sobota, 10 lutego 2018

Od czerwieni do mistyki

      Zaczęło się od portretu na plakacie.  Od razu pomyślałam, że muszę to zobaczyć osobiście. A kiedy okazało się, że organizowane jest zwiedzanie z kuratorem wystawy, a więc będzie można dowiedzieć się czegoś więcej, plan wyjazdu momentalnie się wykrystalizował. I tak oto zachwycająca "kobieta w czerwieni" urzekła mnie jak niegdyś Chrisa de Burgha. Tak mi się skojarzyło od razu z jego piosenką.

      Lady in red w dwóch odsłonach:

Portret Wandy Hoffmanowej (Dama w czerwieni) na plakacie wystawy malarstwa Antoniego Michalaka w Muzeum Lubelskim na Zamku


I piosenka z dawnych lat, śpiewa Chris de Burgh:



       W oryginale,  gdy stoi się przed obrazem 109 na 80 cm, portret wywiera niesamowite wrażenie owym niezwykłym intensywnym odcieniem czerwieni, dopełnionym szminką, a skontrastowanym z białą bluzką. Zresztą wszystko w tym portrecie jest doskonałe: uniesiona prawa dłoń kobiety przypomina podobny gest Damy z łasiczką, delikatny uśmiech jak Giocondy, zamyślone spojrzenie w dal, a jakby zwrócone w głąb siebie,  zawadiacki kaszkiet i drewniana ławeczka czy stołek, na kórym usiadła, wielość odcieni tła, z którego czerwień kostiumu wyrywa się i wylewa wprost na widza. Piękny!
       W malarstwie Antoniego Michalaka (1902 - 1975), twórcy prawie zupełnie zapomnianego - jakże niesłusznie! - portrety stanowią znaczący dorobek. I chociaż, bywało, malował często na zamówienie czy po prostu dla pieniędzy, stosujac konwencjonalne sposoby hieratyzacji kościelnych i uniwersyteckich dostojników, w przypadkach osób, które dobrze znał i z którymi łączyła go głębsza nić porozumienia, pozwalał sobie na czułość, delikatnośc i wnikliwość, które odkrywały psychologiczną głębię postaci. Taki jest portret ojca namalowany zwykłą kredką na papierze przez zaledwie dwunasto- trzynastoletniego chłopca, taki też późniejszy portret słynnego kazimierzowskiego ślepca Kozdronia i taki "Portret Reginy Lewensztajn" (Portret pani z pieskiem), który olśniewa doprecyzowanymi detalami, kolorystyką i światłocieniem.


      Jak wspomniałam, na wystawie i w dorobku malarza portrety są dominującą formą twórczości. Nie sposób wymienić nawet tych, które wyróżniają się poziomem artystycznym. A przecież znajdziemy równie ciekawe i zastanawiające formą i ujęciem inne tematy. Stosunkowo najmniej, bo w zasadzie tylko jeden obraz z martwą naturą. Za to jaką!


To, co dzieje tutaj po lewej stronie obrazu jest wprost niewiarygodne. Jakaś leśmianowska materializacja wprost z niebytu. Niestey, Michalak  n i e   m a l o w a ł  martwej natury. Jest jeszcze kilka zaledwie dzieł o tej tematyce. Czy nie chciał? Czy go to nie interesowało? Czy uważał, że nie potrafi?... Nie wiadomo.
       Więcej nieco zainteresowania poświęcił pejzażom, w tym różnym ujęciom ulubionego miasteczka, w którym spędził niemal całe artystyczne życie, począwszy od pierwszych zauroczeń w 1923 roku. Tym miasteczkiem był Kazimierz Dolny, późniejsza mekka wielu polskich malarzy. Antoni Michalak uwiecznił Kazimierz w różnych porach roku. Na wystawie obejrzeć można Kazimierz zimą i latem. Portrety zimowe z iście fałatowskimi zwałami śniegu. Rozpoznawalna panorama miasta przyciągała malarza urokiem uliczek, zamkowych ruin i specyficzną topografią.


         Kazimierz Dolny ważną rolę odgrywa w kolejnej odsłonie malarstwa Michalaka - mianowicie w malarstwie religijnym. Tematykę tę umiejscawia na tle szczegółów topograficzno-architektonicznych miasteczka. Tak jest np. na obrazie "Stygmatyzacja św. Franciszka". Daleką panoramę Kazimierza Dolnego z trzema charakterystycznymi budowlami:  wieżą, ruinami zamku i farą odnajdziemy na obrazie "Trójca  Święta".  Mało tego,  malarz umieścił na obrazie także koryto rzeki,, przypominającej Wisłę, a na dalszym planie po jej drugiej stronie na wynisołym wzgórzu ruiny zamku, które  zidentyfikować można jako Janowiec.
         Dochodzimy w ten sposób do kolejnej odsłony tajemnic malarstwa Antoniego Michalaka. Tak jak potrafił nadać indywidualny i nieraz bardzo osobisty rys portretowanym osobom, tak jego malarstwo religijne ma specyficzny subiektywny charakter. Ciekwostką jest, że większość tych dzieł powstawała na zamówienie jako wystrój kościołów. Malarz trzyma się więc oficjalnej teologicznej treści. A jednak po pierwszej wystawie jego dzieł wspólnie z innymi członkami Bractwa św. Łukasza, do którego należał, napisano, że jego obrazy relgijne "można podziwiać, ale nie modlić się przed nimi".  Mimo wierności tradycji, świadomego nawiązywania do kanonów malarstwa dawnego, mimo obecności w jego obrazach widocznych nawiązań do gotyku, malarstwa renesansowego czy barokowego, były jego dzieła jak na owe czasy nowatorskie. I właśnie, proponowały inne, subiektywne odczytywanie sacrum i sakralnej tematyki znanej czy to  z oficjalnego nauczania Kościoła, czy  z apokoryfów. Na niezwykłym i wstrząsającym obrazie "Ukrzyżowanie z Marią Magdaleną" umieszcza artysta nie tylko znane z ewangelicznego przekazu postacie, ale też łączy z nimi treści apokryficzne, każąc chociażby św. Janowi w wyciągniętej dłoni trzymać kielich, do którego spływa krew z przebitego boku Jezusa. To jednak postać Marii Magdaleny stała się przyczynkiem małej dyskusji między zwiedzajacymi, ponieważ trzyma ona u stóp Jezusa białą chustę. Skojarzenie ze św. Weroniką nasuwa się samo, jednakże to nie jest chusta św. Weroniki! Nie ma na niej odbicia twarzy, nie ma wizerunku Ukrzyżowanego. Jest biała i trzymana tak, jakby  miała na nią spływać krew ze stóp Jezusa. A może to nawiązanie do przypowieści o jawnogrzesznicy, która obmyła stopy Jezusa łzami, namaściła olejkiem i wytarła własnymi włosami? W niektórych egzegezach utożsamia się ją właśnie z Marią Magdaleną. W każdym razie takie dziwne pomysły sprawiały, że mimo formalnego tradycjonalizmu obrazy Michalaka wzbudzały kontrowersje. Ja jednak zwróciłam uwagę na sam sposób sportretowania postaci Magdaleny. Mimo wszelkich różnic dramatyczność przedstawienia przypomina mi "Ukrzyżowanie" Grünewalda.


Antoni Michalak "Ukrzyżowanie z Marią Magdaleną", detal

           Jest kilka obrazów o szczególnie oryginalnym rozwiązaniu kompozycyjnym. I tak nietypowe ujęcie Świętej Trójcy zobrazowane jako mistyczne zdjęcie z krzyża. Bezwładne ciało Chrystusa z ugiętymi kolanami podtrzymywane jest przez Boga Ojca, przedstawionego jako cierpiący starzec w koronie. Pod drugiej stronie Duch Święty jako gołębica, niemniej skrzydła zgoła bardziej orła przypominają niż gołębia. Obrazem bliźniaczym jest monochromatyczne "Złożenie do grobu", na którym ułożenie ciała Chrystusa jak i szat, prześcieradła są identyczne jak w porzednim, a na obu obrazach przypominają gotyckie draperie postaci z ołtarza Wita Stwosza.
     

        Cóż więcej? Jedna zrealizowana polichromia z aniołami jak u Giotta, kilkanaście projektów witraży, z których nieliczne zostały zrealizowane, cykl obrazów ilustrujacych ważne wydarzenia historyczne z dziejów Polski, m. in. "Chrobry wbijający pale w Odrę", św. Barbara przedstawiona jako patronka śmierci zamykajaca oczy zmarłemu wypisz wymaluj jak uosobienie śmierci na słynnym obrazie Malczewskiego... Monumentalna "Śmierć matki", dzieło wstrząsające, niedokończone, nikt nie wie, dlaczego.  Można przed nim stać godzinę i podziwiać z jednej strony realizm detali, z drugiej symbolikę  gestów, a z trzeciej fenomenalną kreskę widoczną spod  niedokończonego nałożenia farby. Michalak nie należał do żadnej awangardowej grupy, a przeciwnie, był członkiem wspomnianego Bractwa św. Łukasza, które pod egidą Tadeusza Pruszkowskiego z założenia było grupą kontynuatorów tradycyjnych wzorców malarstwa. A jednak indywidualizm twórczy daje o sobie znać i zwłaszcza dzieła z okresu XX-lecia znamionuje kunszt warsztatowy, odkrywcza kolorystyka, kompozycyjne eksperymenty i nowatorksie łączenie różnych wątków, skojarzeń, motywów.
        W latach powojennych coraz mniej w malarstwie Michalaka oryginalnych poszukiwań. Malarstwo sakralne i portretowe wykonywane na zamówienie pozwalało mu żyć i utrzymać rodzinę. Jego obrazy znajdują się w licznych kościołach Lubelszczyzny i kraju, nieraz w całkiem małych zapomnianych miasteczkach i wsiach. Zdobią kościoły i - wbrew obawom krytyki - ludzie się przed nimi modlą: w Lądzie nad Wartą, Puławach, Górecku Kościelnym, Tymienicy Nowej, Kazimierzu Dolnym,  Gorzkowie, Tereszpolu, Sokolnikach, Garbowie, Gorajcu-Starej Wsi, Czemiernikach, Suszcu, Wąwolnicy, Zagłobie (polichromia), we Wrocławiu (katedra), w Kościerzynie, Lublinie (kościół Jezuitów) oraz w niektórych zbiorach diecezjalnych. Jeśli tam będziecie, zwróćcie uwagę na nazwisko Antoniego Michalaka, chłopskiego syna z Mazowsza, który obrał własną drogę twórczą nie oglądając się na mody i trendy, a ukochał Kazimierz Dolny nad Wisłą na Lubelszczyźnie.

Autoportret młodzieńczy i autoportret ostatni, na rok przed śmiercią

Wystawa malarstwa Antoniego Michalaka, Muzeum Lubelskie na zamku, styczeń - kwiecień 2018
       Mam z wystawy grubaśny katalog, a właściwie album z opracowaniem tematyki malarstwa Michalaka, jego warsztatu, znaczących dzieł. Nie czytałam jeszcze. Wszystko, co napisałam jest wrażeniem na gorąco, subiektywnym, wzbogaconym kilkoma ciekawostkami usłyszanymi podczas oprowadzania po wystawie. Gdy przeczytam mądrości zawarte w książce, może się okazać, że napisałam bzdury. Ale drugiego wpisu nie będzie. Najlepiej zobaczyć osobiście i sobie wyrobić własny osąd ;-)

10 komentarzy:

  1. Tak właśnie myślałam, że jeszcze w nocy napiszesz. Widziałam o wystawie malarstwa Antoniego Michalaka na Zamku Lubelskim - tym bardziej mi przykro, że nie mogłam przyjechać. Ale może jeszcze na wiosnę uda mi się pojechać...
    A wiesz, że w ostatnim tygodniu stycznia byłam w Miasteczku i mieszkałam blisko dworku z kolumienkami, w którym kiedy śmieszkał malarz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włąściwie to miałam nie pisać od razu, bo wróciłam późno, ale ponieważ wypiłam sporo kawy, okazało się, że nie mogłam zasnąć i zaczęłam notować wrażenia i tak już poleciało ;-)

      Usuń
    2. A wiesz, że Muzeum Nadwiślańskie w Kamienicy Celejowskiej w Miasteczku było w tym czasie zamknięte? Z pewnością było to związane z wypożyczaniem i przewożeniem do Lublina obrazów Michalaka, bo dużo ich tam na stałe jest.

      Usuń
    3. Być może, ale na wystawie jest też dużo obrazów znajdujących się w zbiorach prywatnych, zwłaszcza rodziny, rzadko udostępniane lub wcale. I są też obrazy ołtarzowe z niektórych wspomnianych kościołów. Tak więc okazja niepowtarzalna.

      Usuń
    4. Przysięgam, że pojadę.
      :-)

      Usuń
    5. Aż takich deklaracji nie oczekuję ;-) Ale obiektywnie rzecz biorąc, warto.

      Usuń
  2. Piękne te portrety. Pozdrawiam Notario.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, a było ich dużo więcej. Witaj po długiej nieobecności :-)

      Usuń
  3. Ślicznie skomponowany post. Karmię uszy, oczy i serce:))
    Dlaczego Michalak jest tak mało znany? Portrety przecudne, w obrazach religijnych pewnie ważne były sugestie zamawiających. Niestety, koleje życia wielkich pokazują, że Sztuka wymaga wyrzeczeń i absolutnej wierności:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, też uważam, że jak na pisanie od razu na czysto, bez brudnopisu, bez porawek, nawet mi się udał, tylko wciąż jakieś literówki znajduję. Musze sobie sprawić porządny aparat fotograficzny, bo to, co czasami wychodzi w komórce, nie nadaje się do oglądania.
      W obrazach religijnych często Michalak przemycał swoje własne pomysły i to wywoływało różne reperkusje, ale kreskę miał świetną i najlepsza część wystawy to między innymi rysunki.

      Usuń