poniedziałek, 17 lipca 2023

Duch prowincji

       Każda miejscowość pragnie czymś się wyróżniać. Choć może wypadałoby powiedzieć, że pragną tego  raczej mieszkańcy. A to oryginalna potrawa regionalna, a to strój haftowany, a to tradycje rzemieślnicze, pamięć o dawnych zawodach i tym podobne. Szperacze odnajdują dawno zapomniany przepis na zielone piwo, znawcy historii szczegółowo dokumentują związki miejscowości z jakąś znaną postacią, której stawia się ławeczkę w parku, badacze genealogii odkrywają, kto znany się urodził lub kogo pochowano na miejscowym cmentarzu. Odkrycia stają się elementem edukacji coraz szerszego grona mieszkańców, a z czasem atrakcją mającą przyciągnąć turystów. 

        Niektóre miejscowości mają długie tradycje regionalne. Uzdrowiskowy Nałęczów przez lata szczycił się Pałacem Małachowskich wzniesionym w latach 1771 - 1775. Jako ulubione miejsce autora "Lalki", która powstawała między innymi w pokojach na parterze, był Pałac także siedzibą do 2016 roku Muzeum Bolesława Prusa. Nałęczów miał też szczęście mocno zaistnieć w biografii Stefana Żeromskiego, gdzie pisarz miał niewielką chatkę, dzisiaj siedzibę muzeum jego imienia. na ślady obu pisarzy natknąć się można w wielu miejscach miasteczka. Mniej literacki jest Biłgoraj na skraju Puszczy Solskiej, ale i tu znajdziemy choćby ławeczkę z zasiadającym na niej Izaakiem Singerem, który tutaj przyjeżdżał do dziadków, a między drzewami Skweru Saskiego stoi pomnik Ignacego Krasickiego. Jemu bowiem Biłgoraj zawdzięcza wejście do polskiej literatury. Tradycyjną regionalna atrakcją Biłgoraja jest wszystko, co związane z sitarstwem jako dawnym zajęciem jego mieszkańców, którzy z sitami wędrowali do Besarabii oraz w głąb carskiego imperium. Stąd także sitarz na ławeczce przed miejscowym domem kultury oraz sita witające przyjeżdżających na rondzie wjazdowym do miasta. Rzemiosło i handel służyły rozwojowi Janowa Lubelskiego, wchodzącego w skład Ordynacji Zamojskiej. Dlatego dziś na Rynku stoją symboliczne rzeźby odnoszące się do garncarstwa, piwowarstwa, bednarstwa i sukiennictwa. Czasami nawet najmniejsze miejscowości pretendują do miana stolicy czegoś, jak Szczebrzeszyn, który  od 2016 roku co roku  staje się Stolicą Języka Polskiego, któremu, a jakże! patronują poustawiane w różnych miejscach postacie świerszczy i chrząszczy. 

         Nie łudźmy się jednak, że obejrzenie z zewnątrz jakiejkolwiek atrakcji ujawni nam w pełni ducha miejscowości. Duch ukrywa się w rzeczach na pozór nieatrakcyjnych i codziennych. Duch jest duchem rzeczy i ludzi, przemyka niewidoczny między drzewami. Siedzi na ławeczkach jak w Parku Zdrojowym w Horyńcu. Ławeczki mają obudowę, żeby siedzącym nie kapało na głowę, ale obudowy, no cóż, to szalony projekt Escherowskiego umysłu: asymetryczne, zwichrowane, oczy dostają oczopląsu. Patrzę z jednej strony, patrzę z drugiej, nijak nie wiem, jak to stoi. Podobnie jak nie mogę dociec, jakim sposobem tutejsi mieszkańcy korzystają z publicznej komunikacji. Widziałam autobusy, widziałam wsiadających i wysiadających ludzi, zwiedziłam trzy różne przystanki, ale na żadnym nie widziałam rozkładu jazdy. Tutejsi ludzie muszą mieć fenomenalną pamięć. Widać nie potrzebują rozkładów spisanych na tabliczkach. I pewnie dlatego na pytanie, gdzie mamy wysiąść, gdy przyjeżdżałam na turnus sanatoryjny, kierowca po prostu zawiózł nas - trzy nowe kuracjuszki - pod same drzwi Domu Zdrojowego. W atmosferze Horyńca unosi się duch dawnych właścicieli Ponińskich, dzięki którym zmodernizowano pałac, wzniesiono budynek teatralny, uruchomiono pierwsze uzdrowiskowe łazienki. Niemniej nad wszystkim unosi się także eklektyczny duch sanacji: solidnych stołów i kanap obitych suknem, luster w złoconych ramach, nastrojowych lamp, dźwięcznego fortepianu podczas wieczorów tanecznych i malarstwa Tamary Łempickiej. Cały zestaw przedwojennych akcesoriów w największej kawiarni Sanacja usytuowanej w Parku Zdrojowym. Obok zaś scena letnia i jedna z trzech - które widziałam - podświetlanych fontann, bo jakby nie było, fontanna znajduje się w herbie gminy Horyniec-Zdrój. 

jedna z podświetlanych fontann

herb gminy z fontanną


kawiarniany stolik w Sanacji


odbicie kanapy w lustrze


reprodukcje obrazów Tamary Łempickiej w kawiarni Sanacja


element wystroju wnętrza kawiarni Sanacja

4 komentarze:

  1. Kawiarnia Sanacja w Horyncu Zdroju jest pełna uroku. Bywam w niej często gdy jestem na leczeniu w Domu Zdrojowym.
    Pięknie dziękuję za ciag dalszy o Hiryncu.
    A jeśli chodzi o Nałęczów to narobiłaś mi apetytu...niewykluczone że we wrześniu się tam wybiorę... aby się trochę podleczyć...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
  2. Och, o Nałęczowie można w nieskończoność... czasami za nim tęsknię, ale dawno już tam bywałam i czas pędzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie byłam ani w Horyńcu, ani w Nałęczowie, więc dzięki za wycieczkę...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Znowu do spamu wpadłaś; musisz kiedyś wybrać się te rejony

    OdpowiedzUsuń