Von Neumann w imieniu profesora Norberta Wienera pokazał czek z wpisaną jedynką:
- Może pan dopisać tyle zer, ile uzna za stosowne - powiedział do Stefana Banacha. Ten odpowiedział:
- To za mała suma, żeby opuścić Polskę... za mała.
31 sierpnia minęła 70 rocznica śmierci Stefana Banacha
Nie wiem kto to był Stefan Banach, ale zapewne związany z muzyką, skoro Ty Notario o Nim wspominasz? Może powinnam się wstydzić, że Go nie znam.
OdpowiedzUsuńPoszperam w Necie.
Tereso, popatrz na komentarz Stokrotki, wyjaśniła - to był wybitny, żeby nie powiedzieć najwybitniejszy polski matematyk o światowej sławie. Jak widzisz, nie tylko muzyką żyje człowiek ;-)
UsuńTak, to wstyd, że w polskich szkołach o nim nie uczą. Ale z drugiej strony jego dokonania to matematyka wyższa, w pełni poznawana dopiero na studiach. Nie wiem, czy współcześni maturzyści na przykład cokolwiek o nim słyszą na lekcjach. A ja, cóż, mam brata doktora nauk matematycznych, więc takie rzeczy "muszę" wiedzieć ;-)
Dziękuję Notario. :) . Z matematyki nigdy nie byłam dobra. Pozdrawiam. :) . A teraz przeczytam Stokrotkę. :D
UsuńPozwolę sobie dopowiedzieć, że S. Banach był także autorem kilku podręczników matematyki - także dla szkół podstawowych. Można je zobaczyć tutaj.
UsuńPozdrawiam
No niestety, za moich czasów szkolnych już były inne ;-)
UsuńCała szkoła lwowsko-warszawska to moje serducho. Ucieszył mnie wpis, choć oczywiście z racji profesji Banach jest na miejscu którymś z kolei, ale jednak... Brak świadomości dotyczący jego wkładu i - może przede wszystkim Tarskiego - jest dla mnie jedną z tych rzeczy, które mam wyjątkowo głęboko za złe głupiemu PRL-owi. O. Ps. Witam w cywilizacji, po wakacjach.
OdpowiedzUsuńZaraz, zaraz, ale to wróciłaś już ze swoich trzech urlopów?
UsuńTak. Ze wszystkich trzech :) Drugi połączył się z trzecim, niekoniecznie geograficznie, ale czasowo.
UsuńByłam przy Jego grobie na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. A w jednej z kawiarni we Lwowie do dziś jest podobno przechowywany zeszyt z jego rozwiązaniami i wzorami matematycznymi.
OdpowiedzUsuńWybitny człowiek który nie dał się kupić.
P.S. Nareszcie dopadłam kompa, bo znowu byłam tylko na komórce i nie mogłam skomentować.
Serdeczności i do zobaczyska:-))
Jestem przy jego grobie za każdym razem, gdy jestem we Lwowie i wyć się chce, że to tylko mała boczna kwatera i niewielka tabliczka. Powinien mieć słuszny pomnik, może nawet niejeden. Zasłużył.
UsuńO kawiarni we Lwowie rzekomo ów zeszyt mającej nic nie wiem, aliści owa Księga Szkocka, bo tak się rzecz owa nazywa (od nazwy kawiarni, w której Banach z Ulamem i Mazurem najradziej przesiadywali), funkcjonuje dziś w kilku kopiach gdzieś we świecie, z czego w Polsce na pewno we Wrocławiu i, zdaje się, że w Warszawie... W Księdze są zapisane nie tyle rozwiązania, co właśnie problemy wymagające rozwiązania i sporo z nich do dziś czeka na tego, kto będzie go umiał dokonać...
UsuńKłaniam nisko:)
Dziękuję za to dopowiedzenie. przy okazji poszukiwania więcej informacji na ten temat znalazłam książkę o Banachu i chyba sobie zamówię :-)
UsuńNie wiem czy Wachmistrz to jeszcze przeczyta...
UsuńTo oczywiście prawda z tą Księgą Szkocką.
Jednak przewodnik po Lwowie - zakochany w tym mieście bardzo stareńki Polak - opowiadał nam, że we Lwowie też jest kopia tej Księgi Szkockiej - stąd moja wzmianka.
Pozwolę sobie zacytować urywek z mojego teksu "Leopolis" z portalu pisarze.pl:
"Kawiarnia „Szkocka”. Znajdowała się na ul. Akademickiej /obecnie Szewczenki/ . Przeszła do historii jako miejsce przedwojennych spotkań i dyskusji lwowskich akademików, szczególnie matematyków jak Stefan Banach. Pozostała po tych spotkaniach słynna „Księga Szkocka” zawierająca zbiór zadań i problemów matematycznych zapisywanych w trakcie rozmów w kawiarni".
Pozdrawiam
Najważniejsze, że księga się zachowała i każdy może spróbować swoich sił w rozwiązywaniu zamieszczonych tam problemów :-) No może nie całkiem każdy, bo ja się nie podejmuję ;-)
UsuńNie neguję tego, że może jest i kopia we Lwowie, jenom stwierdzał, że nic o tem nie wiem, a jeśli jest, powstać by musiała ostatniemi laty, bo oryginał wywiozła przecie ze Lwowa repatriowana żona Banacha...
UsuńKłaniam nisko:)
Nie uczyli, nie uczą i uczyć nie będą...To taki polski zwyczaj szacunku dla Wybitnych...;o)
OdpowiedzUsuńTaa, nie ma to jak gordyjski pesymizm ;-)
UsuńSą ludzie, którzy nie potrafią i nie chcą żyć "w świecie". Teraz czasy inne, można żyć wszędzie, bo świat otwarty. O Banachu słyszałam, ale własnie tyle , że był wybitnym matematykiem. Bo matematyka dla mnie to tabula raza.
OdpowiedzUsuńBo może trzeba zmienić perspektywę i uznać, że świat to także Polska. Kiedy Kilarowi proponowano przeniesienie się do Hollywood, odmówił twierdząc, że jak reżyserom stamtąd będzie zależało na jego muzyce, to go znajdą w Katowicach. I miał rację :-)
Usuńbo my tylko politykom i może poetom stawiamy pomniki:))
OdpowiedzUsuńMatematyk, nawet najwybitniejszy może mieć ulice swojego imienia w Słupsku. Dobre i tyle:))
A Tereni powiem, że matematyka od muzyki zupełnie niedaleko, te wszystkie ósemki i szesnastki i 3/4 albo więcej:))
Pomnik też jest: w Krakowie :-)
UsuńUlica Stefana Banacha jest również w Warszawie. Mieści się tam Wydział Farmaceutyczny WUM, Centralny Szpital Kliniczny WUM i jakaś jednostka Uniwersytetu Warszawskiego.
OdpowiedzUsuńWstyd by był, gdyby takiej ulicy nie było.
UsuńZalazłem ten blog przypadkowo. Matematykiem nie jestem, muzykiem też nie ale obydwie te dziedziny to, jak na mój gust, jedne z najciekawszych rzeczy jakie ludzkość stworzyła. W mojej (PRL-owskiej) szkole mój nauczyciel matematyki opowiadał dużo o polskich matematykach, oczywiście najwięcej o Banachu. Również tę historię z czekiem. A także o tym, że lwowscy księgarze najczęściej umieszczali "Operacje liniowe" w dziale medycznym, z uwagi na słowo "operacje". Tak swoją drogą, związki matematyki i muzyki są nawet silniejsze niż napisała Czesia. Pierre Boulez czy Anthony Braxton (nie mylić z Toni Braxton) mają wyższe wykształcenie matematyczne, Iannis Xenakis przy komponowaniu posługiwał się rachunkiem prawdopodobieństwa. O Bachu też mówi się, że jego kompozycje są matematyczne ale ja słyszę w nich przede wszystkim potęgę Ducha. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa co najwyżej repetycje Reicha jestem w stanie zrozumieć ;-), a najlepiej zamiast liczyć cokolwiek po prostu się zasłuchać i dać ponieść temu Duchowi w muzyce, nie tylko Bacha.
Usuń