To znaczy, ona pewne grała cały czas, bo świętą została, to jej ograniczenia pandemiczne w zaświatach nie obowiązywały, ale ludzkie siły chóralne już owszem, miały zakaz śpiewania. Jeszcze w ubiegłym roku na próżno szukałam informacji o listopadowych koncertach cecyliańskich. Wreszcie w tym roku.. SĄ! Zjechały chóry z całego powiatu. Może i nie z każdej parafii, ale aż siedem. Najstarszy stuletni i najmłodszy piętnastolatek. Najliczniejszy ok. trzydziestoosobowy i najmniejszy kameralny w zaledwie dziesięć osób. Przekrój do wyboru, do koloru. Do koloru też, ponieważ chóry były ubrane ... to znaczy zawsze są ubrane, ale ubrane pod kolor. Jeden miał stroje błękitne, drugi zielone, panie w trzecim w żakietach w kolorze fuksji, w czwartym futrzane poncha i w klasycznej czerni - to panie, panowie w każdym garniturowo pod muchą. Panowie dyrygenci i panie dyrygentki też swoje dołożyli w postaci artystycznego machania rękami. I tak się rozśpiewało towarzystwo, i tak się zakolorowiło mimo mrozu, że półtorej godziny jak z bicza strzelił. A jeszcze patrząc od tyłu na dyrygentów właśnie, zastanawiałam się, który z panów ma dłuższy kucyk: ten młodszy z czarnymi włosami, czy starszy ze szpakowatymi? Artystyczne dusze!
Rozrzut pieśni większy niż paleta barw w strojach. od średniowiecznych, pieśni polskich, przez Psalmy z muzyką Gomułki, przez Scarlattiego, Gounoda, po najmłodszego w tym towarzystwie Sebastiana Szymańskiego (rocznik1982). Scarlatti był przepiękny! A śpiewał go właśnie ten najmniejszy chór kameralny. No, dyrygent ma ambicje, widać! No i kilka pieśni kościelnych, a na koniec Hymn ku czci świętej Cecylii "To Cecylia Męczennica na organach Panu gra" oraz na całkiem sam koniec "Gaude Mater, Polonia" w wykonaniu wszystkich chórów razem. Była moc!
Wyobrażam sobie te MOC.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o te kucyki u artystów to mój starszy wnuk dopiero w przyszłym roku ma zamiar zdawać na ASP... ale kucyka już nosi od jakiegoś czasu ...
No proszę, jakie uniwersalne logo artystów...
UsuńTez lubię, cieszę się, że wróciły koncerty...
OdpowiedzUsuńTo się Duszyczka Notarii uradowała...;o)
OdpowiedzUsuńLudzi było pełno, więc nawet nie tylko moja...
OdpowiedzUsuńWyobrażam sobie, jakie musiało to być niesamowite przeżycie. Sama mam słabość do muzyki chóralnej Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBo to jest specyficzny rodzaj muzyki i śpiewu, archaiczny trochę i niebotyczny zarazem
OdpowiedzUsuń