piątek, 11 sierpnia 2017

Centrum polszczyzny

       Myślałby kto, że w Soplicowie? Wcale nie, bo w Szczebrzeszynie, gdzie już po raz trzeci odbywa się Festiwal Stolica Języka Polskiego. Tylko tutaj można raz w roku w ciągu tygodnia spotkać poetów i pisarzy z całej Polski, a towarzyszą im aktorzy czytający wielką literaturę klasyków i bajki dla dzieci, muzycy, piosenkarze i śpiewacy kończący każdy dzień innym koncertem. Niektórzy z nich, jak Urszula Kozioł pochodząca z tych stron (z Biłgorajszczyzny - ok. 35 km od Szczebrzeszyna), Wiesław Myśliwski, Mariusz Szczygieł, Michał Rusinek czy pieśniarz Adam Strug są tutaj po raz kolejny. Każdego dnia odbywają się spotkania autorskie z kilkoma twórcami jedno po drugim. Chcąc być na wszystkich, trzeba mieć dobrą kondycję. Pomagają w tym nieco rozstawione wokół namiotu festiwalowego leżaki, na których w chwilach newralgicznych można wygodnie ułożyć kręgosłup. Oczywiście tylko wtedy, gdy akurat nie siedzimy przed sceną pilnie wsłuchując się w wystąpienie ulubionego pisarza/poety/poetki/pisarki/aktora/aktorki lub nie stoimy akurat w kilometrowej kolejce po autograf ;-)
       W każdym razie jest wybór, są miękkie i twarde krzesełka, są leżaki, jest festiwalowa księgarnia, gdzie można kupić książkę każdego autora prezentującego się na festiwalu oraz kilku innych. Dla smakoszy jest stoisko z kawami świata zamojskiej Palarni Galicya Cafe (kupiłam kawę z Dominikany), w pobliżu jest co zjeść, są stoliki, jest parking niespecjalnie zapchany, i - uwaga! - jest nagłośnienie, więc kiedy z olbrzymią tysiącstronicową cegłą stałam w kolejce po autograf do Jacka Dukaja, spokojnie mogłam równocześnie słuchać wspaniałej poetyckiej opowieści Urszuli Kozioł. Z boku natomiast, gdzieś z pozanamiotowych błoni dobiegał emocjonalny głos Andrzeja Seweryna przygotowującego się do występu.
        Aktualnie więc czytam zakupione podczas festiwalu "Pypcie na języku" Michała Rusinka, to znaczy już przeczytałam, bo jest to rzecz dowcipu niezwykłej lekkości, czytam "Lód" Dukaja, co miałam zamiar zrobić od dawna, tylko nie było odpowiednich upałów, żeby z rozkoszą zanurzyć się w Kraj Lodu stworzony przez pisarza, któremu towarzyszę czytelniczo od momentu debiutu, powracam wyrywkowo do "Klangoru" Urszuli Kozioł, poetki obecnie bez wątpienia znajdującej się na podium polskiej poezji. A festiwal trwa jeszcze, kończy się jutro. W internecie można znaleźć program. Każdy chętny jeszcze zdąży dojechać :-)

6 komentarzy:

  1. No niestety, ja już nie zdążę pojechać.
    Podwójnie Ci dziękuję za to sprawozdanie ze Szczebrzeszyna w którym chrząszcz brzmi w trzcinie.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za rok kolejna odsłona - mam nadzieję, zarezerwuj sobie czas,zamiast chrząszcza był chór Kairos - pisałam o nich kiedyś,na starym blogu, śpiewają cudownie:-)

      Usuń
  2. Słuchałam o tym Festiwalu w Radiu. Impreza cudowna, chętnie bym się tam znalazła.
    Pozdrawiam Notario. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej warto posłuchać,obejrzeć i być tutaj:-)

      Usuń
  3. Unikałam zawsze tego typu imprez, a chyba źle robiłam. To kiedy następny?

    ps. czytałam jakiś duży artykuł o tym spotkaniu, ale Twoje kilka słów jest bardziej klimatyczne i zachęcające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo widzisz, jest różnica czy taka impreza odbywa się gdzieś w wielkim mieście czy w samej stolicy, czy gdzieś na prowincji,tu jest inaczej:-) Za rok będzie kolejny raz - początek sieprnia, nie wiem jeszcze kiedy, trzeba śledzić program pod nazwą Festiwal Stolica Języka Polskiego.

      Usuń