Wirtualna Noc Muzeów ma swoje zalety. Nie ruszając się z domu odwiedziłam miejsca, w których dotąd nie byłam. Wciągu trzech i pół godziny przemierzyłam średniowieczne grodzisko w Zamchu, wysłuchałam uczonej dyskusji archeologów w Biskupinie, zwiedziłam wystawy malarskie w Toruniu i Kielcach, a na koniec we Wrocławiu dowiedziałam się kim był Władysław Wincze. Przemierzyłam tysiąc lat: od początków państwa piastowskiego po dwudziestowieczny desing meblarski.
Pierwsza podróż zawiodła mnie do zbiegu rzek Wirowej i Złotej Nitki w pobliżu Zamchu, gdzie w ubiegłym roku odkryto pozostałości kultury materialnej wczesnego
średniowiecza. Grodzisko ukryte jest pod wałem wznoszącym się na
wysokość trzech do czterech metrów. Wokół wału z jednej strony są
widoczne ślady po fosie. Od strony rzeczki Złota Nitka fosy
prawdopodobnie nie było. Na wzniesieniu kryjącym grodzisko znaleziono
fragmenty ceramiki, kości, okrągły kamień przypominający żarna oraz
różne kawałki piaskowca, których ewentualne pochodzenie i funkcję ustalą dopiero badania. W pobliżu grodziska, w
odległości siedmiu kilometrów w Puszczy Solskiej znaleziono wcześniej elementy uzbrojenia
wczesnośredniowiecznego, m.in. topór kultury wielkomorawskiej. Grodzisko
w Zamchu mogło leżeć na szlaku Wschód - Zachód kontrolując przepływ
towarów. Sam Zamch jest znany z literatury - pisał o nim Jan Kochanowski w krótkim poemacie "Dryas Zamechska". Utwór powstał z okazji wizyty króla Stefana Batorego podejmowanego w Zamchu przez Jana Zamoyskiego.
Do początków państwa Piastów przenieśli słuchaczy archeolodzy podczas rozmowy prowadzonej z sali Muzeum Archeologicznego w Biskupinie. Większość rozmowy dotyczyła jednak nie Biskupina a Ostrowa Lednickiego, stąd też i rozważania typu, ile żon miał Mieszko przed przyjęciem chrztu, czy w drużynie Mieszkowej służyli Wikingowie oraz czy mieszkańcy Biskupina wiedzieli o wydarzeniach dziejących się w Ostrowie Lednickim i czy także przyjęli chrzest. Na wszystkie te pytania dyskutujący mieli jedną odpowiedź: nie wiadomo, aczkolwiek umieli ją obudować setką przypuszczeń i ubarwić fascynującą opowieścią o grzebaniu się w przeszłości. Topory leżące na stoliku i spiczasty hełm z wykopalisk dopełniały wrażenia.
Kliknęłam następnie na Muzeum Okręgowe w Toruniu a tam Zdzisław Beksiński (1929 - 2005). Trzy jego obrazy prezentowała i omawiała kustosz Anna Kroplewska-Gajewska. Nie wiedziałam, że Beksiński malował na płycie pilśniowej. O tym, że zaczynał jako fotografik, wiedziałam, ale dowiedziałam się, że malować zaczął, ponieważ wolał pokazać to, co siedzi w jego wnętrzu zamiast czekać na idealne ujęcie rzeczywistości jako fotograf. Omawiane obrazy powstałe w latach sześćdziesiątych - jak chyba spora część dorobku Beksińskiego - ma charakter fantastyczny. Różne dziwne postacie, niezwykłe pejzaże kłębiły się w jego wyobraźni. Jeden z obrazów nosi tytuł "Czaszka": tytułowa czaszka jest zielona, a na niej stoi (?), siedzi (?) biały ptak, może gołąb. [tu link do obrazu] Czyżby zielona łysa głowa była zapowiedzią "Maski" z Jimem Carreyem w roli głównej?
Jednym kliknięciem przenoszę się do Kielc, gdzie tamtejsze Muzeum Narodowe zaprasza do Dawnego Pałacu Biskupów Krakowskich na wystawę "Strach" gromadzącą obrazy od XVI wieku po współczesność. Spacerując ścieżką za kuratorką znowu natykam się na Beksińskiego. Żaden strach nie może się obyć bez jego wizji. Można też inaczej - zwłaszcza w dobie rozwoju cywilizacji technicznej - jak pokazuje Benon Liberski (1926 - 1983) na obrazie "Dyspozytor".
Jak na wielu obrazach, także i tutaj Liberski nadał postaci swoją twarz, a zupełnie nie znałam tego malarza. Podobnie jak ostatniego bohatera nocnej wirtualnej podróży. Tym razem Muzeum Architektury we Wrocławiu i wystawa „Władysław Wincze. Wnętrza”. Nietypowe nazwisko mnie zaintrygowało. A był to znany projektant mebli. No cóż, krzesło ma być wygodne, a nie nosić ciekawe nazwisko. Jednak Wincze (1905 - 1992) projektował świetne meble. Zaczynał przed wojną jeszcze jako student, gdy zaprojektował na konkurs kiosk do sprzedaży wyrobów tytoniowych. I konkurs wygrał! Następnie projektował fotele, krzesła, szafy, kredensy, stoły. Słowem, zgodnie z tytułem wystawy, wnętrza. Oglądając wraz z kuratorem dr. Tomaszem Mikołajczakiem wybrane meble, zwracać trzeba uwagę na ciekawostki: zastosowanie techniki żaluzji w kredensie, przepiękne wzory sosny palonej - ja też takie chcę (!) - wygiętą sklejkę w różnych modelach krzeseł.
A przy okazji dowiedziałam się, że Muzeum Architektury ma siedzibę w budynkach pobernardyńskich, do których należy też dawny kościół i to właśnie w jego przestrzeni znajduje się wystawa. Pozwoliło to kuratorowi konsekwentnie używać określeń w nawie głównej i w prezbiterium.
To jasne, że tak intensywną noc w podróży musisz teraz odespać. O tylu ciekawych rzeczach z różnych dziedzin się dowiedziałaś i poznałaś że .... szok poprostu.
OdpowiedzUsuńPodziwiam i zazdroszczę... :-)
Ta podróż nie wymagała nakładów finansowych ani sprawności wędrowania, a wybór był chyba dla każdego, zabrakło czasu na wszystkie ciekawe rzeczy...
OdpowiedzUsuńTo ja w tym czasie czytałam "Jacka, Wacka i Pankracka"...;o)
OdpowiedzUsuńTaaaa, do pierwszej w nocy czytałaś...
OdpowiedzUsuńDo 23:30 bo się Księciunio w aucie wyspał...;o)
UsuńNo i potem nocne zwiedzanie można uskuteczniać
Usuńczyli siedziała przed komputerem. Wolę zapachy, błądzenie wzrokiem po suficie itp. No ale na bezrybiu i rak ryba:)) Podziwiam Twoja pasję.
OdpowiedzUsuńDoprawdy, Twoje podróże w czasie do źródeł przeszłości w celu poszukiwnaia początków to na żywo może są? ;-) To dopiero wędrówki między szufladami w sieci. A ja mam jużn ajbliższe muzeum otwarte i się przespaceruję :-)
OdpowiedzUsuń