... z takich informacji, jak imiona psów. Jeden pies - Proton, wiadomo, naukowy; drugi - Byron - bardzo literacki. Albo wnętrze domu, w którym w przepastnej bibliotece piętrzyły się sterty książek; sterty - dodajmy - wysokości człowieka. Istny labirynt. Nie mogło być inaczej, gdy się nauczyło czytać w wieku czterech lat. Krąg przyjaciół miał dobrany, lecz ograniczony. Czas to największy skarb, nie warto go marnować na jałowe kontakty, z których nic nie wynika. Ale listy pisał wspaniałe. Długie i wyczerpujące. Niemal rozprawy naukowe lub opowiadania. Kto dziś tak potrafi?
Był pesymistą. Jak to się ma do faktu, że był na bieżąco z całą światową prasą naukową? Czy śledzenie rozwoju nauki nie powinno raczej prowadzić do bardziej optymistycznej postawy? A jednak nie, bardziej napawa smutkiem. Pewne rzeczy się powtarzają, powtarzają się błędy ludzkości mimo rozwoju technologii. Na temat odkryć naukowych trudno go było przegadać. Wiedział wszystko. Dlatego mówić mógł długo i bez przerw. Tych kilka książek, które w tytule mają rzekomo rozmowę, w zasadzie są zapisem wielu monologów. Stanisław Bereś we wspomnieniach mówi, że niektóre pytania dopisywał dopiero później, rozdzielając te długie monologi na krótsze odcinki.
Tak czy inaczej umysł miał wybitny. I rozmowy z nim na pewno łatwe nie były. To jak zderzenie prostej komórki pamięci z bombą megabitową. No i dlatego "Bombę megabitową" czyta się świetnie.
13 września minęła setna rocznica urodzin Stanisława Lema
Tak sobie myślę, że gdybym była na jakimś z NIM spotkaniu to poczułabym się jak szara myszka wobec JEGO umysłu i intelektu.
OdpowiedzUsuńTo poniekąd normalne, ale szczerze mówiąc chyba inne odczucie powinno dominować: zaciekawienie, podziw, fascynacja, ekscytacja... A co bardziej odważni mogliby np. sobie pomyśleć: "No, teraz go przyłapię..." ;-D
OdpowiedzUsuńNatchnęłaś mnie do poważnej refleksji: w obecności ludzi naprawdę wielkich nie na swojej "szarości" powinniśmy się skupiać, ale na przekraczaniu swoich ograniczeń - o, muszę to zapamiętać :-)