czwartek, 25 marca 2021

Diffusa est gratia

 Znalazłam jedno,  później drugie, a jest ich jeszcze sporo. Nie wiem, które piękniejsze.

Diffusa est gratia in labiis tuis:

propterea benedixit te deus in aeternum.

Propter veritatem, et mansuetudinem, et iustitiam,

et deducet te mirabiliter dextera tua. 

     Wdzięk rozlał się  na  twoich wargach:

    przeto pobłogosławił tobie Bóg na wieki. 

    Dla prawdy, łagodności i sprawiedliwości

    twoja prawica dokaże cudów.

         Ps 44, 3.5 (w Biblii Tysiąclecia jest to Ps 45, 3.5)





     Słucham pierwszego i najpierw wznoszę się z tuuuuuuuuuis, powoli spływam z proptereeeeaaaaa, i ponownie bez końca aż do aaaaeeeteeernuuuuuuuum. Wydawałoby się, że to koniec, osiągnęliśmy wieczność, ale następuje niesamowite, niebiańskie veritaaaaaaaaaa-aaaaaa-aaaatem, w którym znikam całkowicie.  Naprawdę? Nic z tego. Za chwilę ciąg dalszy, kolejna kosmiczna przestrzeń w mansueeeetudineee-eeee-eeeeee- na koniec opadająca łagodnie na ziemię - eeeeem. Czy oni nabierają powietrza? Spokojniejsze mirabiliiii-iiiii-iiiiter i końcowe tuuuu-aaaa-aaaaa-aaaaa jak ostatnie tchnienie zanikające gdzieś poza horyzontem. Czy to sztuka muzyki czy głosu? Parafrazując Przybosia chce się zawołać: kto wymyślił tę frazę i kazał zanieść muzykę aż poza granice naszego świata? 
     Wersja druga jest wielogłosowa, głosy śpiewaków rozwijają się swoimi ścieżkami tworząc polifoniczną mozaikę aż do końcowego zespolenia. Odmienny wers: et in saeculum saeculi, proptera benedixit te Deus in aeternum powtarzany kolejno przez cztery głosy zmierza ostatecznie w doskonałą harmonię. Zespół Sixteen to od dawna  mistrzowie wykonawstwa śpiewu polifonicznego. Można tylko podziwiać. 
     A jednak  na koniec wrócę do benedyktyńskiego Opactwa Clear Creek i jego chóru. 

wtorek, 23 marca 2021

Grające kwiatki

     Najbardziej podoba mi się Rzepień. Na początku syntezatorowy, a później wyraziściej jazzowy. Rumianek też piękny. Falująca melodia przywodzi na pamięć całą tradycję elektronicznej muzyki kosmiczno-pustynno-akwatycznej w najlepszym stylu. Coś pulsuje, coś z daleka dociera, rozlewa się i odlatuje z echem. Może śpiew, może płacz, może sen. Rumiankowy sen wieczornego ogrodu. Tak, to może być mój rumianek zza płotu. 

    No dobrze, koniec zagadek. Po prostu mowa o płycie zespołu Błoto. Wuja HZG, Latarnik, Kwazar, Książę Saxonii to niektórzy członkowie zespołu lubującego się w niecodziennych, można powiedzieć przyziemnych brzmieniach. Wcześniej wydali Gleby - pisałam o tym TUTAJ. Zilustrowali muzycznie różne rodzaje, od "Czarnoziemu", po "Bielice" i "Ziemie zdegradowane". A po drodze pluskały "Kałuże" i wciągały "Bagna".  

     Płyta nosi tytuł Kwiatostan. Została podzielona na dwie części: Kwiaty rolne i Kwiaty ogrodowe.  Myślę, że podział dosyć arbitralny, bo niezapominajki widziałabym raczej wśród kwiatów rosnących dziko. Przynajmniej takie pamiętam z dzieciństwa: całe rowy i polne oczka obrośnięte niezapominajkami. Podobnie kaczeńce. Kto widział kaczeńce hodowane w ogródku? Cały ich urok polega na tym, że wybuchają tymi swoimi słonecznymi kwiatkami w wodnych szuwarach poza ogrodzeniami. Z kolei mlecz to całe moje trawniki. Dosłownie wszędzie. Mnie to nie przeszkadza. Muszę przyznać, że muzyczny obrazek mleczów oddaje ich charakter: dzikość, nachalność, radość i zabawa aż do zrywania dmuchawców.

     A więc zapraszam do muzycznego ogrodu.

Mlecz


Rzepień 


I mistyczny Rumianek

piątek, 19 marca 2021

Modulacja, frazowanie i takie sobie domowe śpiewanie... na bosaka

 


Eia, Mater, fons amoris,
me sentire vim doloris
fac ut Tecum lugeam.

Polskie tłumaczenia, kilka wersji:
a)
Matko, źródło ukochania,
daj mi siłę współczuwania
Twoim bólom, żalom Twym.
(Miron Białoszewski)

b)
Matko, źródło wszechmiłości,
daj mi uczuć moc żałości, 
niechaj z Tobą dźwignę ból.
(Józef Janowski)

c) 
Matko, coś miłości zdrojem,
przejmij mnie cierpieniem swoim,
abym boleć z Tobą mógł.
(Leopold Staff)

d) 
Matko, coś miłości zdrojem,
spraw, niech czuję w sercu moim
ból Twój u Jezusa nóg.
(??)

Ponad dwudziestu znanych kompozytorów komponowało muzykę do tego tekstu: od schyłku średniowiecza po współczesność. I wszystkie są wciąż śpiewane. Jedną z nich skomponował Antonio Vivaldi, Rudy Ksiądz z Wenecji. 



sobota, 13 marca 2021

Cień Wielkiego Beethovena

     Mocne wejście tutti z dominującym brzmieniem perskusyjnym, chwilowe wyciszenie, delikatny jak powiew wiatru głos fletów, słodycz nuty skryzpcowej i dęte fagoty dla dopełnienia nastroju. Tym razem to fagoty mnie zaintrygowały. Nie dość, że dostojne, to jeszcze dwaj młodzi fagociści wielce przystojni. Szkoda, że tak krótko na początek, bo znowu mgła skrzypiec i fletów się rozlała. Fagociści czekali. Ale już, już, w tym momencie dyrygent mocno się zamachnął, kocioł dał sygnał i wszystko mocniej zawrzało, skrzypkowie pociągnęli od lewa do prawa i z góry do dołu, fagociści się włączyli, rogi nasyciły przestrzeń głębią tonów, wiolonczelista nie nadążał z odwracaniem stron partytury. 

    Tak zabrzmiała I Symfonia c-moll Johannesa Brahmsa wykonana wczoraj przez Narodową Orkiestrę Polskiego Radia prowadzoną przez młodego francuskiego dyrygenta Lionela Bringuiera. Bezpośredni streaming internetowy pozwalał słuchać i oglądać, ale na widowni była publiczność. Na tyle, na ile pozwala pandemiczna sytuacja. Dyrygenta widziałam w akcji po raz pierwszy, chociaż już o nim słyszałam, bo jest znany i robi, jak to się brzydko mówi, karierę. Dobry jest!  Orkiestra pod jego batutą wyczarowała magiczny nastrój flow. Był majestat, była magia, było drżenie (zwłaszcza, gdy kotły wchodziły do gry) i pasterskie nuty fletu z zielonych górskich hal.  

    Niech mi nikt nie pisze, że podobieństwo I Symfonii Brahmsa do Dziewiątej Beethovena widać/słychać dopiero w ostatniej części. Ono jest od samego początku. Rozumiem, że muzykolodzy muszą się trzymać faktów, to znaczy partytury i drobiazgowo wyliczają podobieństwa melodyczne i dosłownie poszczególnych akordów, ale sama istota rzeczy, sięganie do gwiazd i głębi losu nie tylko w nutach się zawiera. O motywie losu też muzykolodzy piszą. I on właśnie w pierwszej części się pojawia. Zresztą sam brahms doskonale zdawał sobie sprawę z podobieństwa. Pisząc swoją pierwszą symfonię czuł na plecach cień Wielkiego Poprzednika, dlatego też tworzył ją tak długo, co najmniej czternaście lat. Jak ktoś chce, niech sobie dokładnie przeczyta w zapisie nutowym, mnie wystarczy zamknąć oczy i słuchać. A nie, nie zamknąć oczy, bo przecież fagociści bardzo przystojni. I dyrygent też :-D


Johannes Brahms I Symfonia c-moll op. 68

12 marca 2021 - Koncert Narodowej Orkiestry Polskiego Radia w Katowicach

Dyrygent Lionel Bringuier

Bezpośrednia transmisja na kanale NOSPR YouTube

wtorek, 9 marca 2021

Żałuję, naprawdę żałuję

 .... że nie umiem tego zaśpiewać.

Polskie średniowieczne pieśni pasyjne.  

Śpiewają Adam Strug i Monodia Polska