Niektórzy mają fart! Urodzili się podczas szczególnej koniunkcji planet i zostali geniuszami. 21 maja 1471 roku w Norymberdze urodził się Albrecht Dürer. Merkury w pierwszym domu sprawił, że został genialnym malarzem, a Mars w dziewiątym domu obdarzył zamiłowaniem do podróży. Koło fortuny było dla niego łaskawe i zapewniło dostatek, bogactwo i poważanie.
Nie, nie wierzę w horoskopy. Z powyższych astrologicznych zapowiedzi tylko jedno rzeczywiście można uznać za szczególny wpływ sił wyższych i niezbadanych - talent. Reszta to owoc ciężkiej pracy, determinacji, otwartości umysłu, mozolnego szlifowania umiejętności, podpatrywania innych mistrzów, wreszcie opiekuńczego domowego ducha i kilku zbiegów okoliczności. Opiekuńczym duchem była Agnes, żona. Mógł sobie Dürer na dwa lata wyjechać do Wenecji i tam doskonalić technikę malarską, zdobywać szerszą sławę, gdy tymczasem Agnes pilnowała jego interesów w Norymberdze, gdzie drukowane były tysiące przynoszących dochód odbitek słynnych i pożądanych grafik.
Wynalazek druku jak najbardziej przysłużył się zgromadzeniu przez Dürera pokaźnego majątku, za co mógł kupić okazały dom w mieście i stać się osobą pożądaną w towarzystwie. To jeden z tych szczególnych zbiegów okoliczności. Nie byłoby to możliwe w epoce ręcznego kopiowania i ozdabiania dzieł, nad czym spędzano całe miesiące w klasztornych skryptoriach. Dürer nie musiał się o to martwić, powielanie grafik inspirowanych Apokalipsą zapewniło mu rozpoznawalność w całej Europie. Jego zmartwieniem było zjawisko doskonale nam znane współcześnie: drukowanie bez pozwolenia, innymi słowy zwykła kradzież intelektualna, a także fałszywe metki, czyli podpisywanie przez fałszerzy własnych dzieł jego monogramem tak, aby sprzedać je drożej, czyli produkcja falsyfikatów. Tak to rozzłościło malarza, że zapewnił sobie u cesarza Maksymiliana I prawo do ścigania fałszerzy. Od tej pory pod autentycznymi grafikami pojawiało się ostrzeżenie: Strzeżcie się, bandyci! Wiedzcie, że otrzymaliście od Najświętszego Cesarza Maksymiliana zakaz kopiowani i sprzedawania tych obrazów. Jeżeli pomimo tego lub dla zysku naruszycie ten zakaz, wasze mienie zostanie skonfiskowane i pojmiecie, że naraziliście się na niebezpieczeństwo.
Ulubionym modelem Dürera był on sam. Malował siebie od pierwszego autoportretu wykonanego, gdy miał 13 lat i później także w kolejnych ważnych etapach artystycznej ewolucji: Autoportret z ostem, Autoportret w stroju książęcym, Autoportret jako Chrystus. Jakby tego było mało, umieszczał siebie na obrazach malowanych na zamówienie. Na obrazie "Męczeństwo dziesięciu tysięcy" umieścił siebie w samym środku jako postać trzymającą na kartuszu inskrypcję zawierającą datę powstania obrazu i jego autora. Z kolei na wielkim ołtarzowym "Święcie Różańcowym" namalowanym dla kościoła w San Bartolomeo stoi pod drzewem i jako jedyna osoba przedstawiona na obrazie patrzy na widza. Rysów Dürera można dopatrzeć się w postaci Baltazara ("Hołd Trzech Króli"), drugiego króla ofiarującego Jezusowi kadzidło. No ale, jako się rzekło, nic chyba nie przebije egocentryzmu wyrażonego w autoportrecie "chrystusowym". Oficjalnie obraz nosi tytuł "Autoportret w futrze".
Niesamowicie utalentowany artysta.
OdpowiedzUsuńA ten obraz to przecież arcydzieło.
Dziękuję Ci za te informacje o Durerze....
Wyobraź sobie że odziedziczyłam kopie grafik Durera...
Nie tylko ten, nawet najwcześniejszy autoportret trzynastoletniego chłopca zdradza już rękę mistrza; gdyby doliczyć tantiemy za druk jego grafik w następnych stuleciach aż do współczesności, byłby najbogatszym człowiekiem na świecie i niech Bill Gates z Muskiem się chowają
OdpowiedzUsuń