Pisanie, a wręcz tworzenie autoreklamy jest dzisiaj rzeczą powszednią i pożądaną. Bez tej umiejętności nie wróżą nam sukcesu. Wykorzystać należy wszelkie dostępne technologie, nie pomijając FB, TT, NK, YT, sieci realnych i wirtualnych znajomych, banerów na płotach, billboardów, kolorowych ulotek, natrętnych SMS-ów i ulicznej sondy. A najlepiej wywalić wielkoformatowy autoportret, odpowiednio sfotoshopowany, na front galerii handlowej. Taak, to uwodzicielskie spojrzenie, rzęsy do połowy policzka, odpowiednio mały procent zakrytego ciała... Oj, co ja plotę, toć o mężczyznę chodzi! No to tak: fryz stojący na żelu do góry, wygolone boki, na szyi cóś zamotane a`la Jacyków, spod opadających spodni wystające slipy... chywtliwy napis: Geniusze chodzą samopas albo: Jestem dla Ciebie albo: Szukam pracy...
Stop! Jesteśmy dopiero na przełomie XVI/XVII wieku! Nie znamy FB, TT ani nawet hipermarketów. Piszemy gęsim piórem, mamy niewładną rękę, nikt nie zna naszej twarzy, nazwisko też niezbyt. Zaledwie lokalne. Ale geniusz w nas siedzi mimo wszystko. Geniusz zgryźliwy trochę, ironiczny, gorzka samoświadomość własnej nędzy i bezradności wobec świata. Za dużo w nas wiedzy, żeby zmyślać; za dużo dumy, żeby kłamać. Dlatego piszemy autoportret:
Ten, którego tu widzicie, o twarzy pociągłej i chudej, z kasztanowatymi włosami, czołem jasnym i otwartym, z wesołymi oczami i zakrzywionym, choć bardzo proporcjonalnym nosem, platynową brodą, która mniej niż dwadzieścia lat temu była złota, z wielkimi wąsami i małymi ustami, zębami ani małymi, ani też wielkimi, bo ma ich tylko sześć, i w dodatku źle utrzymanych i krzywo ustawionych, jedne z drugimi nie mają bowiem styczności; postać pomiędzy dwiema skrajnościami, ani wielka, ani mała; koloryt żywy, raczej biały, a nie brunatny; nieco pochylony w plecach i nie bardzo lekki w nogach; takie, mówię, jest oblicze autora...Potocznie nazywa się Miguel de Cervantes Saavedra.
Po takiej autoreklamie sięgam do zbioru Nowel przykładnych. Przeczytałam dwie z dwunastu zebranych w dwóch tomach opowieści. Obie budujące, kończą się dobrze, choć los nie szczędzi bohaterom niezwykłych perypetii. Nie jestem w stanie streścić, ile razy i komu była sprzedawana Leonisa ani komu ile razy przypadał jej niestrudzony we wzdychaniu ukochany Ryszard zanim udało im się pomyślnie wydobyć z tarapatów i żyli długo i szczęśliwie. Konstrukcja fabularna Znakomitej pomywaczki jest jakby prostsza, ale zgoła nieprawdopodobna. Cervantes wprowadza tam środowisko pikarów, hiszpańskich obieżyświatów, beztroskich włóczykijów, wyrzutków i ludzi marginesu społecznego. Przy czym główni bohaterowie tylko się za takich podszywają, ostatecznie okazując się godnymi szacunku szlachcicami wracającymi pokornie na łono swojej klasy społecznej. I po rozwikłaniu tajemniczego qui pro quo znowu wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
A w następnej noweli bohaterem jest angielski szlachcic Klotaldo, którego wszyscy członkowie rodziny byli sekretnymi katolikami, jakkolwiek w sprawach publicznych okazywali zgodność z poglądami swojej królowej [Elżbiety I], a mimo to nie posłuchał rozkazu hrabiego Leste i oprócz łupów zebranych Hiszpanom z Kadyksu, uwiózł do Londynu dziewczynkę w wieku lat siedmiu.
Miguel Cervantes. Nowele przykładne. Tom I-II. Przeł. Z. Karczewska-Markiewicz, Z. Milner. Wydawnictwo Literackie Kraków. 1976.
ładny łuk czasowy, niemal jak siedmiobarwna tęcza nad wiekami i niezmiennoscią natury człowieka. Wiedział o tym niejaki Cervantes, przewidział, że milosne perypetie zawsze będa na topie, dłużej niż billboardowe autoprezentacje.
OdpowiedzUsuńniestety, slusznie czy nie autor mało popularny, nie jestem pewna czy w spisie lektur dla studentów polonistyki jest wymieniona przez Ciebie pozycja.
Skusiłaby mnie konstrukcja formalna noweli, bardziej niż fabuła:)
Pozdrawiam, Benek wzywa, idziemy w pola, mimo kataru:) cz.
Pewnie nie ma (na liście lektur obowiązkowych), to rzecz do samodzielnego poszukiwania. Konstrukcja fabularna jest właściwa dla tamtej epoki i samego Cervantesa - zawikłana z mnożeniem nieprawdopodobieństw. Na przykład jak w "Kandydzie" Voltera. Tylko niedorzeczności trochę mniej. A z drugiej strony można analogię do Boccaccia podać, też przy zachowaniu odpowiedniej proporcji w pikanterii.Czytam dalej, jeszcze 10 tekstów przede mną :-)
Usuńnotaria
A ja mam na "tapecie" Magdaleny Tulli "Włoskie szpilki":))
OdpowiedzUsuńtak się jakoś zlożyło, a własciwie użyczyło:)
cz.
Ważne, żeby zawsze coś tam na tapecie mieć :-)
UsuńJa zupełnie wysiadłam, od rana do nocy wiążę pomponiki. Co za ogłupiająca praca, ale muszę skończyć to, co zamówiłam, a potem... Mam mózg wyprany z myśli.:-)
OdpowiedzUsuńNo, sto pomponików, a nie wiem, czy jeszcze więcej nie dobrałaś sobie, to trochę roboty jest... I w dodatku masz określony termin. Współczuję, bo musi być męczące.
UsuńNotario! Czy na pewno chodzi o auto-reklamę? Być na froncie zawsze trudno. Dziś bez kasy od sponsora ani rusz, a wtedy – bez talentu. Straszliwa niekompatybilność.
OdpowiedzUsuńPfuj, gadam jak własna babcia :(
Raczej niewspółmierność cenionych wartości. Ile dziś trzeba by było pieniędzy od sponsorów, żeby sześciozębny pisarz został autorem bestselleru?
UsuńJakby uzbierał na implanty, to kto wie...
Usuń;-)
Notario a może jednak ktoś by się zainteresował, chociażby przez ciekawość......, kto to taki w taki sposób, w takim świecie, gdzie mamy być młodzi, piękni i bogaci, mówi o sobie?
OdpowiedzUsuńMoże... ale prędzej by zginął w zalewie reklam bardziej rzucających się w oczy ;-)
UsuńTo muszę podreptać do najblizszej biblioteki żeby znależć te "Nowele przykładne". Tylko czy tam będą mieli???
OdpowiedzUsuńTy mi zawsze coś mądrego do czytania zasugerujesz.
W mojej mieli, bo tę książkę wypożyczyłam :-)
UsuńTrzeba mieć do siebie wielki dystans, żeby w ten sposób napisać "autoreklamę" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
I po tym można pozanć naprawdę ludzi wielkich z poczuciem humoru :-)
UsuńCzytałam :o) Dawno temu :o) Wspomnienia mam pokręcone i mgliste...;o)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, akcja pokręcona nieźle ;-)
UsuńA ja mam problem z nowelami/opowiadaniami. Jak się już przywiążę do postaci, do fabuły, to nagle mi się kończy... Wolę powieści, bezapelacyjnie:)
OdpowiedzUsuńRozumiem, ale w niektór7uch nowelach tak prawdę mówiąc, trudno ejst sie do bohaterów przywiązać, są zbyt dziwaczni ;-)
UsuńHelen, czy Ty wiesz, że poprzedni wpis był do Ciebie skierowany i to imiennie?!
U mnie z autoreklama to raczej krucho by było:)
OdpowiedzUsuńŻąrtujesz?! Wystarczy, że zdjęcie zamieścisz, zęby masz wszystkie równe i uśmiech piekny :-)
UsuńFaaaajne! Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńTa, która to czyta, a jednocześnie pisze to, co Wy czytać będziecie, rzyga autoreklamą, wąsów nie ma, ale nos zakrzywiony ma również po szalonym zjeździe z oblodzonej górki na reklamówce; koloryt cery to zielonkawa biel i zasadniczo waży 49 kg i podobno to przez to zimno jej w wielkie stopy nr 39, dźwigające 170 cm wzrostu, choć nie umie dostrzec związku między jednym a drugim, bo umysł ma nietęgi.
Od tej pory taką informację wysyłam praco-srał ich....-dawcom.
Ciekawe, czy przypadkiem takie CV nie byłoby czytane z większym zainteresowaniem niż wysmażone poważnie i nadęte samopochwały ;-)
UsuńCervantes dobrze pisał a kiepsko zarabiał. Dzisiejsi bohaterowie plakatów czy bilbordów kiepsko piszą,a świetnie zarabiają. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie.
OdpowiedzUsuńAle kto za to ponosi odpowiedzialność? My, my wszyscy - odbiorcy - jest popyt,jest podaż- straszne to,ale tak niestety działa
OdpowiedzUsuń