poniedziałek, 24 lutego 2025

Van Gogh na scenie

       Za życia sprzedał tylko jeden obraz, a dziś jego dzieła osiągają rekordowe ceny. Słoneczniki - którąkolwiek wersję - kojarzy każdy. Van Gogh inspiruje malarzy, reżyserów, kompozytorów, choreografów. Przed dziesięcioma laty pisałam o multimedialnej wystawie Van Gogh Alive. Już wtedy nowatorskie sposoby przedstawienia obrazów, ich ożywienie i deformacja, wzbudzały oburzenie krytyków sztuki i zachwyt przeciętnego widza. Parafrazując Wyspiańskiego można by powiedzieć: Van Gogh patrzy na mnie ogromny, bo patrzył z tego swojego Autoportretu z zabandażowanym uchem (Autoportret z odciętym uchem). Cóż więc mogliby powiedzieć jedni i drudzy o najnowszym spektaklu baletowym w choreografii Viktora Davydiuka, w którym plamy barwne z obrazów Van Gogha pulsują, przenikają się, wylewają na scenę, nabrzmiewają w abstrakcyjne wzory? 

        Spektakl Van Gogh z muzyką Gabriela Kaczmarka językiem muzyki, tańca i płynnych animacji wykorzystujących obrazy opowiada o tragicznym losie genialnego artysty, którego przeznaczeniem była samotność za życia i pośmiertne zwycięstwo. Całość złożona z dwunastu symbolicznych scen z prologiem prowadzi widza przez etapy duchowego rozwoju artysty aż po mrok śmierci. Każdy etap ilustrowany jest animacjami ożywionych obrazów lub najczęściej ich fragmentów, na tle których obserwujemy coraz bardziej zagubionego w świecie Van Gogha (w jego roli Mykoła Vorivodin, absolwent Kijowskiej Ukraińskiej Akademii Tańca). 

        Nieduży zespół tancerzy, w sumie osiem osób plus postać główna, w choreograficznych układach łączącym klasykę z tańcem nowoczesnym oddziałuje wizualnie, ale wywołuje też silne emocje. W połączeniu z muzyką, w tym solowymi partiami skrzypiec granymi na żywo na scenie (skrzypaczka Paulina Matusiak), porusza głębokie pokłady emocji. patrząc zaś na efekty animacji obrazów ma się wrażenie, z ok to patrzmy na świat oczami malarza, widzimy niebo i gwiazdy tak, jak one je widział, zanim namalował; widzimy eksplozję barw pejzaży w Arles i rozumiemy, skąd ta słynna żółć Van Gogha, która weszła do palety odcieni; widzimy rozkwitające  i przekwitające słoneczniki i wiemy, co go zainspirowało. I na koniec symboliczna scena na tle ożywionych ptaków z obrazu Pole pszenicy z krukami. Viktor Davydiuk przyznaje, że od tego obrazu zaczęło się zgłębianie przez niego życiorysu Van Gogha, stając się zaczątkiem inspiracji, która doprowadziła do powstania baletu. 

        W scenie końcowej po dramatycznej śmierci malarza dochodzi do  symbolicznego gestu nieśmiertelności dzieł Van Gogha. Tancerze wyjmują jakby z niego, z jego ciała chusteczki w różnych kolorach znanych z jego dzieł. Następnie wchodzą miedzy widownię i rozdają wybranym widzom. I do mnie taka chusteczka trafiła. Ma kolor niebieski. 

Van Gogh. Widowisko baletowe

22 lutego, Filharmonia Lubelska

choreografia Viktor Davydiuk

muzyka Gabriel Kaczmarek


Viktor Davydiuk opowiada jak tworzył swój balet

5 komentarzy:

  1. Niesamowite! Jeszcze dzień nie wstał a ja już wielkie przeżycie "zaliczyłam". Wyobrażam sobie jak wspaniale wyglądała całość.
    1. Zazdroszczę Ci tej niebieskiej chusteczki...
    2.Chyba wszystkie "słoneczniki" Van Gogha oglądałam kiedyś w Muzeum Van Gogha w Amsterdamie. Ale to było jakieś 35 lat temu. Teraz te "słoneczniki" są podobno w kilku muzeach na świecie.
    3. Drugiego filmu nie można otworzyć - jest prywatny.
    4. I na mnie "Van Gogh "patrzy ogromny""
    Dzięki serdeczne

    OdpowiedzUsuń
  2. A widzisz, właśnie wpadła mi strona z informacją, że dzień wcześniej wystawiano "Van Gogha" w Warszawie, w Teatrze Palladium... Oni jeżdżą z nim po całej Polsce.
    Widzę, że się wyświetla, że prywatny; nie pamiętam, gdzie go znalazłam, bo wstawiłabym link, gdzie można było obejrzeć bez problemu; może jeszcze znajdę
    Te "Słoneczniki" są tez w kolekcjach prywatnych, bo pamiętam dawno temu, że pisano o zakupieniu jednego z nich przez japońskiego miliardera

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy śniadanku obejrzałam i posłuchałam. Robi wrażenie.
      Dziękuję.

      Usuń
  3. Niebieski to tęsknota...;o) Van Gogh jest dla mnie zawsze żółty...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. No bo jest ta żółć Van Gogha, namalował też taki obraz "Żółty Chrystus", czyli sam wiedział, że żółty to "jego" kolor, ale tam jest tyle innych barw, takich nasyconych, głębokich, mimo tragicznego życia miał bardzo kolorowe obrazy

    OdpowiedzUsuń