Cóż robić, gdy otaczający nas świat nie napawa optymizmem? Włączymy telewizję - ponuro i głupio; zajrzymy do Internetu - katastroficznie; otworzymy gazetę - nic ciekawego lub błahostki ze ścianek. A na ulicy pośpiech, nerwówka, irytacja. I upał! Najgorszy ten upał. Gdzieś schować się trzeba. Gdzieś odnaleźć utraconą pogodę ducha. Gdzieś wskrzesić wiarę w dobro i poezję. Gdy w publicznej narracji przeważają pretensje, gniew, rywalizacja i pogarda, gdzie znaleźć oczyszczającą moc bezinteresownej radości życia? Mimo wszystko należy docenić współczesną technikę, bo dzięki niej możemy wyruszyć w podróż do Teatru Licedei i Slava`s Snowshow.
Teatr Licedei powstał w 1968 roku w ówczesnym Leningradzie. Założył go Sława Połunin (właściwie Wiaczesław Iwanowicz Połunin) - klaun. Teatr skupiał klaunów i mimów, a przedstawienia przygotowywał jako spektakle bez słow. No może z jednym wyjątkiem, ale o tym za chwilę. Połunin podobno zainspirował się Chaplinem, ale do szkoły aktorskiej go nie przyjęto z powodu nieprawidłowej wymowy. Został więc klaunem i mimem. Założył teatr, a po upadku Związku Radzieckiego rozpoczął karierę solową, tworząc między innymi znany w całym świecie i wielokrotnie nagradzany spektakl Slava`s Snowshow.
Zaletą teatru mimów jest fakt, że posługuje się uniwersalnym językiem gestów i emocji. Nie potrzeba tłumaczy. Spektakle Teatru Licidei przemawiają wyrazistym makijażem mimów, groteskowymi strojami, karykaturalną grą aktorską i niepowtarzalną poetycką atmosferą. Licedei przez lata wystawiało bardzo różne spektakle, typowo komediowe, kabaretowe, satyryczne, ale wyróżnia je szczególny rys karykatury ośmieszający różne typowe ludzkie zachowania, śmieszności wyłuskane z codziennego życia. Z kolei występy i spektakularne pomysły Slawy Polunina, obok wpisanej sine qua non śmieszności, emanują poetycką aurą. Wspomniany Snowshow bazuje na wspomnieniach i dziecięcej wyobraźni. Klauni robią to, co chcielibyśmy sami zrobić, gdybyśmy się nie obawiali, że narazimy na szwank powagę swojej dorosłości. Dlatego mimowie wciągają do zabawy widzów, obsypują ich śnieznym confetti, wysyłają nad głowami widzów ogromne balonowe kule śnieżne, zasnuwają białą pajęczyną, wyczarowując baśniowy świat nie tylko na scenie, ale i i na widowni.
Rozpoznawalnym znakiem mimów Teatru Licedei są wyraziste stroje. Postacie w zielonych płaszczach, z wielkimi uszastymi czapami, ogromne buty i niesamowity absurdalny makijaż tworzy postacie z pogranicza baśni, snu i koszmaru, ze świata dziecięcej wyobraźni. Nieoficjalny hymn Licedei "Blue Canary" zdecydowanie poprawia humor.
Druga wersja:
A teraz popis Slavy Polunina - skecz "Ptaszki":
Oraz co może się dziać podczas przedstawienia:
Radosny dodatek:
Nie miałam pojęcia, że Ktoś stara się obudzić w ludziach życie !! To taka namiastka posiadania wnuków...;o) Z wnukami wolno wszystko...;o)
OdpowiedzUsuńTeatr ma wielką moc! Zastnawiające, że na widownia jest przede wszystkim dorosła ;-)
OdpowiedzUsuńObejrzałam dopiero pierwszy filmik ... ale już humor mi się znacznie poprawił.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci.
Wrócę wieczorem i pewnie jutro rano.
Wróciłam, jem truskawki i oglądam następne filmiki.
OdpowiedzUsuń:-)
No tak, zamieściłam filmików kilka, bo nie mogłam dokonać selekcji, tak mi się podobają; wciąż wyszukuję nowe :-)
OdpowiedzUsuń