Wiadomo, że był chudy, kościsty, jeździł na równie kościstej chabecie, zakładał resztki znalezionej na strychu pordzewiałej zbroi, wybrakowany hełm uzupełnił tekturową przyłbicą, dopóki nie "odzyskał" od napotkanego wędrowca złotego czarodziejskiego szyszaka, dziwnym trafem w oczach innych przypominającego balwierską miednicę. I prawda, nosił kopię! Tak samo długą jak on sam ;-) Don Kichot z La Manczy, nieśmiertelny błędny rycerz wciąż zdumiewa bezkompromisowością w dążeniu do realizacji marzeń. Fascynuje, irytuje, zachwyca i drażni. Inspiruje. Zainspirował Józefa Wilkonia, którego sto ilustracji ozdabia jubileuszowe wydanie "Don Kichota" w przekładzie Anny Ludwiki i Zygmunta Czernych. Plastyczna oprawa przygód rycerza z La Manczy wprowadza w magiczny świat dziecięcej wyobraźni, która zwykłym przedmiotom nadaje nadnaturalny wymiar. Taką wyobraźnią posługiwał się przecież bohater dzieła. Dlatego koń Don Kichota jest kawałkiem drewnianej kłody, jego piękna grzywa szczotką do zamiatania, kopia kawałkiem drąga. Na wystawie w Galerii Teatru Wielkiego Opery Narodowej oglądamy nie tylko rysunki zdobiące karty nowego wydania powieści, ale i rzeźby, dzięki którym my też możemy wejść do przedziwnej przestrzeni wykraczającej poza codzienny racjonalizm. Wydawać by się mogło, że klocowata postać, kanciaste drewno, nieheblowane deski, blaszane odpady, barchanowe szmaty nie będą w stanie nikogo zachwycić. A jednak oglądając wystawę ma się wrażenie, że coś w życiu szarej codzienności utraciliśmy bezpowrotnie, zapominając o wielkiej roli marzeń i nieustannym dążeniu do ideału.
Na wystawie można zajrzeć do nowego wielkiego, dwutomowego wydania powieści, której egzemplarze zostały wyłożone do wglądu dla zwiedzających. Rzeczywiście, nie można olbrzymiej księgi czytać inaczej, jak tylko na solidnym podparciu ;-) To nie jest kieszonkowa broszurka mieszcząca się w dłoni ani e-book pozbawiający czytelnika zmysłowych wrażeń dotyku, węchu, atmosfery obcowania z tekstem drukowanym. Wystawa otwarta 26 stycznia czynna będzie do 5 marca 2017 r.
Również do 5 marca czynna jest w Zachęcie wystawa pod nazwiskiem, dla mnie dotąd w ogóle nieznanego, Abrahama Ostrzegi, żydowskiego rzeźbiarza zamordowanego w 1942 r. w Treblince. Jego dzieła w zasadzie zobaczyć można na cmentarzu żydowskim przy Okopowej. Co ciekawe, jego figuralne nagrobki często wzbudzały krytykę i wręcz nienawiść ze strony ortodoksyjnych wyznawców judaizmu, zarzucano mu obrazoburcze łamanie zakazu przedstawiania postaci. Zdarzało się, że jego pomniki niszczono, a czasem pod wpływem krytyki sam rzeźbiarz usuwał, zmieniał elementy gotowych już figur, wygładzając i zakrywając np. rysy twarzy. Chcąc uniknąć dosłowności Ostrzega poszukiwał form nacechowanych symbolicznie, jego nagrobkowe anioły tracą wyraziste kontury, twarze ukryte są pod skrzydłami, a całe postaci często wtopione zostały w naturalne kształty nagrobnych kamieni.
Na wystawie w Zachęcie siłą rzeczy rzeźb Abraham Ostrzegi nie ma, na wielkim ściennym panelu widzimy tylko serię zdjęć przedstawiających wybrane nagrobki. U samego wejścia zaś na środku sali uwagę przyciąga kopia modelu Wieży Babel - pomnika mającego być hołdem dla Ludwika Zamenhofa, twórcy esperanto. Dzieło jednak nie doczekało się realizacji. W dalszej ekspozycji oglądamy prace innych artystów inspirowane dorobkiem Ostrzegi, portrety ludzi, których nagrobki wykonał. Uwagę zwracają portrety malowane przez Katarzynę Rotkiewicz-Szumską, często niepodpisane kogo przedstawiają, w wyjątkowych przypadkach zdradzające tożsamość portretowanego, jak dwa wizerunki mężczyzn, z których jeden to bohater wystawy Abraham Ostrzega, a drugi to jego mistrz, u którego doskonalił rzeźbę, Henryk Kuna.
Na jednej ze ścian obserwujemy zaś ruchome wielkie cztery obrazy przesuwające się i zachodzące na siebie, bądź odsłaniające piękne zielono-brązowe obrazy natury, drzew, lasu. Czy mają oznaczać płynność i wzajemne przenikanie życia i śmierci? A może nieuchronny los człowieka, który tylko na chwilę wyłania się z biegu natury, próbującego uczłowieczyć rzeczywistość, gdy w ostateczności i tak powróci do pierwotnego stanu egzystencji jako cząstka energii zasilającej kosmiczne trwanie?
Jeden z portretów inspirowanych dorobkiem Abrahama Ostrzegi
Ruchome obrazy ujawniają swoją przestrzeń
Ruchome obrazy - dwa obok siebie
Mistrz i uczeń: Henryk Kuna i Abraham Ostrzega
bardzo podoba mi się zdanie, szczególnie teraz, gdy wydaje się, że świat zwariował a pogoda dopełnia reszty, no właśnie zdanie, "że coś w życiu szarej codzienności utraciliśmy bezpowrotnie, zapominając o wielkiej roli marzeń i nieustannym dążeniu do ideału". Nie wiem, to kwestia "osobniczego wieku" czy ogólna tendencja zwariowanego świata. Masz rację,sztuka może być ratunkiem. cz
OdpowiedzUsuńPewnie znak czasów, ale z wiekiem stajemy się uważniejsi na pewne zjawiska, więc to się kumuluje w ostrości widzenia, chociaż pewnie nie wszystkich dotyczy. Jednak to, że zrezygnowaliśmy kiedyś z ideałów, stwierdzić umiemy dopiero z perspektywy czasu. Dzisiaj zaś szczególnie dążenie do doskonałości, do ideału, do nierealistycznej niezgody na świat jest uznawane za wariactwo lub co najmniej śmieszność.
UsuńDzięki :o) Miło było pozwiedzać i oderwać się od szaroburości...;o)
OdpowiedzUsuńO, ja tam stałam i gapiłam się, ile mogłam ;-)
UsuńBardzo dobrze, że są w foyer i salach TNOB organizowane tak wspaniałe wystawy.
OdpowiedzUsuńA ja byłam w Zachęcie na wystawie poświęconej rzeżbiarzowi Jerzemu Jarnuszkiewiczowi. Przepiękna była. Przedstawiono tam m.inn. historię powstania "Małego Powstańca"... twórca przez wiele lat nie ujawniał, że on go wyrzeżbił.
Pamiętam, wspominałaś, że się wybierasz. Przyznam, że jak dla mnie, tyle rzeźby podczas jednego zwiedzania, to aż nadto.
Usuń