Pisałam kiedyś już o tym, że w powszechnej świadomości dzieła sztuki funkcjonują nie ze względu na swoją faktyczną wartość, lecz mit budowany dzięki popularności. Tłumy się kłębią przed niewielkim portretem Mony Lisy, choć większość nie bardzo wie, dlaczego niby to arcydzieło. Ale mówią, głoszą, popularyzują, więc mus obejrzeć i podziwiać. Jeśli natomiast mitu nie ma, w przewodnikach turystycznych nie opisano, na Instagramie nikt nie zamieścił zdjęcia a biletów przed wejściem nie sprzedają w tasiemcowej kolejce, to nie zorientuje się taki wędrowny łapacz atrakcji, że oto stoi przed arcydziełem. I nie zachwyci się, bo nikt mu nie powiedział, że powinien. Może to i lepiej, bo dzieła sztuki nie są niepokojone i spełniają swoje zadanie. Na przykład wiszą w parafialnym ołtarzu. Jak dwa Tintoretta w kościele Przemienienia Pańskiego w Tarnogrodzie. Te akurat niepokojone były, bo w 1994 roku je skradziono. Złodzieje wiedzieli, że cenne, ale nie na tyle byli obeznani w wartości, aby przewidzieć, że sprzedać ani wywieźć się ich nie da, bo zbyt cenne. Porzucone obrazy znaleziono w opuszczonej stodole w 2000 r. Po tej przygodzie obrazy musiano poddać gruntownej konserwacji. Tintoretto odzyskał swoje miejsce w ołtarzu, wierni odzyskali obrazy, a w międzyczasie dwaj Janowie wyruszyli w podróż do stolicy na Królewski Zamek, gdzie można ich oglądać w Galerii Jednego Obrazu. Czekają tam do 18 lutego 2018 roku.
Św. Jan Chrzciciel i św. Jan Ewangelista, bo o nich mowa, są dziełem Domenica Tintoretta, syna Jacoba Tintoretta (1518 - 1594). Tintoretto senior, wenecki malarz renesansowy, miał siedmioro dzieci, z których troje poszło w artystyczne ślady ojca. Naprawdę nazywał się Robusti, lecz do historii sztuki wszedł jako Tintoretto, a po nim przydomek wraz z pracownią malarską odziedziczył jego syn Domenico (1560 - 1635). W pierwszym okresie twórczości, kiedy Domenico kształcił się pod okiem ojca, widać wiele cech wspólnych w malarstwie obu. Zresztą, wiele prac wykonywali wspólnie, jak Koronację NMP oraz Męczeństwo świętego Stefana w kościele San Giorgio Maggiore i Raj w Pałacu Dożów. Niemniej Domenico szybko się usamodzielnił i zyskał swoją własną klientelę, do której należeli między innymi Małgorzata Austriacka, przyszła królowa Hiszpanii, książę Vincenzo I Gonzaga, książę Arundell, weneccy dożowie, włoscy arystokraci i magnaci z Europy. Znalazł się w tym towarzystwie kanclerz Jan Zamoyski (1542 - 1605), który za pośrednictwem działającego w Krakowie bankiera Sebastiana Montelupiego złożył zamówienie na obrazy do ufundowanej przez siebie kolegiaty w Zamościu. Kolegiatę wzniesiono według planu architekta miasta idealnego, czyli Bernarda Moranda, który wykonał też projekt głównego ołtarza. Zamoyski zadbał też o jej wyposażenie, czego dowodem dokładne zapisy znajdujące się w testamencie sporządzonym w 1601 roku. Zależało mu, aby wyposażenie ufundowanej kolegiaty prezentowało najwyższy poziom artystyczny, toteż zamierzał nawet sprowadzić malarza z Włoch. Kiedy się to nie udało ze względu na ogrom zamówień, jakie otrzymywali malarze włoscy z całej Europy, za pośrednictwem Montelupiego, który z kolei zatrudnił do zadania kupiecko-bankierską rodzinę Capponich w Wenecji, kanclerz zamówił obrazy dwóch swoich patronów, św. św. Janów u Domenica Tintoretta.
Na uwagę zasługuje fakt, że wykształcony humanista Zamoyjski miał bardzo określoną wizję dzieł i podał wręcz szczegółowe dyspozycje co do sposobu przedstawienia postaci a nawet kolorystyki. Obie postaci zostały przedstawione w całości na tle pejzażu. Św. Jan Chrzciciel jest młodszym mężczyzną o ciemnym zaroście, a św. Jan Ewangelista jako starszy z już posiwiałą długą brodą i łysiną z przodu, podpierający o ciało rozłożoną wielką księgę. Atrybutami Jana Chrzciciela są kostur zwieńczony krzyżem z napisem na wstędze ECCE AGNUS DEI oraz baranek u jego stóp. Zgodnie z ewangelicznym przekazem ubrany jest w skórę nałożoną na tunikę. Z kolei postać Jana Ewangelisty, poza księgą, czyli Apokalipsą, dopełniają orzeł i złoty kielich, z którego czary wysuwa się wąż. Obaj Janowie mają twarze zwrócone ku górze, Ewangelista nieco bardziej w lewo (nasze prawo). Nad głowami widnieje świetlisty obłok, a w dalszym tle niebo, niżej skalisty pejzaż, przy czym za Janem Chrzcicielem jest więcej szczegółów, gdyż można tam odnaleźć rzekę, pagórki i dwie budowle: jedną w ruinie i drugą piękną świątynię z błyszczącą kopułą. Pejzaż za Janem Ewangelistą utrzymany jest w nieco ciemniejszej tonacji, a daleko, daleko są podobno wyobrażone górskie szczyty przykryte śniegiem, co jednak trudno zobaczyć. W każdym razie wszystkie szczegóły dość łatwo zinterpretować w kontekście roli jaką odegrali obaj święci w historii Zbawienia.
Co jest charakterystyczne dla twórczości Domenica Tintoretta w ogóle? Na przykład postawa świętych w kontrapoście - z wysuniętą jedną nogą do przodu, gdy tułów skręcony jest w stronę przeciwną. U Jana Chrzciciela wyraźnie widoczną, ponieważ nogi ma odkryte. Wyrazista gestykulacja i ułożenie głowy są czytelne i plastycznie wydobyte. Domenico zyskał sławę jako wytrawny portrecista i tutaj także widać, ile emocji wyrażają twarze świętych. Poza tym szczegółowość pejzaży tworzących tło. Gdy patrzymy z prawej strony obu postaci, za fałdami szat Ewangelisty można dostrzec jeziorko, nad którym rośnie drzewo, a za plecami Chrzciciela między łagodnymi pagórkami wije się coraz wyżej rzeka, prawdopodobnie w nawiązaniu do sceny chrztu Jezusa w Jordanie. Zwróćcie uwagę na misterny węzeł zawiązany na szacie Jana Ewangelisty. Wyznacza jakby środek ciężkości całej postaci.
Docelowo Jan Zamoyski zamówił cztery obrazy, gdyż w centrum ołtarza miał się znaleźć wizerunek św. Tomasza Apostoła z Jezusem Zmartwychwstałym (kolegiata zamojska jest pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła), a w zwieńczeniu wizerunek Boga Ojca. Po przenosinach (w 1782 r.) ołtarza z kolegiaty zamojskiej (do której zamówiono całkiem nowe wnętrze w stylu rokokowym, co zresztą nie zostało zrealizowane i ostatecznie powstał ołtarz rokokowo-klasycystyczny) do parafialnego kościoła Przemienienia Pańskiego w Tarnogrodzie obrazy te zaginęły, a zachowały się tylko tylko dwaj Janowie. I dlatego tylko te dwa obrazy wyeksponowano w Galerii Jednego Obrazu na Zamku Królewskim i dlatego o nich napisałam ;-)
TU można zobaczyć obrazy i opis wystawy
Dziękuję Notario.
OdpowiedzUsuńMoze zdążę do 18 lutego przyszłego roku.
:-)
Zachęcam :-) Trzeba tymi krętymi schodami zejść na sam dół i tam przez Salę Poselską przejść do samego końca.
UsuńDziękuję za tak ciekawy opis:)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuje i witam serdecznie :-)
Usuń:):):
UsuńTo jednak jestem odmieniec...;o) Na Mona Lisę nawet nie spojrzałam, chociaż po tłumach od razu wiedziałam gdzie wisi...;o)
OdpowiedzUsuńChodzenie bocznymi ścieżkami pozwala lepiej widzieć :-)
Usuńwydaje mi się, ze spojrzenie Jana Ewangelisty wyraża coś na kształt zaskoczenia, zdziwienia.
OdpowiedzUsuńNapisałam tak, by nie poddać się sugestywnemu opisowi:))
Historia bardzo ciekawa, obrazów, oczywiście.
Ale ja nie napisałam, jakie emocje, a zaskoczenie też nią jest ;-)
Usuń