Odkąd w pierwszej połowie XIX wieku wybudowano tężnie i zainstalowano wanny do solankowych kąpieli, Ciechocinek z mieściny liczącej niespełna stu mieszkańców zaczął rozwijać się jako miejsce lecznicze dla coraz to liczniejszych kuracjuszy. Dopiero jednak połączenie kolejowe z Aleksandrowem Pogranicznym (obecnie Kujawskim) w 1867 r. otworzyło szersze możliwości. W początkowym okresie zaś najpewniejszą drogą okazała się Wisła. Na linii Warszawa - Ciechocinek kursowały dwa statki parowe, należące do floty hrabiego Andrzeja Zamoyskiego. Podróżować można było I lub II klasą. Co ciekawe, kajuty statków ozdobione były obrazami znanych wówczas malarzy: Juliana Ceglińskiego, Wojciecha Gersona, Franciszka Kostrzewskiego czy Henryka Pillatiego. Malowniczo i sugestywnie opisywał wyładunek Zygmunt Gloger w "Dolinami rzek": Powynoszono z pośpiechem na piasek nasze walizy i cudze a liczne kosze z szynkami i salcesonami, wiezione z Włocławka do jadłodajni ciechocińskich. Powozów w przystani nie było żadnych, tylko zaledwie kilka wózków chłopskich, do których goście cisnęli się jak grzeszne dusze do zbawienia".
Po odzyskaniu niepodległości, od momentu potwierdzenia praw miejskich Ciechocinka, poczyniono szereg inwestycji (o niektórych wspomniałam TUTAJ) w celu rozbudowania możliwości leczniczych i udostępnienia ich kuracjuszom. Nadal jednak w latach 20. połączenie rejsowe było tańsze niż kolejowe.
23 czerwca 1927 r. przystań w Ciechocinku była miejscem niecodziennej, choć zaledwie dziesięciominutowej uroczystości. Zatrzymała się tutaj barka "Mickiewicz", na której z Gdańska do Warszawy płynęła trumna z prochami Juliusza Słowackiego. Na brzegu zgromadził się tłum ludzi, mieszkańców z okolicznych miejscowości. Oficjalna delegacja złożyła u trumny wieniec z napisem "Mocarzowi słowa w hołdzie ludność i goście kąpielowi Ciechocinka". Dalsza część uroczystości odbyła kilka dni później, w dzień po pogrzebie Słowackiego i złożeniu trumny z prochami tego, który "królom był równy" w krypcie na Wawelu. 29 czerwca podczas uroczystej akademii, a właściwie obchodach ku czci Wieszcza, Teatr Pomorski z Torunia wystawił "Horsztyńskiego", a w części muzycznej pojawiła się muzyka Chopina i Moniuszki. Wystąpił wówczas pierwszy wiolonczelista i zarazem dyrygent Filharmonii Warszawskiej, zasłużony pedagog, kompozytor, późniejszy juror wielu międzynarodowych konkursów Kazimierz Wiłkomirski (1900 - 1995).
Jedna z piękniejszych kompozycji Wiłkomirskiego na wiolonczelę:
Jeszcze mnie tam nie widzieli...;o)
OdpowiedzUsuńNic straconego!... Wypróbowałam połączenie kolejowe, niestety, do samego Ciechocinka nie dojeżdża, z Aleksandrowa Kujawskiego trzeba zmienić środek lokomocji
UsuńZ przyjemnością przeczytałam...
OdpowiedzUsuńDziękuję
I fajnie, myślę, że muzyczny kawałeczek też ładny :-)
Usuń