Wczoraj wieczorem mieliśmy tutaj 1-2 stopnie powyżej zera. Ludzie przyszli okutani w szaliki, w czapkach, kapturach, rękawicach, ja włożyłam na nogi najgrubsze skarpetki i zimowe kozaki. Stanie dwie godziny w zapadającym zmierzchu, prawie poza miastem, gdzie wiatr hulał, wymagało determinacji i zacięcia. Niektórzy nie dotrwali do końca, odeszli nie doczekawszy Zmartwychwstania. A kto wytrwał, zobaczył co to znaczy poświęcenie dla sztuki.
O czym piszę? O Misterium Męki Pańskiej - tradycji bardzo starej, sięgającej czasów średniowiecza, kiedy misterium jako gatunek religijnego przedstawienia się rozwinęło. Zgodnie z z zaleceniami soboru w Trydencie misterium rozgrywa się w wolnej przestrzeni: na placu, na ulicach, poza budynkiem kościelnym. Tym bardziej, że wymaga sporo miejsca ze względu na symultaniczność odgrywanych scen. W misterium wielkanocnym byliśmy w Wieczerniku, na obradach Sanhedrynu, w Ogrodzie Oliwnym, w pałacu Piłata, w pałacu Heroda, gdzieś na polnych drogach Palestyny w scenach z cudzołożnicą i uwolnienia opętanych, no a potem szliśmy drogą krzyżową na Golgotę. Na wielkiej naturalnej scenie paliły się ogniska, przy jednym z nich grzał się Piotr apostoł odżegnując się od związków z Jezusem, któremu niedawno przysięgał wierność, jeźdźcy w strojach antycznych przemykali na koniach w mrocznym cieniu na tle budynków.
Szerokość scenerii i przenoszenie kolejnych scen w kierunku miejsca ukrzyżowania sprawiały, że widzowie podążali za aktorami, żeby lepiej widzieć. Co prawda był też telebim, więc można było śledzić akcję nie ruszając się z miejsca. Współczesna technika znacznie udoskonaliła odbiór. Dialogi i wypowiedzi aktorów zostały wcześniej nagrane i w trakcie przedstawienia na bieżąco synchronicznie zgrywane z toczącymi się scenami, ale aktorzy grali naturalnie, z dynamiczną gestykulacją wypowiadając swoje kwestie. Także ten telebim dla wielu okazał się zbawienny, ponieważ nie wszyscy mogli stać w pierwszym rzędzie. Efekty dramatyczne potęgowała muzyka.
Scena ukrzyżowania rozgrywała się w czasie realnym. Nie da się jak na filmie przyspieszyć, dlatego długo wisieli na krzyżach dwaj złoczyńcy zanim ustawiono centralnie krzyż z Jezusem. To był czas na własną refleksję, na zastanowienie się nad własną obecnością i rolą w wydarzeniach. Podobnie po zdjęciu z krzyża w ciemnościach zapadającej coraz głębiej nocy wyczekiwaliśmy na triumfalny koniec - Zmartwychwstanie.
Technika techniką, nasze zmarznięte mimo skarpetek i zimowych butów nogi to pikuś przy tym, co działo się na tej dużej naturalnej scenie. Aktorzy grający apostołów, zwłaszcza ci, którzy dostąpili zaszczytu umywania nóg, grali z gołymi nogami i w sandałach. Woda z dzbanka też leciała prawdziwa. Tylko że oni potem po aresztowaniu w Ogrodzie Oliwnym pouciekali. Może wtedy mieli chwilę czasu na ogrzanie się gdzieś za kulisami, nie wiem. Raczej nie zmarzli za to przedstawiciele Sanhedrynu w szatach odświętnych, kolorowych sukniach i płaszczach, oczywiście z frędzlami, o których mowa w Ewangeliach. Także lud krzyczący i płaczący zabezpieczony przed zimnem w chałatach, chustach, wielowarstwowych sukniach.
Ale Jezus - ten to dopiero hardkor! Ubrany w długą białą suknię, jak to w Biblii opisane, z gołymi nogami w samych sandałach cały czas. Przypominam - 1 stopień powyżej zera, a z powodu wiatru chyba nawet zimniej się czuło. W pierwszych scenach to jeszcze miał na wierzchu coś jak płaszcz w kształcie ornatopodobnym, ale do biczowania został rozebrany, w samej tej białej koszulinie został, która wnet zaczerwieniła się dramatycznie. I krzyż dźwigany w drodze krzyżowej nie był ze styropianu, tylko prawdziwy, drewniany. No ale wszystko przebiła scena Zmartwychwstania. W nowej śnieżnobiałej już sukni, boso! przemaszerował po całym placu powoli przy wtórze chórów anielskich. I słusznie. Bo przecież na pewno nie złożono Jezusa do grobu w sandałach! Do oklasków widzowie zdjęli z dłoni swoje rękawiczki :-)
A wracając jeszcze do misterium jako gatunku: tekst dialogu jest oczywiście przede wszystkim budowany na podstawie Ewangelii, ale wykorzystuje się też apokryfy oraz uzupełnia go o specyficzne wypowiedzi i sceny obyczajowe nawet współczesne. W dialogach uzupełniających można sobie pozwolić na potoczność języka i humor. Taki charakter miała scena w pałacu Heroda i sam sposób przedstawienia jego postaci. Bardzo życiowo i realistycznie została zagrana scena z Szymonem z Cyreny, który wykłócał się z żołnierzami, żeby go zostawili w spokoju. Tutaj nawet w rekwizytach oddano związek z realiami tutejszymi, gdyż Szymon szedł z sitem, które jest jednym z symboli miasta. Naiwne i pełne żywiołowości rozmowy apostołów przekonująco oddawały ich dezorientację i niezrozumienie wagi wydarzeń. Nie da się odeprzeć wrażenia, że najbardziej przekonująco wypadli członkowie Sanhedrynu z Kajfaszem na czele. Podobnie jak Piłat. I chociaż cała obsada była amatorska, to aktorzy grający główne role: Jezusa, Piłata czy Kajfasza nie są nowicjuszami. Część osób tworzy tutejszy amatorski zespół teatralny.
A na koniec ciekawostka. Jezus, poza oczywiście adekwatnym strojem, nie wymagał dodatkowej charakteryzacji ;-)
zazdroszczę, nie byłam nigdy, bo nikt takiego misterium w pobliżu nie organizuje (w Smołdzinie chyba, pod Rowokołem)Poza tym wciąż nie mogę dojść do siebie po chorobie.
OdpowiedzUsuńTo musisz za rok przyjechać! :-) Mam nadzieję, że aktor grający Jezusa po tym ekstremalnym występie się nie pochoruje i za rok znowu podejmie wyzwanie;-) Nie jest to może taki artyzm jak na wieloczęściowym i wielodniowym Misterium w Kalwarii Zebrzydowskiej, ale zawsze atmosfera się udziela :-)
UsuńNotario fajnie, że dane Ci było w tym uczestniczyć. Zazdroszczę Ci tak ja Czesia, bo u mnie w pobliżu też nie organizuje się. Oby aktorzy się nie pochorowali.
OdpowiedzUsuńNo proszę, trzeba oddać sprawiedliwość, że proboszcz tutejszy się stara na różne sposoby zaangażować ludzi, bo w misterium występowała koło setki aktorów, a trzeba i o zapleczu technicznym pomyśleć. Kilka instytucji się włączyło. Ogromne przedsięwzięcie, nie w każdej parafii znajdzie się tylu zaangażowanych ludzi.
UsuńTo prawda. musi być ktoś, komu się będzie chciało i musi to mieć religijny charakter
UsuńTak, mocna osobowość inicjatora i organizatora niezbędna. No i ludzie, którym się chce. Niechcący podsłuchałam rozmowę dwóch mężczyzn, którzy stali za mną. Jeden opowiadał drugiemu, dlaczego przyszedł. Bo jakże by nie mógł przyjść! W ubiegłym roku w maju miał operację kolana, toteż na rowerową pielgrzymkę do Częstochowy nie pojechał, lekarz mówił, że za wcześnie i nie da rady. Ale we wrześniu na uroczystości w sanktuarium, które znajduje się w odległości 45 km poszedł już z pielgrzymką piechotą. W połowie drogi zaczęło go kolano boleć, ale wytrzymał i doszedł. Teraz już ma nogę całkiem sprawną, to takie dwie godzinki tutaj to nic takiego, więc jakżeby nie miał przyjść?! Obaj sobie wspominali jeszcze poprzednie misteria, bo tegoroczne było już szóste z kolei.
UsuńNowocześnie ale bardzo wzruszająco opisane Misterium Męki Pańskiej.
OdpowiedzUsuńNajwyższe uznanie Notario...
Dziękuję :-) Cieszę się, że jeszcze w tym gorącym przedświątecznym czasie znalazłaś chwilę na odwiedziny, bo się człowiek tak zakręci, że zapomina, kiedy i gdzie żyje. Pozdrawiam!
UsuńNotario szczęśliwych, spokojnych a przede wszystkim zdrowych Świąt. :) .
OdpowiedzUsuńDziękuję, Tereso. Mam nadzieję, że chociaż już po świętach, nadal cieszysz się radością Zmartwychwstania :-))
UsuńJa samego oglądania w takich warunkach bym nie przeżyła...;o)
OdpowiedzUsuńWydaje Ci się :-) Człowiek nie zna swoich możliwości ;-)
Usuń