piątek, 8 października 2021

Grają, grają...

      Niektórych spalają nerwy i zapominają, co mieli grać. Tak bywa podczas wielkich konkursów. A ten jest wielki: XVIII Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina 2020/2021. Niestety, przełożony o rok z powodu pandemii, minęło więc sześć a  nie pięć lat od poprzedniej edycji, w której zwycięzcą został Seon-Jin Cho z Korei Południowej. 

      Zakończyły się dzisiaj (wczoraj! jest po północy, jury zbyt długo obradowało) pięciodniowe przesłuchania pierwszego etapu. 87 uczestników zaprezentowało wybrane  ballady, etiudy, nokturny, fantazje... Komentatorzy policzyli, że dziewięcioro uczestników już brało udział w poprzednim konkursie , a nawet jeszcze wcześniejszym. Skoro wiek im pozwolił, a chcą się sprawdzić, mogli wziąć udział i teraz. Górna granicą jest wiek 30 lat, to znaczy z powodu przeniesienia konkursu na rok 2021 może się zdarzyć, że któryś uczestnik ukończy lub ukończył już 31 lat, ponieważ w regulaminie jest napisane, że mogą brać udział urodzeni w roku 1990. 

      Jurorzy muszą mieć ogromną kondycję, słuchając codziennie przez 9 godzin uczestników. I że im się to wszystko nie pomiesza! Mnie się pomieszało już drugiego dnia. Wyszukuję ulubionych utworów, na szczęście nie muszę oceniać i decydować, kto przechodzi dalej. Pojawił się kilka razy mój ulubiony Nokturn Des-dur op. 27, nr 2.  Znane i mniej znane etiudy. O, scherzo też było i Fantazja f-moll. Nie znam co prawda na pamięć wszystkich utworów Chopina, zdarzyło mi się jakiegoś utworu nie rozpoznać. No cóż, potem się okazało, że to nie była wina odsłuchu, tylko posypania się wykonawcy. Nerwy, nerwy. Większość jednak radzi sobie całkiem dobrze. I bywa zabawnie, jak z szukaniem odpowiedniego stołka, który okazał się za niski. 

     Najlepiej nie mieć faworytów, bo i tak wyjdzie, że gdyby to zwykli słuchacze decydowali, do finału dopuściliby co najmniej sześćdziesięciu pianistów, a regulamin pozwala tylko na czterdziestu. W komentarzach na czacie przy każdym niemal nazwisku pojawiały się pewniaki: "To na pewno finalista", "Typuję go w pierwszej piątce", a kolejny ktoś dodawał: "Nie, w pierwszej trójce!".  I tak za każdym razem. Lepiej zostawić ten przykry obowiązek jurorom, niech oni potem zbierają cięgi od wielbicieli salonu odrzuconych.  Ja się poprzyglądam. Pewien Japończyk ma niesamowite dłonie, palce długie niemal jak klawisze, a pływał po klawiaturze jak morska fala. Jeden Polak wzbudził zachwyt tyleż wirtuozerią, emocjonalnością i dramaturgią interpretacji, co fryzurą. Przed wejściem włos pewnie miał uczesany, ale na scenie wszystko się zatraciło, rozwiało, rozcapirzyło. Z kolei Chińczyk (któryś z kolei, bo tworzą najliczniejszą ekipę) odstawił niezły teatr, dał czadu, obawiam się tylko, że grał jakiś swój utwór, a nie Chopina. Kto zainteresowany śledzić wykonawców z każdą nutką, może sobie ściągnąć wszystkie partytury ze strony NIFC.  

      Może to nieładnie zawracać uwagę na nazwiska, ale trudno się oprzeć uśmiechowi, gdy uczestnik ma na imię Shushi, albo nazywa się Bruce Liu. Skojarzenia są automatyczne. Inna sprawa, że wymowa tych azjatyckich imion i nazwisk bywa trudna. Człowiek radzi sobie jak może upraszczając i tworząc skojarzenia z czymś znanym. I jak nauczyć się odróżniać, skoro aż po trzy razy pojawiają się nazwiska Guo, Lee, Li i Kim. i aż sześcioro pianistów  o nazwisku Wang, w dodatku z trzech różnych krajów.  No nie tylko Azjaci są, także innej narodowości, ale co poradzić, że nawet Kanadyjczyk był Chińczykiem? Jak ktoś napisał na czacie odnosząc się do energicznego zakończenia występu: "Kanada kung-fu".  Bywają i śmieszne reakcje kogoś, kto "zabłądzi" na transmisję i dopytuje z czym tu ma do czynienia, a gdy już przeczyta, że to konkurs pianistyczny, pada pytanie czy Horovitz jest w jury.  Dobrze, że o Rubinsteina nie zapytał. 

      I bywają wzruszające opowieści, nie tylko muzyczne. Jak na przykład wywiad z Khozyainovem, który mówił po polsku. Nauczył się specjalnie polskiego po to, żeby przeczytać w oryginale listy Chopina. Tylko podziwiać za motywację i samozaparcie. W zasadzie wszyscy są sympatyczni i mają coś, co ich wyróżniało.  Czasami z twarzy dawało się wyraziściej odczytać emocje niż z samej gry.  Piękne nazwiska, np. Gad Crema - super! Piękne suknie - moja faworytka to cudownie błękitna.  Lub robiło się gorąco od ognistych palców wykonawców wbrew nazwie Etiudy Zimowego Wiatru. 

     A przechodząc do sedna, mamy wyniki. Do drugiego etapu jury zakwalifikowało 45.  pianistów, w tym 9. Polaków. Czyli jury też miało kłopot, a raczej nadmiar, skoro poszerzyło regulaminową listę o pięć dodatkowych osób. A więc Gad Crema przeszedł, "Kanda Kung-fu" także oraz "Bruce Lee", czyli chiński Kanadyjczyk.  Weteranka, ponieważ bierze udział w konkursie po raz drugi, Leonora Armellini też przeszła, za to nie posłuchamy już żadnej pani z Polski. Będzie Khozyainov, pan o imieniu Shushi oraz inny z nazwiskiem Garcia Garcia ( nie pomyłkowe powtórzenie, tak się nazywa). 

      Nie będzie za to niezwykłego Chińczyka, Chao Wanga, który występował jako ostatni i tutaj mi trochę żal. On autentycznie zrobił koncert. Swój, zgodny ze swoją osobowością, fascynujące propozycje interpretacyjne, stworzył niesamowitą atmosferę, przestrzeń do słuchania. Umie przyciągnąć uwagę, gra tak, że chce się słuchać, co będzie za moment. Jest na pewno wielkim pianistą, ale dla jury był za mało chopinowski. Ale mnie naprawdę nie przeszkadzało, że grał nokturn dwa razy dłużej niż zwykle on trwa. Ale JAK zagrał! Trudno, muszę to przeboleć. Od soboty etap II, kolejne odsłony dla tych, którzy się zakwalifikowali. Brawa dla nich. 

     Poniżej załączam występ ostatniego uczestnika Chao Wanga, pierwszy utwór, somnambuliczny Nokturn cis-moll op.27 nr 1. Wciągający! Mimo wolnego tempa nie traci melodyjności, a to duża sztuka. Szkoda, że nie przeszedł do drugiego etapu. 

4 komentarze:

  1. Szczerze mówiąc, byłam bardzo ciekawa Twojego faworyta...;o)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę tego zrobić, byłoby to nieuczciwe i nierzetelne, ponieważ nie udało mi się wysłuchać wszystkich, nie zdążyłam nadrobić wszystkich wykonań,, podczas których byłam w pracy

    OdpowiedzUsuń
  3. Konkurs Chopinowski to dla mnie wielkie przeżycie.Tak się jednak złożyło że tym razem prawie wcale nie mogę słuchać występów uczestników. Wiem jednak i jest mi bardzo smutno że żadna Polka nie przeszła do II etapu...

    OdpowiedzUsuń
  4. No cóż, nie wiem, czy w tej akurat kwestii parytet byłby najlepszym rozwiązaniem...

    OdpowiedzUsuń