Wśród zamordowanych 11 kwietnia 1940 r. w Charkowie oficerów polskich znajdował się Władysław Sebyła, mroczny katastroficzny poeta, członek grupy Kwadryga. Grupa działała w latach 1927 - 1931 skupiając kilkunastu poetów wokół czasopisma pod tytułem Kwadryga właśnie. W momencie śmierci Sebyła miał 38 lat i zaledwie trzy tomiki poetyckie. Całe archiwum twórcze poety ukrywała i ocaliła z wojennej pożogi jego żona Sabina Sebyłowa z domu Krawczyńska. Trzeba dodać, że oficjalnie pani Sabina nie od razu dowiedziała się, jak i gdzie zginął jej mąż, ale z doniesień publikowanych przez stronę niemiecką po odkryciu zbrodni katyńskiej domyślała się, jaki los spotkał jej męża.
Władysław Sebyła miał także wykształcenie muzyczne, znał i cenił twórczość Szymanowskiego, z którym się przyjaźnił. W twórczości poetyckiej wielokrotnie pojawiają się motywy muzyczne. Pracował też w radiu, gdzie prowadził własną audycję. Był osobowością wielu talentów i zainteresowań. Cenił go Czesław Miłosz, pisząc w Traktacie poetyckim:
W tym wierszu, jakby w testamencie,
Do Światowida przyrównał ojczyznę.
Zbliża się do niej świst i werbli trzask
Od równin wschodu i równin zachodu
A ona śni o brzęku swoich pszczół,
O popołudniach w hesperyjskich sadach.
Czy za to strzelą w tył głowy Sebyle
I pochowają go w smoleńskim lesie?
Miłosz zacytował w powyższym fragmencie frazę z utworu Sebyły: A na zachodzie werbli trzask, pochodzący z wiersza bez tytułu zaczynającego się wersem: I znowu tupot nóg sołdackich/ i grzmiących sotni gwizd kozackich.
Ukryte nawiązania do twórczości Sebyły można znaleźć u innych poetów, jak choćby Zbigniew Herbert, który wiersz Pieśń o bębnie rozpoczyna zwrotką:
Odeszły pasterskie fletnie
złoto niedzielnych trąbek
zielone echa waltornie
i skrzypce także odeszły -
A u Sebyły zaś czytamy przepiękny wiersz Śmierć fletu:
To już ostatni szum, to flet już kona,
Zabrakło krwi i skurczów serca nieustannych.
Cicho się sączy krew z otwartej rany,
I szumi szum najlżejszy na najwyższych tonach.
Zachodni wiatr kołysze wierzbą pustą.
Kołuje niebo młyńskim głazem przywalone.
Już nie ma czego pić zielonym ustom.
To już ostatni szum; to flet już kona.
Władysław Sebyla mieszkał w Warszawie na Pradze na ul. Brzeskiej. W roku 2012 / ktory byl rokiem W.Sebyly/odsłonięto odpowiednia tablicę na jego domu.
OdpowiedzUsuńWspomniałam o tym na str.62 w "Moim Warszawskim zwariowaniu".
Stokrotka
Grupa Kwadryga, do której należał, działała w Warszawie, tutaj zresztą studiował, toteż i Warszawa jest ważna w jego biografii, a pochodził spod Częstochowy, z Kłobucka, gdzie znajduje się jego pomnik
OdpowiedzUsuńIleż to wspaniałych artystów różnego kalibru zabrała nam bezpowrotnie wojna...
OdpowiedzUsuńPrawdziwe i smutne, niestety...
OdpowiedzUsuńWielu młodych poetów, artystów straciliśmy w czasie wojny...wiersz piękny, dlatego go zamieściłam
OdpowiedzUsuń😊
UsuńIluż my mieliśmy poetów w okresie przedwojennym, ilu ich zmarło i zginęło. Chciałam ich sobie wynotować, jeszcze do tego nie doszłam 😉
OdpowiedzUsuńWynotować wszystkich??? Toż to cała encyklopedia będzie :-)
OdpowiedzUsuńChodzi mi tylko o międzywojnie, to chyba dałabym radę😉
OdpowiedzUsuńNp był taki oryginał, bodaj Przysiecki, imię zapomniałam. Inny znów uparł się na tworzenie bardzo trudnej, niezrozumiałej formy poezji, nie bardzo mu szło, młodo zmarł. I wielu innych interesujących jeśli chodzi o twórczość, i o osobowość.
Interesujących było wielu, dlatego myślę, że w ogóle taka encyklopedia by się przydała :-)
OdpowiedzUsuń