułu. Aż wzięłam popatrzeć, pooglądać i poczytać. Znam tę gazetę i znam w niej układ treści. Na ostatniej stronie rubryka z humorem.
Nie widać zbyt dobrze, więc przepisałam jeden:
- Jest pan ojcem dwojga dzieci...
- Doprawdy, tak pan sądzi? - przerywa klient. - Jestem ojcem trojga dzieci.
Jasnowidz na to:
- To pan tak sądzi.
Odkładam... odwieszam gazetę i kupuję kawę- czekoladową z miętą. Lokal jest nie tylko kawiarnią, jest właściwie firmowym sklepem tutejszej palarni. Mają także mieszanki arabiki z robustą, które najbardziej lubię. Biorę wizytówkę i umawiam się na zakupy przez internet.
Zbliża się wieczór i na peron podjeżdża mój ostatni autobus. Zamojski dworzec to w ogóle osobna historia. Z olbrzymiego placu manewrowego, hali dla podróżnych, wiat przystankowych, zostało pięć stanowisk, a sam zamojski PKS jako firma nie istnieje. Upadł jak wiele ich w całej Polsce. Kursy obsługują prywatni przewoźnicy i PKS z Biłgoraja (który też jest od kilku lat firmą prywatną). Poczekalnia dla podróżnych wraz z toaletą zamykana jest o 17:00. Można wyobrazić sobie, co przeżywają podróżni w późniejszych godzinach. Tam, gdzie dawniej były stanowiska dla autobusów, teraz jest duży kompleks handlowy. Połowa dawnej poczekalni też zamieniona na lokale handlowe i usługowe. Na całym obszarze nie ma ani jednej ławeczki. Ratunkiem jest tylko kawiarnia, ale zamykana o 18:00. Później pozostaje tylko chodzenie wkoło. Młodzież wracająca z późnych zajęć siada wprost na betonie podpierając ściany. Taki lokalny koloryt.
Z drugiej strony to w Zamościu pod murami dawnych szańców widziałam specjalne kwietne łączki, których nie wolno kosić. Tabliczki informują przechodniów o ich przeznaczeniu. Zauważyłam też - w kontekście niedawnej ostrej wymiany zdań między ekologami, urzędnikami miejskimi i internautami w Rzeszowie na temat zbyt wczesnego koszenia trawników miejskich - że tutaj jeszcze ich nie koszono i wszędzie pysznią się wspaniałe mlecze, wystawione na owadzie zainteresowanie.
Po drodze już w autobusie oko wyłapuje przez okno piekarnię "Przystanek", w której można też wypić kawę i spróbować firmowych wypieków. Muszę tu jeszcze wrócić, bo tym razem zabrakło czasu na degustację. Za każdym razem znajduję w Zamościu coś nowego, a jednocześnie jest to powrót w świat miniony. Trochę historyczny, a trochę baśniowy i nierealny. Jakże by inaczej? W mieście Leśmiana to naturalne, że przenikają się różne światy
Ciekawe miejsce. Chociaż nie ciekawie, że na dworcu nie ma ani jednej ławki. Współczuję starszym ludziom, którzy wieczorem na nim czekają. I nie tylko starszym ludziom, bo każdy może być zmęczony. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW każdym mieście można znaleźć coś ciekawego, to tylko kwestia uwagi i obserwacji
OdpowiedzUsuńMnie Zamość bardzo się podobał (wieki temu), chociaż "liznęłam" go ledwie wierzchem (trzy dni pobytu)...A z dworcami w całej Polsce mają "kłopot" - niby nikomu nie potrzebne, ale by się przydały...Nasz spłonął rok temu, to mamy po problemie...;o)
OdpowiedzUsuńBo Zamość jest wspaniały, wspaniała Starówka, kamienice ormiańskie, Ratusz, dużo zieleni... a jak w każdym mieście jest centrum i peryferie...
OdpowiedzUsuńŻebyś wiedziała jak bardzo w tej chwili zatęskniłam za Zamościem.Przeciez to tam spotkałyśmy się...odłączyłam się wtedy od wycieczki sanatoryjnej. A Ty siedziałaś na Pięknym Rynku naprzeciwko Ratusza ...A potem poszłyśmy do "jakiegoś Pożegnania z Afryką" I na jakiś lokalny kiermasz pyszności. Dobrze pamiętam? Bo już trochę lat minęło od tamtego spotkania...
OdpowiedzUsuńStokrotka
Oj tak, za Zamościem można czasami zatęsknić...
OdpowiedzUsuń