niedziela, 30 maja 2021

Takie zaskoczenie

     Oglądam ja sobie zwykły filmik dla rozrywki, a tu w ścieżce dźwiękowej nagle "Lament Dydony" Purcella. W kluczowym momencie, a jakże. Dla podkreślenia dramatu, ponieważ bohaterka właśnie umierała. Autor ścieżki dźwiękowej wyręczył się Purcellem i nawet nie podano tego w żadnym opisie filmu. Sprawdzałam wszędzie. Nie ma informacji, że to Purcell jest autorem muzyki i nie ma informacji, kto wykonuje. Posłuchałam kilkunastu wykonań i najbardziej zbliżone jest to, choć zapewne nie ono zostało wykorzystane. Ale ładne jest i dramatyczne. Mogłoby być jeszcze słynne koncertowe wykonanie Jessye Norman, aczkolwiek domyślam się, że to mogłoby załamać budżet filmu ;-). Poza  tym chciałam zamieścić taką wersję, żeby widok śpiewaczki nie rozpraszał wrażeń muzycznych.  Dlatego Leontyna Price.  

środa, 19 maja 2021

Urzeczeni Urzeczem

       Na zakończenie ostatniego Konkursu Muzyki Folkowej "Nowa Tradycja", zanim ogłoszono werdykt, wystąpiła Kapela ze Wsi Warszawa z programem z najnowszej, ubiegłorocznej płyty, "Uwodzenie". Płyta ta zresztą zdobyła tytuł najlepszego albumu w  konkursie na Folkowy Fonogram Roku 2020. Wszystko się zgadza: muzyka uwodzi i czaruje od pierwszego do ostatniego utworu. Tematem przewodnim jest motyw wody. Wody groźnej i łagodnej, wody żywiołu i wody dającej życie. Wody porywającej fali i wody wypływającej ze źródła.

        Źródłem motywów, śpiewów i muzyki jest w  tym przypadku tradycja nadwiślańskiego Urzecza. Urzecze w sensie etnograficznym stanowią miejscowości położone na terytorium ściśle przylegającym do Wisły po jej lewej i prawej stronie od południowych granic Warszawy po Czersk i ujście Pilicy po stronie lewej oraz do Wilgi po stronie prawej. Obejmuje więc stosunkowo niedługi odcinek biegu Wisły środkowej, co pozwoliło wyodrębnić cechy charakterystyczne tak zwanego podwarszawskiego mikroregionu etnograficznego Urzecze. Mieszczą się w nim takie miejscowości, jak Szymanowice, wspomniany wyżej Czersk, Góra Kalwaria, Piotrowice, Otwock, Piaski, Glinki, Kawęczyn, Radwanów i mnóstwo mniejszych, sięgając krańcem północnym po obecne dzielnice Warszawy: Mokotów, Wilanów, Praga-Południe i Wawer. 

         O Urzeczu nadwiślańskim wspominali etnografowie już od dawna. Jego tradycyjna odrębność kształtowała się w powiązaniu z osadnictwem olęderskim obecnym od XVII wieku, flisactwem i nadwiślańskim handlem. Z czasem wykształcił się specyficzny wilanowski strój ludowy z nadwiślańskiego Urzecza, nadwiślańskie budownictwo, rozwijała się gospodarka związana z rybołówstwem i wikliniarstwo.  Wszystko to najszerzej opisał badacz etnograf i historyk Łukasz Maurycy Stanaszek w monograficznej pracy "Nadwiślańskie Urzecze" wydanej w 2014 roku. Przejrzałam kilkanaście stron księgarń i antykwariatów, niestety, książka nie do zdobycia. 


Urzecze doczekało się także przewodników i opracowań dla turystów, jak np. mapki tras rowerowych:


Teraz zaś muzyka tego  regionu stała się inspiracją dla muzycznego albumu Kapeli ze Wsi Warszawa i muszę przyznać, że o ile w poprzednich kilku albumach nie wszystko mi się podobało, bywało za dużo, za głośno, zbyt dziwnie, to "Uwodzenie" jest propozycją pod każdym względem bardzo spójną: estetycznie, muzycznie, głosowo, treściowo i instrumentalnie. Od pierwszego do ostatniego utworu rozwija się niesamowita aura "urzeczenia" Urzeczem w symbiozie z żywiołem wody, relacji między wodą a człowiekiem. 
      Wysłuchałam transmisji koncertu na żywo na YouTube oraz osobno nagrania bez wizji. Wniosek mam taki, że utwory instrumentalne w pełni da się odbierać bez wizji, tylko słuchając, ale utwory śpiewane lepiej wypadają kiedy się także ogląda. Zresztą oczywistym jest fakt, że koncert wykonywany na żywo, nawet jeśli teraz można po czasie obejrzeć go na YouTube, zawiera o wiele więcej smaczków, więcej energii, więcej nieoczekiwanych, dodatkowych elementów niż tylko zapis płytowy odsłuchiwany bez wizji. Dlatego dla niemających czasu najpierw propozycja dwóch utworów instrumentalnych z nagrań studyjnych, radiowych, a na końcu całość koncertu granego na żywo w niedzielę 16 maja. 

nagrania instrumentalne:

"Krępiański"

"Chasydzki z Urzecza"


A tu całość fantastycznego koncertu z pieśniami z nadwiślańskiego podwarszawskiego Urzecza. Urzekająca muzyka, przepiękne aranżacje na instrumenty ludowe, przejmujące i harmonijnie zgrane głosy, poruszające teksty, czyli nasz rodzimy folk.

sobota, 15 maja 2021

Bieszczadzki Wernyhora

      Dopisek 16.05. godz. 21.50 - I wszystko jasne!

Zespół Wernyhora otrzymuje 1 nagrodę Konkursu Muzyki Folkowej Nowa Tradycja 2021, ponadto nagrodę Programu 2 Polskiego Radia oraz!!! solistka Daria Kosiek zdobywa Nagrodę imienia Czesława Niemena.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------

       Dopisek drugi, godz. 22.00

Najwyższą nagrodą w tym konkursie jest Grand Prix - zdobył je zespół Zawierucha. Tak chłopcy grali

        

-------------------------------------------------------------- koniec dopisków 

          Spokojnie, spokojnie, legendarny wieszcz lirnik nie zmartwychwstał, a śpiewa jako zespół z nurtu muzyki folkowej. Nie przepadam za folkiem uładzonym i dopasowanym do popularnej muzyki łatwej, lekkiej i przyjemnej, ale tutaj chodzi o powrót do źródeł. Oryginalne  teksty, tradycyjne instrumenty, czasami nawet śpiew a capella. Taki z miłości, tęsknoty i dalekich połonin. Bo zespół pochodzi z Sanoka i śpiewa pieśni dawnego bieszczadzkiego ludu Bojków. 

     Jestem zauroczona głosem założycielki i inicjatorki przedsięwzięcia  Darii Kosiek. Tak samo niezwykłe jest starodawne brzmienie instrumentów smyczkowych, łącznie z przaśnymi skrzypcami średniowiecznej proweniencji, w wykonaniu Anny Oklejewicz. A już wirtuozeria Macieja Harny na lirze korbowej to majstersztyk. Do tej pory lira korbowa kojarzyła mi się raczej z robieniem tła, a tutaj okazuje się, że można wydobyć z niej znacznie więcej. 

     I te słowa, ten język. W zasadzie mało rozumiem. Wszystko, co istotne wynika z muzyki, melodii, głosu, intonacji. Głos z wysokiej połoniny. Coś pięknego.

Wczorajszy występ podczas Konkursu Muzyki Folkowej Nowa Tradycja od razu stawia zespół w gronie faworytów.

poniedziałek, 3 maja 2021

Jasnogórska szkoła muzyczna - część trzecia

        W jasnogórskim klasztorze oo. paulinów niemal od początku działała kapela wokalna, początkowo złożona tylko z zakonników i dbająca o oprawę wokalną z towarzyszeniem organów, z czasem, gdy powstał zespół instrumentalny, zatrudniająca także muzyków świeckich. Dwa poprzednie odcinki poświęcone były dwóm Żebrowskim, kompozytorom działającym w Kapeli Ojców Paulinów na Jasnej Górze: Żebrowski ojciec  i Żebrowski syn.  Wzrost popularności sanktuarium po potopie szwedzkim przyczynił się do rozbudowy zakonnej kapeli i dbałości o profesjonalną oprawę muzyczną celebrowanych tutaj uroczystości. 

        O. Aleksander Leszczyński (1616 - 1680), przyjąwszy imię zakonne Izydor,  należał do paulinów, którzy już tutaj na miejscu zdobywali muzyczne wykształcenie, w tym kompozytorskie, co świadczy o wysokim muzycznym poziomie jasnogórskiego zespołu. Początkowo pełnił rolę organisty, aby tuż przed potopem szwedzkim, w 1654 roku objąć funkcję kantora klasztornego chóru (rector chori) i magistra kapeli (magister capellae). To właśnie za czasów Aleksandra Leszczyńskiego zaczęto oficjalnie podpisywać umowy finansowe ze świeckimi członkami kapeli wokalno-instrumentalnej. Najstarszy taki dokument pochodzi z 22 czerwca 1670 roku i w podpisach obok ojca Kordeckiego widnieje na nim także podpis Leszczyńskiego jako magistra kapeli. Z muzycznej spuścizny Leszczyńskiego pozostało kilka utworów, z których tylko "Mandatum novum" znajduje się w archiwum jasnogórskich rękopisów, cztery zaś w Archiwum Katedralnym na Wawelu. 

      W II połowie XVIII wieku stanowisko kierownika-dyrygenta chóru pełnił o. Michał Zygmuntowski (1732 - 1802). Czy pochodził on ze słynnej muzycznej rodziny Zygmuntowskich związanej z Sandomierzem, a następnie Krakowem? Czy był synem Adama Zygmuntowskiego, kapelmistrza kapeli katedralnej na Wawelu w latach 1746 - 1748? Występujące pewne nieścisłości i luki nie pozwalają na pełną identyfikację. Niemniej Michał Zygmuntowski pobierał edukację gimnazjalną właśnie w Sandomierzu, jednakże naprawdę na imię miał Franciszek, a Michał to imię zakonne. Tymczasem w informacjach o Adamie Zygmuntowskim pojawia się od razu jego syn Michał. Gdyby rzeczywiście byli to ojciec i syn, to Michał niewątpliwie od dzieciństwa wychowywał się w towarzystwie muzyki. Adam Zygmuntowski dbał bowiem o muzyczne wykształcenie swoich dzieci, a poza dwuletnim kierownictwem kapelą wawelską, zasłużył się także jako skrzypek i kapelmistrz kapeli jasnogórskiej. Naturalną koleją rzeczy umieścił też syna w zakonie paulinów. Michał był najpierw śpiewakiem - przy czym, jak podaje prof. Magdalena Walter-Mazur, zupełnie wyjątkowo był także kastratem, co w polskiej kulturze było niezmiernie rzadkie, nie było u nas jak we Włoszech, szkół dla kastratów ani  zwyczaju kastrowania chłopców - potem kompozytorem i kapelmistrzem. 

       Z siedmioletniego okresu kierowania jasnogórską kapelą (1757 - 1764)  pozostały zaledwie dwie kompozycje Zygmuntowskiego: "Velum stemplum" i "Omnes amici mei". Dalsze losy paulina naznaczone były licznymi pobytami w różnych prowincjonalnych ośrodkach na Podlasiu, na Podkarpaciu, później znowu na Śląsku, by ostatecznie powrócić do Częstochowy i zakończyć żywot w klasztorze św. Barbary w 1802 roku. Jego utwory do dziś nie zostały w pełni opracowane i poznane, stąd nieobecność nagrań.

       Muzyczną ilustracją dzisiejszego wpisu będzie nagranie Zespołu Śpiewaków Miasta Katowice "Camerata Silesia" we współczesnej kompozycji Michała Malca "Salve Regina" .