- Jaka jest różnica między dyrygentem a Bogiem?
- Bóg wie, że nie jest dyrygentem.
Ileż to dowcipów wymyślono o dyrygentach. Ile anegdot o nich wciąż powstaje. Niejeden maestro z batutą aż się prosi o parodię. Toteż takowa powstała. Domenico Cimarosa (1749 - 1801) gdzieś w latach siedemdziesiątych XVIII w. skomponował "Il maestro di cappella", operowe intermezzo, w którym główną rolę odgrywa, a właściwie wyśpiewuje basowym głosem maestro musztrujący orkiestrę. Wykonawca partii dyrygenta musi umieć śpiewać i mieć umiejętności aktorskie. Popędza orkiestrę, wymyśla muzyków za fałszowanie (szczególnie kontrabasista ma przechlapane, dyrygent ze złości zabrał mu nuty), naśladuje dźwięki poszczególnych instrumentów podając tempo, a muzycy próbują je odtwarzać. Bufonowaty dyrygent wciąż jest niezadowolony.
W polskim tłumaczeniu śpiewał "Il maestro di cappella" zmarły w ubiegłym roku Bernard Ładysz, a kilka dni temu w nowym tłumaczeniu Rafała Bryndala wykonał je z aktorskim zacięciem Tomasz Konieczny (bas-baryton). Wotan komiczny???? Kto by się spodziewał! Konieczny śpiewa partię Wotana w "Złocie Renu" czy "Walkirii" , tymczasem okazuje się, że jako dyplomowany aktor - ukończył wydział aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej i Filmowej w Łodzi - wykorzystał tutaj swoje nie tylko śpiewacze umiejętności. Podczas występu w ramach Festiwalu Chopin i Jego Europa próbował jako dyrygent despota dogadać się z {oh} Orkiestrą Historyczną. I nawet mu się udało. Toteż wszyscy razem otrzymali duże brawa.
Koncert polskich wykonawców odbył się 17 sierpnia, a poniżej wersja z zupełnie innej parafii, ale również śmieszna. A swoją drogą Tomasz Konieczny w przyszłym roku będzie śpiewał Wotana w Kopenhadze i Zurychu. Czyli powrót do mrocznego emploi, które bardzo do niego pasuje.
(nagranie nie jest z koncertu, który oglądałam, to tylko ilustracja utworu, o którym piszę)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz