Oglądam ja sobie zwykły filmik dla rozrywki, a tu w ścieżce dźwiękowej nagle "Lament Dydony" Purcella. W kluczowym momencie, a jakże. Dla podkreślenia dramatu, ponieważ bohaterka właśnie umierała. Autor ścieżki dźwiękowej wyręczył się Purcellem i nawet nie podano tego w żadnym opisie filmu. Sprawdzałam wszędzie. Nie ma informacji, że to Purcell jest autorem muzyki i nie ma informacji, kto wykonuje. Posłuchałam kilkunastu wykonań i najbardziej zbliżone jest to, choć zapewne nie ono zostało wykorzystane. Ale ładne jest i dramatyczne. Mogłoby być jeszcze słynne koncertowe wykonanie Jessye Norman, aczkolwiek domyślam się, że to mogłoby załamać budżet filmu ;-). Poza tym chciałam zamieścić taką wersję, żeby widok śpiewaczki nie rozpraszał wrażeń muzycznych. Dlatego Leontyna Price.
Notka na tropie przestępstwa...;o)
OdpowiedzUsuńAleż szybka jesteś!
OdpowiedzUsuńNo pewnie, jeśli nie podano autora muzyki i wykonawcy, to chyba jest kradzież i plagiat w jednym
I bedziesz zeznawac w sądzie w sprawie tej kradziezy i plagiatu?
OdpowiedzUsuńBa, pewnie się przedawniło, bo film nie był najnowszy. Kiedyś dwóch muzyków stanęło przed sądem, bo się nawzajem obwiniali o kradzież melodii. Jako rzeczoznawcę powołano znanego kompozytora. Po odsłuchaniu obu piosenek zwaśnionych muzyków sędzia pyta: I jak pan uważa, kto w tym sporze został okradziony?
OdpowiedzUsuńNa to kompozytor: Offenbach!
twórcy filmu wyszli z założenia, że niewielu widzów "słyszy" muzyczną ścieżkę ćwiekową.Nikt nie przypuszczał, że będziesz oglądać:))
OdpowiedzUsuńCzasami muzyka wręcz się narzuca, zresztą w pozytywnym sensie, gdy dopowiada akcję i tworzy atmosferę, tego nie da się nie zauważyć
OdpowiedzUsuń