wtorek, 22 marca 2016

Czas wyostrza spojrzenie

          Lekcja polskiego Anny Bojarskiej po raz pierwszy zaistniała na scenie w 1988 roku w Teatrze Powszechnym. Treść dramatu pierwotnie pojawiła się w eseju Bojarskiej Śmierć Kościuszki, który Łomnicki zaadaptował jako monodram. Andrzej Wajda zachęcony przez niego do zapoznania się z tekstem, namówił Annę Bojarską do napisania sztuki, którą potem wyreżyserował, obsadzając w rolach głównych Tadeusza Łomnickiego w roli Kościuszki i Joannę Szczepkowską jako Emilię Zeltner. Treścią dzieła są ostatnie lata życia Naczelnika Powstania spędzone w Szwajcarii w Solurze.
           Tak się składa, że Fundacja Kresy 2000 przygotowała nową realizację dramatu, którego reżyserii podjął się Zdzisław Wardejn, występujący także w roli głównej. Przedpremierowy pokaz dla sponsorów, dziennikarzy, recenzentów i ludzi kultury miał miejsce w niedzielny wieczór. Nie wiem, do której grupy mnie zaliczono, ale zostałam zaproszona ;-) i po raz pierwszy piszę recenzję przedpremierową.       
           Lekcja polskiego rozgrywa się w Szwajcarii, w Solurze. W wynajętym mieszkaniu starszy pan udziela Emilii, młodej córce gospodyni lekcji historii, geografii i, na życzenie samej zainteresowanej, polskiej gramatyki. Bohater, którego nazwiska na początku nie poznajemy, opowiada o powstaniu kościuszkowskim, o roli Tadeusza Kościuszki, jego przysiędze na Rynku w Krakowie, o rosyjskim więzieniu. Drażnią go pytania młodej panny, ale opowiada o swojej pierwszej miłości. Był nikim, gdy zakochał się w arystokratce z wzajemnością z jej strony. Chcieli razem uciec, ale rzecz się wydała i pechowego absztyfikanta służba obiła kijami na oczach panny. Koniec idylli.
      W scenie drugiej starszego pana odwiedza dama - wkracza arystokratka, księżna Lubomirska. W scenie pełnej napięcia dama wita gospodarza jego prawdziwym nazwiskiem: Generale Kościuszko! Młoda panna otwiera oczy ze zdumienia: to on, ten miły starszy pan, który wynajmuje mieszkanie u jej matki, opowiadał cały czas o sobie! Stary, schorowany Kościuszko również zaniemówił i dopiero młoda uczennica po cichu mu przypomina, że powinien dostojną księżnę poprosić, żeby usiadła.  Księżna po kobiecemu odczytuje uporczywe wpatrywanie się gospodarza w jej twarz: Wiem, jestem stara, na co Kościuszko odpowiada: Oboje jesteśmy starzy, tyle czasu upłynęło. Tak, to ona była jego pierwszą młodzieńczą miłością.
      Sztuka Anny Bojarskiej Lekcja polskiego jest gorzkim portretem zbiorowym Polaków kreślonym subiektywnym spojrzeniem byłego Naczelnika, bohatera Stanów Zjednoczonych, więźnia carów, zapomnianego przez rodaków starego mieszkańca Solury, którego ostatnie słowa przed śmiercią brzmią finis Poloniae! Tadeusz Kościuszko Zdzisława Wardejna patrzy na swój udział w historii bez sentymentu. Czasem zdobywa się na gorzką autoironię. Z pieniędzy wypłaconych mu przez cara za złożenie przysięgi lojalności nie zrobił użytku dla siebie, nie wziął ani kopiejki. Odesłał je carowi, ale ten nie przyjął i leżą sobie w angielskim banku. Zapisuje je więc w testamencie: połowę dla przyjaciela, a połowę na posag dla swojej uczennicy, żeby mogła wyjść dobrze za mąż i zostać hrabiną.
       Ostatnia scena rozgrywa się po śmierci Tadeusza Kościuszki. Polacy, reprezentowani przez generała Paszkowskiego (Stefan Szmidt) oraz księżną (Alicja Jachiewicz) muszą się zmierzyć z wizerunkiem bohatera narodowego w pantoflach: siedzącego przy klawesynie, komponującego walce i polonezy, robiącego na szydełku. Nie ma w tym nic z patetycznej wielkości, w jakiej chcieliby go widzieć. Tymczasem taki portret przedstawia im we wspomnieniach hrabina, której ojciec pojechał z trumną do Krakowa na pogrzeb. Wrócił przerażony, bo okazało się, że Polacy nie wiedzieli, że ich wielki wódz w ogóle jeszcze żyje! Myśleli, że umarł, zginął i teraz nie mogą przeboleć, że przeżył upadek powstania i lata carskiego więzienia. To takie niebohaterskie.  Jego ciało zawieziono do Polski, ale serce w urnie ofiarowano hrabinie, dawnej uczennicy. Rozmowy nad urną dotyczące kwestii nagrobka i symbolicznego pochówku w Solurze stają się kolejną scenką obrazującą charakter Polaków.
         Reżyseria Zdzisława Wardejna, ascetyczna w obsadzie (mniej osób niż w oryginalnym dramacie), koncentruje się na rozrachunku Tadeusza Kościuszki z własną legendą. Poznajemy bohatera komponującego walce i polonezy, wyszywającego i dziergającego na szydełku, pogodzonego z własnym losem, ale gorzko oceniającego miejsce Polaków w Europie i postawę Europy wobec Polski. Nić zafascynowania i miłosnego zauroczenia miedzy 70-letnim wodzem a młodą Emilką, której Kościuszko zapisał w testamencie swoje serce, został zaledwie zaznaczony delikatnie. Ostatecznie przecież, dzięki posagowi ufundowanemu przez starego weterana, Emilia Zeltner ( w tej roli Natalia Matuszek) zostaje hrabiną.
         Spektakl kończy gorzkie proroctwo zacytowane przez hrabinę z wiersza Norwida, napisanego przecież o ile później. Jest to jej odpowiedź na zabiegi obecnych w Solurze Polaków, aby zgodziła się pochować serce Tadeusza Kościuszki w przygotowanym wielkim grobowcu, z pomnikiem w kształcie kuli ziemskiej, patetycznym stosownym napisem. Chcecie to zrobić - zapowiada bohaterka - aby można było napisać:
Coś ty, Kościuszko, zawinił na świecie,
Że dwa cię głazy we dwóch stronach gniecie,
Bez miejsca pierwej...

           Rzecz cała jest bardzo kameralna, rozgrywa się w niewielkim pokoju, salonie wynajmowanym przez bohatera w solurskiej kamienicy. Tutaj zamknęło się całe życie Tadeusza Kościuszki, bohatera zapomnianego przez własny naród. Mimo to tematem rozmów są przede wszystkim sprawy Polski, powstania, klęski, wiezienie, kolejni carowie i władcy świata. Jak twierdzi matka Emilii, Polska wyziera z każdego kąta. Interesującym wydaje mi się zestawienie na ścianach salonu owalnego portretu Tadeusza Kościuszki i dokładnie na wprost lustra również w owalnej ramie. Rozmowy z młodą szwajcarską dziewczyną, opowieści prowokowane jej dociekliwymi pytaniami, są jak odświeżające oglądanie się w lustrze. To my mamy tak na siebie spojrzeć, dostrzegając wszelkie swoje wady, małości, megalomanię, słomiany zapał - wszystko to, co tak często wytykali nam nasi wielcy pisarze. Na ich tle bohater dramatu pozostaje postacią wyjątkową, pokazaną od strony prywatnej, wyciszonej, a wciąż myślącej tylko o ojczyźnie. I w porównaniu z nim, przeglądając się w nim jak w lustrze:

Wielcyśmy byli i śmieszniśmy byli, 
bośmy się duchem bożym tak popili (...)
Teraz jesteśmy z ducha wytrzeźwieni,
Bracia rozumni - czciciele pieczeni....
(Juliusz Słowacki)


Anna Bojarska: Lekcja polskiego
Fundacja Kresy 2000 
Scena Domu Służebnego Polskiej Sztuce Słowa, Muzyki i Obrazu w Nadrzeczu
Reż. Zdzisław Wardejn 
Obsada:
Tadeusz Kościuszko - Zdzisław Wardejn
Emilia Zeltner - Natalia Matuszek
Księżna Lubomirska - Alicja Jachiewicz
Generał Paszkowski - Stefan Szmidt
Weteran - Andrzej Kobielski
Muzyka - kompozycje petersburskie przypisywane Tadeuszowi Kościuszce
w wykonaniu klawesynowym Władysława Kłosiewicza i Kwartetu Prima Vista


14 komentarzy:

  1. Nie tylko czas. Myślę że odpowiednia perspektywa też wyostrza spojrzenie.
    Gratuluję recenzji.
    Pisałam Ci już, że jesteś WIELKA?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie miałam na myśli, upływ czasu zmienia perspektywę i wyostrza spojrzenie, tylko skrótowo to ujęłam :-)
      A co do wielkości: ona staje się coraz bardziej namacalna - nie mieszczę się w dotychczasową garderobę :-(

      Usuń
    2. ojtamojtam...
      Przyjdzie prawdziwa wiosna to na polu będziesz miała coraz więcej ruchu i nie będziesz miała czasu na jedzonko...
      :-)

      Usuń
  2. Przeczytałam z duuużym zainteresowaniem i na tym poprzestanę ze swoim komentarzem.....;) , wiesz o co chodzi Notario......, no co będę się wysilać......
    Pozdrawiam. :) .

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze Perfekcyjna !! Najlepszego Noti...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznaję, że ciekaw byłbym refleksyj Kościuszki (o wiele byłoby Go je na nie stać), zali tej insurekcyi widział na starość prawdziwie konieczną i czy aby na pewno w polskiej racji stanu w niej występował... I czy owe nieszczęśne "finis Poloniae", od dwóch wieków fałszywie wkładane w Jego usta w ów moment tragiczny pod Szczekocinami, gdy się raniony miał z koniem obalić, iście nie powinno być dlań refleksją, ale na wiele miesięcy wcześniejszą... Ale to na inszą może chwilę thema...
    WMPani Świąt życzę Pogodnych i Zdrowych:)
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, tego się chyba nie dowiemy. W sztuce Bojarskiej konieczności Insurekcji się nie podważa ani polskiej racji stanu w postępowaniu Kościuszki. Jest tylko taki moment, kiedy zastanawia się, czemu wszystko tak szybko się rozpadło po jego upadku i aresztowaniu, czy ktoś inny nie mógł dalej kierować dziełem i poderwać Polaków do walki. Czyli że wszystkie nadzieje i energia Polaków tak ściśle związana była z osobą Kościuszki, że nikt go nie mógł zastąpić i to raczej jest zły znak, nasza wada narodowa, że potrafimy się zjednoczyć i zaktywizować wokół osoby, a nie wokół celu czy idei.
      Dziękuję i serdecznie odwzajemniam najlepsze życzenia radosnego Alleluja!

      Usuń
    2. nie potrafimy się zjednoczyć, fakt. Lub inaczej; wierzymy w jakieś idée fixe, własne wyobrażenia o bohaterstwie, patriotyzmie, solidarności, a to wszystko rozbija się o rzeczywistość. Tak było nie tylko w czasach Kościuszki. Sami doświadczamy rozpadu i waśni po Solidarności i JPII. To nie wada społeczna, ale brak precyzji języka, a właściwie używanie go jako narzędzia manipulacji.
      Wracając do Kosciuszki, komu i do czego miał służyć Uniwersał Połaniecki.Czy był ktoś, kto chciał do wprowadzić w życie?

      Usuń
  5. Na pewno sztuka warta obejrzenia. Temat ważny i jakby współczesny, kiedy trzeba na nowo zdefiniować prawie wszystkie podstawowe pojęcia.
    Twoja skrupulatność recenzencka była chyba biletem wstępu:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaskakujące, że realizacja okazała się bardzo na czasie ;-) Aktualność wręcz biła po oczach. Twórcy, czyli Fundacja bierze udział w specjalnym programie, w ramach którego starają się o dopuszczenie do realizacji spektaklu w formie objazdowej - chcą z tym jeździć po kraju do różnych małych miejscowości.

      Usuń
  6. Jak zawsze zachęcasz do obejrzenia. A zaproszono Ciebie jako recenzentkę i człowieka kultury. To oczywiste:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem taka pewna tej "oczywistości" ;-)A w sumie spektakl warty obejrzenia. Nie znałam go wcześniej.

      Usuń