Umberto Giordano (1867 - 1948) ma w dorobku kilkanaście oper, ale tylko dwie z nich zyskały sławę szczególną: "Andrea Chenier" (1896) i "Fedora" (1898). Ta druga w zasadzie po pierwotnym sukcesie premiery w Mediolanie, a następnie na światowych scenach operowych straciła aż tak wielkie zainteresowanie. Wykonuje ją się rzadko. W Polsce od premiery w 1910 roku minęło ponad osiemdziesiąt lat do ponownego wystawienia w 1994 roku w Teatrze Wielkim Operze Narodowej. W obecnym sezonie "Fedorę" postanowiła przypomnieć Metropolitan Opera w doborowej obsadzie z Piotrem Beczałą w partii hrabiego Lorisa Ipanowa.
Piotr Beczała od lat uznawany jest za jednego z najwybitniejszych (jeżeli nie najwybitniejszego) tenora lirycznego. Od 2006 roku regularnie pojawia się w obsadzie wielu oper w Metropolitan Opera w Nowym Jorku, skąd transmitowane są na cały świat w ramach programu Metropolitan Opera Live in HD. 14 stycznia, wczoraj, mogliśmy słuchać właśnie "Fedory" a przy okazji nie tylko posłuchać świetnego polskiego tenora, ale i przypomnieć sobie, że w operze tej występuje wątek polski.
W drugim akcie jednym z epizodycznych bohaterów jest polski pianista Bolesław Łaziński. Pojawia się jako nowy narzeczony głównej bohaterki, Fedory, a przy tym daje koncert w stylu dziewiętnastowiecznych salonowych spotkań. Łaziński, przedstawiany jako uczeń Chopina, gra akordy z Poloneza A-dur Chopina oraz wykonuje nokturn własnej kompozycji, ale jako żywo przypominający kompozycje jego mistrza. Przy muzyce iście więc chopinowskiej, bez udziału orkiestry, rozgrywa się dramatyczna scena "przesłuchania" Lorisa Ipanowa przez Fedorę żądną zemsty za zamordowanie poprzedniego narzeczonego, a tym mordercą jest właśnie Ipanow.
Mamy więc w obecnej realizacji "Fedory" w MET dwa polskie wątki: polską muzykę i polskiego pianistę w treści opery oraz polskiego tenora w głównej partii męskiej, którą podczas premiery w 1898 roku wykonywał Enrico Caruso.
Ciekawostka - pianista grający partię Bolesława Łazińskiego
A tu nagranie z próby - Piotr Beczała w arii "Amor ti vieta"
Sonia Jonczewa jako tytułowa bohaterka zachwyciła głosem i grą aktorską. Piękna scenografia i kostiumy. Szkoda, że ta opera jest rzadko wystawiana na scenach teatrów operowych.
OdpowiedzUsuńO tak, nawet się zdziwiłam, że Jonczewa ma tak potężny, głęboki głos; o całej operze i pozostałych wykonawcach zamierzałam napisać później, na razie początek, ale skoro temat się rozwija, może wystarczy...
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj przyszłam do Ciebie na koncert... ale lepiej późno niż wcale...
OdpowiedzUsuńA otworzyłaś nagranie z linku na fioletowo z odtwórcą Łazińskiego? Bo on tam opowiada o swojej roli i muzyce Chopina, wypowiedź jest po angielsku, więc to coś dla Ciebie
OdpowiedzUsuńDopiero teraz..
UsuńZawsze uważałam że te "typy od muzyki poważnej to typy wyjątkowo inteligentne.".. .:-)))
To nie ulega wątpliwości, do muzyki poważnej trzeba nieco wyższej inteligencji niż przeciętna
UsuńKolejny polski wątek we włoskiej operze: Amilcare Ponchielli (1834 - 1886) "I Lituani" - libretto wg poematu Adama Mickiewicza "Konrad Wallenrod".
OdpowiedzUsuńO tak, dzięki za przypomnienie, nawet niedawno Opera Wileńska przypomniała ten utwór, była transmisja, ale ponieważ nie słuchałam, nie pisałam o tym; podobnie w ubiegłym roku na Szalonych Dniach Muzyki wiele utworów muzycznych na kanwie twórczości Mickiewicza prezentowano, ale nie było mnie tam; nawet Mahler komponował pod wpływem Mickiewicza :-)
OdpowiedzUsuńZa wysokie progi na gordyjskie nogi...;o)
OdpowiedzUsuńNie doceniasz się!... O Chopinie słyszałaś? Słyszałaś. O Metropolitan Opera słyszałaś? Słyszałaś? To niczego więcej nie trzeba... Reszta jest w poście powyżej ;-)
OdpowiedzUsuń