W jego muzyce słychać przejmujące tony. II część kwartetu smyczkowego pochłania medytacyjnym mrokiem. Dopiero później człowiek zdaje sobie sprawę, dlaczego. Roman Padlewski zginął podczas powstania warszawskiego w wieku 29 lat. Co jeszcze by skomponował, gdyby żył. Pytanie bez odpowiedzi podobnie jak w przypadku poetów Baczyńskiego, Trzebińskiego, Gajcego i innych.
Już przed wojną Padlewski studiował kompozycję i muzykologię, ale kontynuował studia muzyczne także w czasie wojny w tajnym Konserwatorium Muzycznym. Należał do Tajnego Związku Muzyków, w którym działał m.in. w Komisji Szkolnictwa przygotowującej reformę szkolnictwa i program odbudowy instytucji muzycznych po wojnie. Jak podkreśla Izabela Wojciechowska, o Padlewskim można mówić, że był oryginalnym kompozytorem, muzykiem i wirtuozem, a jednocześnie wielkim patriotą. Ukończył Wołyńską Szkołę Artylerii w stopniu podchorążego w 1937 roku i od początku brał udział w obronie wrześniowej, między innymi w obronie Warszawy. W czasie powstania służył w Brygadzie Dywersyjnej pod pseudonimami Skorupka i Kasztan. 14 sierpnia został ciężko ranny na Woli, zamarł dwa dni później w szpitalu polowym.
Kwartet smyczkowy nr 2 powstał w latach 1940- 1942, nic więc dziwnego, że siłą rzeczy dosłuchać się w nim można wojennych reminiscencji. Niskie tony wiolonczeli przejmująco oddają nastrój niepokoju, smutku, żałoby.
Słucham właśnie Kwartet Smyczkowy nr 2. Przejmujące...
OdpowiedzUsuńStokrotka
Jak najbardziej...
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jego muzyka :)
OdpowiedzUsuńJest piękna, tylko taka smutna...
OdpowiedzUsuńPrzy tak czułej Duszy musiałby pewnie emigrować i tułać się po Świecie...
OdpowiedzUsuńAlenie byłby wcale w emigracyjnym losie sam, było takich wielu, a jego muzyka szybciej znalazłaby odbiorców w świecie...
OdpowiedzUsuń