Zrobiłam mu zdjęcie, gdy stroił harfę.
Tak, tak, to właśnie to miejsce: Sala Wielka, inaczej Sala Balowa w Zamku Królewskim. Żyrandole, lustra i ten Apollo widoczny za plecami harfisty na fotografii wyżej. Zanim odbył się koncert:
Tak na ogół gra:
A to między innymi grał wczoraj w Zamku Królewskim:
I co mam jeszcze dodać? Na koncercie zamkowym byłam po raz pierwszy w życiu. Lustrzano-żyrandolowa sala jest miejscem jakby stworzonym dla takiego instrumentu jak harfa. Wystrój, otoczenie, piękno wnętrza, piękno instrumentu, piękno muzyki (a wielu słuchaczy/czek mogłoby dodać jeszcze: piękno harfisty) tworzyły doskonałą harmonię.
I harfa i harfista wzbudzili emocje, co dało się zauważyć choćby podczas przerwy, gdy otoczeni zostali wianuszkiem wielbicieli płci obojga. Każdy robił zdjęcia. No to ja też nie mogłam być gorsza, chociaż mam tylko zdezelowaną starą komórkę. Ale co tam! Taka okazja! Nieczęsto się zdarza, żeby muzyk nie odgrodzony wysokim stopniem sceny tak sobie stanął i dostrajał przez kilka minut instrument, a wszyscy dookoła do woli mogli się napatrzeć, napstrykać. Niemal sesja fotograficzna wyszła. Niektórzy, a zwłaszcza niektóre jakoś tak bliziutko stawały, żeby uwiecznić się razem z nim na pamiątkowym zdjęciu ;-)
Xavier de Maistre cierpliwie i chyba z wewnętrznym rozbawieniem musiał obserwować całe to wokół siebie zamieszanie. Sądzę, że jest przyzwyczajony.
Po tym wstępie przejdźmy do kwestii poważnych. Koncert złożony z utworów, których albo nie znam, albo po raz pierwszy słyszałam transkrypcje na harfę: Pescetti (ładny), Mozart (wiadomo, transkrypcja), Liszt (nieoczekiwane), Tarrega (to już słyszałam), Alvars (zupełnie nie znam), Faure (świetne), Caplet (super, wirtuozeria, nie znałam) i na koniec Smetana (transkrypcja, hmmm, nudnawe). Wymądrzać się tu nie będę dobrze zagrał czy nie. W zasadzie, kiedy tak się zastanawiam, nie zależy mi nawet, żeby mieć jego płytę. Tak naprawdę nie chodziło mi wcale o utwory, tylko o to, jak się gra na harfie, jak wygląda recital harfowy, jak ogarnąć 47 strun, jak wyćwiczyć palce, jak wydobyć przepastną różnorodność dźwięków, których nigdy w życiu bym z harfą nie skojarzyła. Toteż na początek chciałam po prostu posłuchać. Siedziałam prawie na końcu, przede mną wysoka osoba zasłaniała mi dosłownie wszystko, to znaczy harfistę razem z harfą, docierał do mnie tylko dźwięk. Po dwóch utworach postanowiłam przyjrzeć się przynajmniej rękom, toteż wykorzystałam fakt, że było kilka miejsc wolnych i przesiadłam się do przodu. Teraz podziwiałam taniec rąk i niesamowite układy długich palców. Oczopląsu można dostać. Kiedy już, już myślałam, że jako tako ogarnęłam technikę, przynajmniej wizualnie, nagle de Maistre wprowadzał coś nowego, jakiś nowy chwyt.
Trudno opisać, jeśli się człowiek nie tylko na "tańcu" nie zna, ale i na graniu ;-) W każdym razie byłam i jestem pod wrażeniem. Całość koncertu utrzymana w charakterze klasycznym specjalnych jakichś nowoczesnych ekstrawagancji nie było, co nie znaczy, że nie było wirtuozerii. Była jak najbardziej. Niemniej ciekawość rośnie, bo specjalnie dla niego pisze koncert harfowy Penderecki. I teraz pytanie: jak to będzie wyglądało? Nie mam pojęcia. A jednak harfa to cudowny instrument. Bardzo bogaty dźwiękowo. I kto powiedział, że kobiecy? Xavier de Maistre do harfy idealne pasuje. Przypomina prawie tego za nim stojącego marmurowego z lirą (patrz zdjęcie pierwsze), tylko mu wieńca laurowego brak ;-)
A ja pod drzwiami Sali Balowej stałam...bo miałam wejściówkę nr.1.
OdpowiedzUsuńBo powinnaś wejść zamiast tam stać ;-)
UsuńTaaaa, jasne, musiałabym te trzy babusy najpierw powystrzelać....
UsuńJutro rano wszystko sobie przeczytam dokładnie i wysłucham jeszcze dokładniej.
Sama delikatność.
OdpowiedzUsuńI dlatego nie wypadało strzelać ;-)
Usuńnotaria
Harfa ma dla mnie anielski dźwięk. Kiedyś, dawno, dawno byłam na koncercie, gdzie harfa była głównym instrumentem... naprawdę, anioły tak graja... :)
OdpowiedzUsuńPogoda
Tak jak tutaj, harfa i tylko harfa. A XdM wydobywał z niej dźwieki bardzo niezwykłe, momentami przypominalo to fortepian Erarda choćby.
UsuńHarfa to zaczarowany instrument...Czaruje jak mało który...Ale do Harfistów szczęścia nie miałam...;o) Jakoś same Kobiety mi się trafiały...;o)
OdpowiedzUsuńJeśli chce się zostać zaczarowanym, trzeba poszukać Czarodzieja ;-)
Usuńtylko tyle: zazdroszczę i podzielam uwagi ogólne dotyczące instrumentu, związku muzyki z wnętrzem i wyglądu harfisty. Ukłony.
OdpowiedzUsuńPolowałam na jego koncert prawie dwa lata (w ubiegłym roku się nie udało), więc nie będę udawać, że to nic takiego i nie ma czego zazdrościć ;-)
Usuńczekałaś dwa lata! to wielka miłość:)
OdpowiedzUsuńA jak dodam, że rok temu miałam nawet kupiony bilet na jego koncert i nie mogłam pojechać i bilet się zmarnował, to co sobie pomyślisz?... Beznadziejna sprawa, nie? ;-)
Usuńnie bylo nikogo, kto mógłby skorzystać?
UsuńJakoś się nie znalazł nikt :-( Bilety były u koleżanki, dałam jej wolną rękę, żeby poszukała chętnego, ale nikt się nie trafił.
UsuńA ja byłam na koncercie Pana de Maistre w Filharmonii Narodowej chyba dwa lata temu i bardzo się rozczarowałam. W programie były dwa koncerty na harfę z orkiestrą symfoniczną... i dawno tak się nie wynudziłam.
OdpowiedzUsuńOtóż to, gdy w ubiegłym roku nie mogłam być na koncercie, słuchałam transmisji w radiu, Był to także kocnert z orkiestrą. I z całości najbardziej podobały mi się bisy, gdy XdM grał sam, tylko na harfie. Dlatego mając taką możliwość w tym roku, wybrałam jego recital bez orkiestry. Bo tym razem występował dwukrotnie, raz sam i raz z orkiestrą, ale to już było następnego dnia. I na tym drugim nie byłam. Z recitalu opinie ludzi, z którymi rozmawiałam, były pozytywne, nie było nikogo znudzonego :-)
UsuńChyba piszemy o tym samym koncercie w Filharmonii Narodowej. Mnie nawet bisy znudziły. Odniosłam wtedy wrażenie, że również artysta był lekko znudzony, a może zmęczony?
UsuńA może ja nie potrafię zachwycić się tym, czym zachwyca się większość. Rozczarował mnie piątkowy koncert Orkiestry XVIII wieku na Festiwalu Chopin i jego Europa.
Pozdrawiam. Jola
W Filharmonii? To jednak nie ten sam koncert, bo ja słuchałam transmisji z ubiegłego roku ze Studia Lutosławskiego i o tym wspominałam. Moja tegoroczna obecność na ChiJE zakończyła się niestety we środę na koncercie w Zmaku Królewskim. Wcześniej jeszcze byłam na jednym i wkrótce o nim napiszę.
UsuńPozdrawiam!
O ile mogę sobie wyobrazić saksofonistę, który używa brzydkich wyrazów (oczywiście wtedy kiedy nie dmucha), o tyle harfista rzucający kur..mi jakoś się nie mieści w wyobraźni. Jest w tym instrumencie coś magicznego, coś wyższego...
OdpowiedzUsuńTym większe było moje zdumienie, kiedy w restauracji hotelu Polonia, bardzo eleganckiej, przyznaję, do posiłku przygrywała harfistka... Harfa do kotleta??? A jednak.
Ale dlaczego zaraz ma rzucać mięsem?? Nie wyobrażam sobie! Xavier de Maistre już pokazał, że ma stalowe nerwy: bez mrugnięcia okiem kontynuował recital nawet przy młocie pneumatycznym i startującym balonie za oknem :-)
UsuńGdyby zaś w restauracji grała harfa, zamówiłabym coś innego niż kotlet ;-)
No i na przyodziewie sobie nie skąpił, jako ten pod ścianą :)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
No, obawiam się, że wówczas wianuszek wielbicielek i wielbicieli zagrać by mu nie dał ;-)
UsuńNotario, Ty chyba tam poszłaś dla harfisty a nie dla muzyki. I stąd ta zmiana miejsca. Przyznaję, że jako mężczyzna jest niczego sobie. A muzyka? Jak na nocne słuchanie bardzo uspokaja. Czyli życz mi miłych snów. Aromatka
OdpowiedzUsuńNo jasne, że dla harfisty!
Usuń