Orhan Pamuk to jeden z niewielu pisarzy współczesnych, których autentycznie lubię czytać. Jest wyjątkowy. Nie dlatego, że szczególnie lepszy od innych. Nie w tym rzecz. Czytanie go po prostu sprawia mi przyjemność. W przypadku Nazywam się Czerwień bawiłam się sensacyjnymi tropami budowanymi trochę na podobieństwo Umberto Eco w Imieniu róży. Uwielbiam takie zawiłości i wielość narracji. A jeszcze ten motyw księgi! Stambuł ma charakter autobiograficzny i nie jest to utwór z fikcyjną fabułą. Poznajemy miasto, wielką metropolię, niegdysiejszą stolicę imperium. Razem z autorem chodzimy jego ulicami, cofamy się w przeszłość, rozmawiamy z mieszkańcami. I oglądamy obrazy. Pisarz naiwny i sentymentalny całkowicie zrywa z fikcyjnością fabularną, ujawniając warsztat pisarza. A może nie tyle warsztat, co poglądy Pamuka na twórczość powieściową, w tym jego własną. Ciekawe jest śledzić powieściowe tropy prowadzące do zdarzeń i przeżyć samego autora. Już ten przegląd pokazuje, że Orhan Pamuk do powieściopisarstwa bynajmniej się nie ogranicza. Sprawia wrażenie pisarza totalnego, gdyż wszystko pod jego piórem może okazać się godne literackiego tematu: wymyślona intryga, wspomnienie z dzieciństwa, dzieła sztuki, opis rodzinnego domu, rozmowy z ludźmi, burzliwe wydarzenia historyczne, polityczne przewroty, kataklizmy, kreowanie swoich bohaterów literackich, dziecięce zabawy ... Jak pisze we Wstępie do Innych kolorów: myśli,obrazy i fragmenty życia.
Inne kolory, podobnie jak wcześniej czytany przeze mnie Stambuł, jak wielu odpryskach rozbitego lustra budują portret miasta. Są tu tak różne tematy, że nie sposób ich wymienić, a każdy fragment dostarcza innego rodzaju przyjemności. Za co więc lubię Orhana Pamuka?
Za dystans do siebie i swojej twórczości:
Ktoś taki [jak ja - dop. n.] nie pragnie za pomocą literatury zbawiać świata, chce jedynie przetrwać trudny dzień.
Za brak sentymentalizmu we wspomnieniach ojcu:
... gniew i zazdrość, jakie odczuwałem wobec mojego ojca lekkoducha, który nigdy nie narzucał mi swej woli ani nigdy mnie nie zranił, zamieniły się stopniowo w pokorną akceptację łączącego nas nieuniknionego podobieństwa.
Za celność opisywanych zmian cywilizacyjnych:
Dawniej, gdy trójpokładowe promy przepływały obok yali, stojący na trzecim, najwyższym pokładzie kapitan i rozmarzona pani domu, nakrywająca do stołu, mogli na moment spotkać się wzrokiem. Teraz zaś pasażerowie sprowadzonych z Norwegii wodolotów, których wnętrza przypominają pogrążone w ciszy duszne sale kinowe, nie wyglądają nawet przez okna, lecz wpatrują się w ekrany telewizorów.
Za uznanie wyższości natury nad malutkimi sprawami człowieka:
Kto wie, jak piękny musi być wtedy ów olśniewający widok ogarnięty przez żywioł, gdy niebo i ziemia mieszają się ze sobą w zawierusze [odniesienie do wcześniej wspomnianej burzy z piorunami - dop. n.],a zazwyczaj milczący platan szumi i gnie się na wietrze? Tymczasem ja tu, tak daleko od tamtego miejsca, marnuję życie, zajmując się bzdurami.
Za podejrzenia wobec ptaków:
Pada, a ptak siedzi na dachu jak gdyby nigdy nic. Siedzi nieruchomo jak zwykle, tak jakby nie padał deszcz. Być może to stworzenie to w rzeczywistości wielki filozof - zbyt wielki, by przejmować się błahostkami. Sterczy tak. Na dachu. Deszcz pada. Przycupnięta za oknem mewa wydaje się myśleć: "Wiem, wiem, pada, ale niewiele mogę na to poradzić". Albo: "Tak, pada deszcz, ale jakie to ma znaczenie?"....
Za zaglądanie do wnętrz człowieka jak do obnażonych podczas trzęsienia ziemi mieszkań:
Najgłębiej ukryte i najbardziej bezlitosne zasady rządzące ludzkim życiem stały się widoczne niczym sprzęty w mieszkaniach, do których środka można było teraz zajrzeć, gdyż runęły zasłaniające je ściany.
Za brak złudzeń:
W kraju,gdzie prezydenci pochwalają łapówkarstwo, nazywając je "praktycznym" sposobem na załatwienie spraw, w kulturze, gdzie zażyłe kontakty z oszustami nie są uważane za naganne, nie należy się spodziewać, że ze strachu przed mogącym wystąpić w nieokreślonej przyszłości trzęsieniem ziemi, którego skutki odczują inni, przedsiębiorcy budowlani przestaną kraść cement i zbrojenia oraz zgodzą się na dodatkowe "koszty", by budować zgodnie z normami.
Za tajemne porozumienie z przedmiotami:
Młynek do pieprzu z przezroczystego plastiku przyglądał mi się w nocnej ciszy.
Oraz za stambulskie ulice i przede wszystkim za to, że jego książki są grube:-) Inne kolory mają ponad 600 stron. Zostało mi jeszcze sporo.
Çok güzel! :-) Lubię Turków, nie tych co łamią kobiece serca, kocham ich muzykę, jedzenie. Podoba mi się ich jęzek, ale przyznam,że literatury ich nie poznałam. Czas chyba to nadrobić. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Język - miało być :-)
UsuńJasne, spoko, wszystko zrozumiałe.Ja akurat nie znam ani kuchni, ani języka, tylko czasem czytam :-) Aaa,parę kawałków muzyki derwiszów gdzieś słuchałam,ale to nie tureckość, tylko bardziej mistycyzm jakiejś odmiany islamu.
UsuńJeśli chodzi o derwiszów - zawsze zastanawia mnie jak oni tak mogą kręcić się w kółko? Mnie by błędniki zwariowały. :D
UsuńMówią, że ćwiczenie czyni mistrza :-)
UsuńTen ptak na dachu mi się podoba. Chyba wiesz dlaczego.
OdpowiedzUsuńA mogłabyś mi napisać od czego zacząć?
Bo znowu wyszłam na prostaczkę....
:-)
Myślę, że znam Cie troszeczkę, więc polecam właśnie "Inne kolory" :-)
UsuńTo pędzę dziś do biblioteki żeby tę książkę pożyczyć.
Usuń:-)
Satysfakcji z lektury! :-)
Usuńa kogo piszącego nie lubisz? I za co?
OdpowiedzUsuńcz.
To proste, nie lubię tych, o których nie piszę:-) No bo ich nie czytam ;-)
Usuńto też całkiem sporo:)), a jestem pewna, że co jakiś czas z tego tygla wyłowisz jednak jakąś perełkę:))
UsuńO, całkiem sporo, bo ja, widzisz, wybredna jestem :-)
UsuńNie czytałam nic Pamuka. Ale pięknie zachęcasz :) Zobaczę, co mi zaproponują w mojej bibliotece. Na pewno coś mają. Stambuł mnie zaciekawił. Nie byłam (jeszcze), a intryguje mnie bardzo. To się pani w bibliotece zdziwi ;)
OdpowiedzUsuńMoże nawet będzie zadowolona, że ktoś to wypożycza :-)
UsuńPożyczyłam "Śnieg" na początek. Są jeszcze "Inne kolory", ale przeszło 600 stron trochę mnie zniechęciło. Ale jest i czeka ;) Może na mnie?
UsuńMoże na Ciebie właśnie. Ja zaczynałam od "Nazywam się Czerwień" chyba...
UsuńNoti, pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńj
Coś enigmatyczna jesteś ;-)
UsuńA mnie oczy całkiem siadły od "dziobania" i musiałam się przerzucić na czytacze...:o( A "cegiełki" nie powiem...Kochałam...;o)
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie takiej przesiadki, za bardzo jestem zżyta z pismem drukowanym.
UsuńLubię czytać Twoje recenzje. Wyłuskujesz z książki to, co najciekawsze.:-))
OdpowiedzUsuńDziękuję, to są zawsze bardzo subiektywne wybory :-)
Usuń