czwartek, 28 kwietnia 2022

Między Tarnopolem a Odessą

             Od Tarnopola do Odessy jest ok. 600 km. Oba miasta są stolicami obwodów: tarnopolskiego i odeskiego.  Oba pojawiają się w nieco zapomnianych literackich życiorysach. 

         W Tarnopolu urodzili się Stanisław Lam (1891 - 1965), Ignacy Wieniewski (1896 - 1986), w Starych Brodach pod Tarnopolem Bronisław Marian Miazgowski (1909 - 1981), a w Czortkowie, również w woj. tarnopolskim Józef Żywina (1917 - 1989). Urodzony w Bobulińcach koło Buczacza Stanisław Sobotkiewicz (1914 - 1993 ) w Tarnopolu ukończył gimnazjum nowoklasyczne. Tarnopolską szkołę  średnią ukończył także pochodzący ze Zborowa Szczepan Karol Zimmer (1903 - 1984).

         Z Odessy pochodzili Marek Święcicki (1915 - 1994) i jeden z bardziej znanych poetów XX wieku, rówieśnik II Rzeczpospolitej,  Witold Wirpsza (1918 - 1985). Pomiędzy Tarnopolem a Odessą znajduje się obwód winnicki ze stolicą w Winnicy. Około osiemdziesięciu km na południowy wschód nad rzeką Sob znajduje się miasteczko Daszów, spod którego z miejscowości Frantówka pochodził Karol Zbyszewski (1904 - 1990). Ten z kolei lata szkoły średniej spędził m.in. w Humaniu, położonym jeszcze dalej na wschód, ok.160 km od Winnicy i ok. 270 km od Odessy. 

       Z Tarnopola w ogóle pochodzi wielu sławnych, zasłużonych dla kultury polskiej ludzi, wielkich humanistów, naukowców i odkrywców. Postacią pomnikową w tej plejadzie jest Aleksander Brückner (1856 - 1939), o którym w nekrologu Stanisław Lam, filozof, erudyta, wydawca, publicysta i przyjaciel wielu pisarzy, napisał: Odszedł na dobrze zasłużony odpoczynek osiemdziesięciotrzyletni starzec, który z swej samotni berlińskiej służył Polsce lepiej niż wiele placówek obsadzonych dziesiątkami oficjalnych przedstawicieli.

       Inny wybitny humanista, tłumacz i znawca literatury klasycznej, Ignacy Wieniewski, co prawda urodził się w Tarnopolu, lecz lata szkolne spędził we Lwowie, który na zawsze pozostał w jego biografii duchową ojczyzną, o czym pisał w wydanym w 1970 r. w Londynie "Kalejdoskopie wspomnień": Odyseusz spędził dziesięć lat na wyprawie trojańskiej, drugie dziesięć na tułaczce po morzach i lądach, ale nie przestawał nigdy tęsknić do swojej Itaki, do której w końcu szczęśliwie powrócił. Dla mnie taką Itaką, której zapewne już nie zobaczę, jest Lwów.

      Z kolei twórczość Józefa Żywiny wpisuje się w emigracyjne losy autorów, którzy przeszli szlak bojowy razem z II Korpusem Polskim aż do włoskiej kampanii i bitwy o Monte Cassino.  Wiersze Żywiny znalazły się między innymi w antologii "Nasze granice w Monte Cassino", Rzym 1945, oraz  "Gułag polskich poetów" (2001), on sam zaś publikował na emigracji tomiki poetyckie, jak "Rozmowa z księżycem", Rzym 1945, "Wilcze zioła", Londyn 1958. 

     O zakończeniu szlaku bojowego II Korpusu Polskiego pisał także Marek Święcicki w reportażu "Za siedmioma rzekami była Bolonia. Ostatnia bitwa Drugiego Korpusu Polskiego", Rzym 1945. Pochodzący z Odessy Witold Wirpsza wprowadził do polskiej literatury wspaniałe przekłady wybitnych dzieł światowej humanistyki i literatury: Johanna Huizingi "Homo ludens", Tomasza Manna "Doktora Faustusa" oraz "Śmierć Wergilego" Hermanna Brocha.  Działalność translatorską dzielił wraz z żoną poliglotką Marią Kurecką. Jak wspomina ich syn, poeta Leszek Szaruga (pseudonim literacki Aleksandra Wirpszy): Oboje byli wielojęzyczni. Kłócili się przy dzieciach po niemiecku, gdy  jednak z siostrą zaczęliśmy "łapać", o co chodzi, przeszli na francuski. Oboje znali też angielski i rosyjski (ojciec od dziecka - jego matka, Greczynka z Odessy, nigdy nie zdołała nauczyć się polskiego i rosyjski był ich wspólnym językiem domowym), nadto mama nauczyła się włoskiego i duńskiego. Nie bez znaczenia był fakt, że oboje po porządnych szkołach, świetnie znali łacinę. 

        Wirpsza, humanista z wykształcenia, z zamiłowania muzyk (pianista), w swoich rozważaniach łączył filozofię z fizyką. W eseju "Polaku, kim jesteś?", opublikowanym po raz pierwszy w 1971 r. po niemiecku ("Pole, wer bist du?") dowodził, zwłaszcza zachodnioeuropejskiemu czytelnikowi, że Polska istnieje od X wieku i ma korzenie zachodnie i rzymskie, a nie bizantyjskie. 

        Pochodzące z  odległych obszarów między Tarnopolem a Odessą wymienione postacie łączy nie tylko "kresowość" urodzenia, ale także pewne rysy wspólnego losu, wśród których powtarza się tułaczka i wygnanie. Przeważnie dosyć wcześnie opuszczali swoje "małe ojczyzny", często zmuszeni okolicznościami historycznymi emigrowali i resztę życia spędzili jako emigranci. Stanisław Lam zmarł w Paryżu, Żywina i Zbyszewski zmarli w Londynie, a Ignacy Wieniewski pod Londynem, Sobotkiewicz również w Anglii w Arncott, Miazgowski we Fryburgu, Zimmer w Los Angeles, a Marek Święcicki w Waszyngtonie. Witold Wirpsza zmarł w Berlinie Zachodnim, jednakże jego ciało zostało ekshumowane i przeniesione na cmentarz na Służewie w Warszawie, gdzie obecnie znajduje się wspólny grób jego i jego żony, Marii Kureckiej-Wirpszowej. 

10 komentarzy:

  1. Ciężkie czasy tworzą wspaniałych Ludzi, a bywają miejsca, które dobrych czasów nie znają...;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. To fakt, a weź obecnego prezydenta Ukrainy, w czasach spokojnych nie wiadomo by było, że jest wielki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama przez pierwsze trzy dni jakoś w Niego nie wierzyłam...;o)

      Usuń
    2. Ciekawe, jak się teraz czują ci, co mówili, że Ukraina ma pajaca za prezydenta?

      Usuń
    3. Otóż to, zawodowy komik został bohaterem i na pewno wjedzie do historii jako mąż stanu, podobnie było z Reaganem, śmiano się, że Amerykanie wybrali sobie aktora na prezydenta

      Usuń
    4. @gordyjka, sami Ukraińcy na początku nie wierzyli...

      Usuń
  3. I znowu się dokształciłam. Ta kłótnia fajna Państwa Wirpszów. Anonimowy wyżej to ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I świetnie wyżej napisałaś, jak to nie można sądzić po pozorach.
      Kłótnia w wielu językach daje ogromne możliwości ;-)

      Usuń
  4. Właściwie to nie wiem co napisać. Bo z jednej strony to gdzie się urodziliśmy ma bardzo duże znaczenie, a z drugiej nie ma żadnego. Podobnie jest z naszym pochodzeniem - też nie ma znaczenia i wpływu na to kim zostaniemy.
    To może o wszystkim decyduje przypadek?

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, zapewne, to, gdzie się urodzimy jest wypadkowa skumulowanych wielu przypadków, ale to, kim jesteśmy i ile z miejsca swojego urodzenia będziemy czerpać, zależy już od nas samych i naszych wyborów

    OdpowiedzUsuń