czwartek, 9 lutego 2023

Magia, wiedźma, śpiew i kobiety

      Roztocze - kraina lasów, piasków, mokradeł, szumów na Tanwi i bagien z przerzuconymi drewnianymi przejściami. Roztocze - kraina bab wylewających wosk i wiedźm rzucających uroki. Roztocze - kraina głosu, białego śpiewu, obrzędowego teatru, ludowego stroju tarnogrodzko-biłgorajskiego, w którym płacząca Weronika opłakuje Jezusa na krzyżu na Drodze Krzyżowej Jerzego Dudy-Gracza. Roztocze - kraina wiosek, łąk, rzeczułek, przydrożnych i leśnych kapliczek. Roztocze - kraina magii. 

       Geograficznie rzecz biorąc Roztocze ciągnie się od Kraśnika aż poza granice Polski prawie do Lwowa. Dzieli się na Wschodnie, Środkowe i Zachodnie. Pomiędzy nimi zaś i podobieństwa i różnice gleby, zalesienia, w obyczajach, śpiewach, a nawet języku. Tutaj nawet niektóre wioski mają swoją unikalną gwarę. Dlatego jednych nazywają "memami", a innych "kubakami".  Jedni jeżdżą po "ściegnach", a inni na "pedzokach". A pośród bogactwa różnorodności żyją kobiety. I o tych kobietach, na przestrzeni sześćdziesięciu lat, opowiada film "Dzień i noc" Katarzyny Machałek i Łukasza Machowskiego. Po niedawnej (grudniowej) warszawskiej premierze właśnie rozpoczyna się peregrynacja filmu po polskich kinach. Byłam, widziałam. Jest piękny.

        Najpierw wysłuchałam czterech niezależnych opinii i sprawozdań znajomych osób. Były tak skrajne, że w końcu poszłam obejrzeć osobiście. W filmie grają zawodowi aktorzy, spora grupa młodych, zwłaszcza aktorek, oraz biorą udział kobiety, mieszkanki wsi Aleksandrów, śpiewające w zespole ludowym. Z jednej strony jest to więc dokument - opowieści kobiet są autentyczne, śpiewy są autentyczne, biesiadowanie przy stole jest autentyczne. Z drugiej strony mamy fikcyjną fabułę, do której zaangażowano właśnie aktorów profesjonalnych. Jest to opowieść z czasów młodości kobiet seniorek. Rozgrywa się ona w 1959 r. i na początku lat sześćdziesiątych.  Jeszcze kobiety na wsi nosiły chustki na głowach, jeszcze jeżdżono wozami zaprzężonymi w konie, jeszcze nie był kombajnów, więc gospodarze szli w pole i w palcach rozcierali kłosy, żeby sprawdzić czy zboże dojrzało do żniwa, jeszcze na jarmarku każdy gospodarz i  gospodyni sprzedawali swoje plony osobiście. Minęło sześćdziesiąt lat i tamta młoda dziewczyna jest samotnie mieszkającą babcią. Uprawia ogródek, zbiera pomidory, piecze szarlotkę, a za płotem zamiast wozu jedzie traktor z siewnikiem. 

          Jedno się nie zmieniło. Jak dawniej te kobiety spotykają się razem przy stole, omawiają repertuar i śpiewają pieśni. Wtedy, w młodości, przyjaźniły się, wspierały, przygotowywały do występu w Ogólnopolskim Festiwalu w Kazimierzu Dolnym. Mają nadzieję, że będą śpiewać coraz lepiej i kiedyś zdobędą złoto, to znaczy Złotą Basztę. Do tej pory w Ogólnopolskim Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludowych laureatami wielokrotnie bywali wykonawcy z Roztocza. Wśród nich Zespół Śpiewaczy z Rudy Solskiej dwukrotnie zdobył Złotą Basztę i dwukrotnie I miejsce oraz inne nagrody indywidualne. W czołówce filmu panie z zespołu występują w charakterystycznych białych strojach. W trakcie filmu słyszymy jeszcze wiele pieśni z tutejszego regionu. Czasami pełnią rolę komentarza do losów bohaterek, stanowią też formę projekcji szczęśliwszego życia, gdy tutaj i teraz los nie jest zbyt łaskawy. Pieśni z młodości zostają z bohaterkami do końca ich życia i w starości nadal spotykają się wokół stołu snując wspomnienia i śpiewając. Gdzieś pomiędzy dawnymi czasami a współczesną starością, między pieśniami rozgrywają się niemal bezsłowne dramaty: nieudane małżeństwo z brutalnym mężem bijącym żonę, ponura przepowiednia tajemniczej żebraczki spotkanej w lesie, klątwa wiedźmy rzucona na sąsiadkę (urok rzucony na krowę, która daje kwaśne mleko, spalenie się stodoły), zdradzona przyjaźń i złamana przysięga. 

           Wszystko na tle przepięknej natury, pejzaży pól, łąk i lasów. W atmosferze tajemnicy i ludowej magii: wylewanie wosku nad młodą dziewczyną, okadzanie ziołami panny w welonie, zakopywanie czaszki zwierzęcia. Tutaj niezwykła jest rola wiedźmy w wykonaniu rewelacyjnej aktorki Sandry Korzeniak, znanej między innymi z roli Barbary Sadowskiej, matki Grzegorza Przemyka w filmie "Żeby nie było śladów". 

          Podział filmu na dwie części, dzień i noc obrazuje podział na dwie części życia. Dzień to okres młodości, nadziei, wzrastania w teraźniejszość; noc w większym stopniu ukazuje starość kobiety, jej trwanie w codzienności, gdy nadzieje się rozwiały, ból życia może nieco zelżał, a dawna przepowiednia się spełniła. Zostały tylko pieśni i wspomnienia. Dzień i noc to także symboliczne rozróżnienie dwóch rodzajów starości: szczęśliwej, w towarzystwie innych kobiet, w wiejskiej społeczności i drugiej - samotnej, melancholijnej, zasnutej nie zawsze przyjemnymi wspomnieniami. Autorzy filmu podkreślają, że jego formuła jest nowatorska, polegająca na połączeniu warstwy dokumentalnej z fabularną. Jest w tym swoisty urok, który mnie bardzo się podoba. Czyżby zadziałała magia Roztocza?

        Obejrzałam film bez uprzedzeń, dopiero później poszukałam wypowiedzi jego twórców, ale gdyby ktoś chciał najpierw wprowadzenia, zamieszczam link do wywiadu. 

        A gdyby ktoś potrzebował namiarów na babę wylewającą wosk, żeby autentycznie zobaczyć, jak to wygląda - służę adresem...

        Tak śpiewają oryginalnie panie z Rudy Solskiej

TU jest coś jakby trailer, kilka scen

A TU wywiad z twórcami

4 komentarze:

  1. Wprawdzie nie jestem Roztoczanks tylko Urzeczanka to jednak Roztocze trochę znam. I jestem nim zachwycona.
    A teraz sobie słucham i oglądam wszystko co dotyczy tego filmu.
    Zainteresowało mnie też nazwisko Pana Łukasza :-)
    Serdeczne dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  2. I ciekawe, jakie odczucia masz po obejrzeniu i wysłuchaniu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kto chce zwiedzać obce kraje,
    niechaj zwiedza...Ja zostaję...;o)

    Mamy tyle piękna, że życia mało...;o)

    OdpowiedzUsuń
  4. I to jest słuszna decyzja!... mam tak samo...

    OdpowiedzUsuń