wtorek, 29 września 2020

Nie, to już naprawdę staje się... rutyną?

      Zdobywanie nagród. Właśnie kolejną, przyznawaną przez magazyn "Operanwelt" najlepszemu śpiewakowi roku, otrzymał Jakub Józef Orliński. Tutaj uzasadnienie i portret artystyczny polskiego śpiewaka.  na łamach magazynu. Orliński w takim tempie zdobywa kolejne laury, że trudno nadążyć. A przy tym co rusz go słuchać można w nowych odsłonach, w nowych przedsięwzięciach operowych, koncertowych i nagraniowych. Ktoś, kto chciałby dokumentować wszystko, co się wokół niego dzieje,  miałby zapewniony etat. Pod koniec lipca śpiewał na Festiwalu Bachowskim w Świdnicy, miesiąc później na festiwalu w Thire we Francji, 12 września już był z powrotem w Polsce z koncertem w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, a teraz od tygodnia jeździ po Francji z koncertami z zespołem Il Pomo d`Oro (Montpellier, Avignon, Paryż), cały listopad zaś przeznaczony został na udział w nowej realizacji opery Mozarta "Mitridate, Re di Ponto" (w partii Farnce) w berlińskiej Staatsoper pod kierownictwem Marca Minkowskiego. Obok pełnych scenicznych realizacji zaplanowane zostały też wersje koncertowe opery w Moskwie, Barcelonie, Walencji i na początku grudnia w Paryżu. Do końca grudnia tego roku w kalendarzu śpiewaka jest jeszcze dwa razy Paryż (recitale), Kraków i Genewa. Proszę wybierać, gdzie komu bliżej. Tak sobie myślę, że ten Berlin wcale nie tak daleko, a jak się nie uda, to do Barcelony znam już drogę. Ostatecznie w Moskwie nigdy nie byłam, więc nadarza się okazja. Ok, ok, Kraków mam najbliżej, skoro do Warszawy się nie załapałam. A tymczasem włączę sobie płytę. 

Jedno z wykonań "Vedro con mio  dilletto"  ma ponad 6 mln wyświetleń, więc ja tu sobie coś innego znajdę. 


Oczywiście gratulacje jak najbardziej się należą! 

niedziela, 20 września 2020

Filharmonia!

     Louisa Vierne`a porównać można do Moliera. Obaj zmarli w trakcie występu. Vierne podczas koncertu na organach w Notre Dame w Paryżu (pochowany na Cmentarzu Montparnasse). A poza tym wielkim organistą  był. I był też kompozytorem, a  nikt tak nie czuje organów jak organista praktyk. I było to słychać w koncercie 19 września w Filharmonii Lubelskiej, gdzie wystąpił Roman Perucki, organista w Gdańsku-Oliwie. Oczywiście można sobie posłuchać organów w różnych nagraniach, chyba jednak nie jest to to samo wrażenie. Takie na przykład organy w Oliwie odbiera się bowiem nie tylko słuchem, lecz całym ciałem, drżenie fali dźwiękowej przenosi się posadzką i nawet siedząc w ławce stopami odbierałam potężne wibracje.  Kiedy zabrzmiały kompozycje Vierne`a, fotele co prawda nie wibrowały, ale powietrze falowało, zwłaszcza przy Carillonie z Westminster. Co koncert na żywo, to na żywo.

Tak to mniej więcej leciało:

     No cóż, na tle utworów Vierne`a, transkrypcje innych kompozytorów, pomijając rzecz jasna Bacha, wypadły blado. Nawet melodyjny Mendelssohn mnie usypiał (ale to mógł być skutek mojego niedospania). Chociaż nie, bądźmy sprawiedliwi, Organowa Sonata Nr 2 c-moll całkiem ciekawa, zwłaszcza taki wdzięczny kawałek:


To jednak nie jest transkrypcja. Transkrypcje były z pieśni Mendelssohna na flet i organy czy z muzyki filmowej do "Drakuli" Kilara, również na flet i organy. Słowo daję, chyba nie poznałabym, że to z tego filmu. Mnie jednak cały czas w uszach dźwięczał Carillon
      Na złotym flecie czarował Łukasz Długosz. O, tu słychać, co potrafi:


Trudno słuchać z jednej strony ogromnych organów, a z drugiej finezyjnego fletu w jednym koncercie. Na szczęście panowie świetnie się dogadywali i uzupełniali. Taki to mój pierwszy koncert na żywo w filharmonii po okresie przerwy. 

niedziela, 13 września 2020

Marabut i dziewczyna

      Spory kawał czasu upłynał, gdy słyszałam Julię Leżniewą.  Jak ten czas leci. Nie jest już słodką dziewczynką zachwycającą techniką. To znaczy zachwyca nadal, ale jak prawdziwa diwa. Tak właśnie odebrałam ją na koncercie 55. Festiwalu Wratislavia Cantans, na którym wystąpiła w recitalu ze znakomitymi barokowymi ariami Vivaldiego, choć i Haendel się znalazł w programie. Artystce towrzyszył znany i rozpoznawalny w historycznym wykonawstwie zespół Giovanniego Antoniniego Il Giardino Armonico specjalizujący się w muzyce XVII i XVIII wieku. 

    Występ zaczął się muzyką instrumentalną, całość - zgodnie z tytułem "Po burzy" - nawiązywała do muzycznych wątków zwiazanych z realizacjami "Burzy" Szekspira oraz gwałtownych, silnych emocji bohaterów wyśpiewujących arie, jak choćby "Agitata, da due venti" z opery "Griselda" Vivaldiego. Gwałtowne porywy serca porównane zostały do morskiej burzy grożącej zatonięciem statku. Doprawdy, nie spodziewałam się jednak usłyszeć Giacomellego. A jednak! Cudowny instrumentalny wstęp do "Sposa, non mi conosci" w recitalu wprowadzał do wersji Vivaldiego znanej pod tytułem "Sposa son disprezzata" z opery "Bajazet". Barokowe niefrasobliwe podejście do praw autorskich sprawiło, że dzisiaj nie wiadomo, czyja ta aria jest. W wielu popularnych nagraniach podaje się, że Vivaldiego, ale przecież "Merope" Giacomellego powstała rok wcześniej - 1734. Jak szybko muzyka z "Merope" musiała zyskać sławę, skoro już w 1735 Vivaldi umieścił tę samą muzykę do arii z nowymi słowami. Często więc stosuje się oznaczenie Giacomelli/Vivaldi, a słuchacz niech sobie rozstrzygnie sam, jak mu pasuje. 

      No więc "Sposa son disprezzata" zostało wykonane bardzo dramatycznie. I tutaj raz jeden miałabym zastrzeżenia do nadmiernego wibrato śpiewaczki. Może za sprawą przyzwyczajenia, bo osłuchałam się z innym, mniej rozwibrowaną, a bardziej wokalizowaną wersją na słowie "speranza".  Jak trudno czasami wyrzucić z pamięci utrwalone nagranie i z czystym niezmąconym odbiorem słuchać nowego wykonania. Co tu mówić, akurat te arie są chętnie słuchane i oczekiwane. Podobnie "Lascia ch`io pianga" z "Almiry" Haendla, którą Julia zaśpiewała jako czwarty bis. W ogóle bisów było aż pięć, i śpiewaczka wcale się nie oszczędzała. Prawie drugie tyle, co w całym koncercie. Mordercze dla głosu. Publiczność była żądna krwi?! A Julia Leżniewa spełniała życzenia za życzeniem. Coś fantastycznego. 

       A mnie jeszcze dyrygent zauroczył. Antonini ma specyficzny sposób dyrygowania, taki obszerny. Ręce obejmują całą przestrzeń i porusza nimi powietrze wokół. Dlatego z marabutem mi się skojarzył. No i głowa okolona siwymi włosami kontrastująca z głęboką czernią stroju. Wypisz, wymaluj marabut. 

Tutaj link do nagrania z próby - co prawda z inną solistka, skrzypaczką, ale Antonini odstawia taki teatr, że właściwie nikt poza nim nie jest potrzebny. 

    Ale wróćmy do Julii - nie znalazłam fragmentów sobotniego występu na You Tube, ale jest nagranie całości. Najpierw jest "Marabut", a później wchodzi wspaniała Julia. 


      Dopisek 14. 09. No i nie ma filmu :-( A był. To się porobiło. Wisiał przez dwa dni i nie ma. 

      Dopisek drugi. Nie, no nie może być bez Julii.  Co prawda z innego zupełnie źródła, ale proszę, to jest Julia!

czwartek, 3 września 2020

Tak sobie pomarzę

            Zapełnia się kalendarz nowego seozonu artystycznego. Na razie tylko kalendarz, bo czy w rzeczywistości uda się być na chociaż na kilku wydarzeniach, trudno przewidzieć. Ale pomarzyć można.  Już za chwilę, w październiku Piotr Beczała w partii Werthera będzie śpiewał w TWON, a w lutym przyszłego roku zawita ponownie na koncercie indywidualnym. Poza naszym światowej klasy tenorem przyjedzie ze świata także nasza sopranistka Aleksandra Kurzak, która  w grudniu zaśpiewa jako Madame Butterfly. Towarzyszyć jej będzie jako Pinkerton Rafał Bartmiński. A jeszcze w tynm roku w listopadzie Tomasz Konieczny jako czarny charakter Scarpia w "Tosce". Co za uczta dla wielbicieli operowych głosów! A nie koniec na tym! 29 stycznia bowiem z recitalem przyjedzie Joyce DiDonato, a w marcu z Il Pomo d`Oro zaśpiewa najsłynniejszy obecnie polski kontratenor Jakub Józef Orliński. 

           Instrumentalnie też będzie co wybierać. W czerwcu w Katowicach Orchestre de Paris i solista Renaud Capuçon. Jeszcze wcześniej, bo w marcu, również w Katowicach największy mistyk wsród współczesnych pianistów: Grigory Sokołow. Co zagra? Z czym wystąpi? Szczegółowego programu na razie brak. Klasyków posłuchamy na wiosnę: Beethovena w marcu - "Fidelio", natomiast Haydna posłuchać będzie można w kwietniu - "Orlando palladino" pod dyrygentem Rene Jacobsem. A po drodze parę baletów. Ech, gdyby jeszcze czasu było dość!

8, 10, 14 października 2020 TWON - Massenet "Werther" - Piotr Beczała (Werther)

5, 7 listopada 2020 TWON - Puccini "Tosca" - Tomasz Konieczny (Scarpia)

5,11,13 grudnia 2020 TWON - Puccini "Madame Butterfly" - Aleksandra Kurzak (Madame Butterfly)

29 stycznia 2021 Katowice (NOSPR) - Joyce DiDonato koncert

10 lutego 2021 TWON - Piotr Beczała koncert

13 marca 2021 Katowice (NOSPR) - Jakub Józef orliński i Il Pomo d`Oro

27 marca 2021 Katowice (NOSPR) - Grigory Sokołow

16 kwietnia 2021 Katowice (NOSPR) - Haydn "Orlando palladino", dyr. Rene Jacobs

20 czerwca 2021 Katowice (NOSPR) - Orchestre de Paris, solista Renaud Capuçon

A poza  tym czy będzie Opera Rara? A Misteria Paschalia? 

Tymczasem do 5 września trwają KODY w Lublinie. 


A tak Renaud Capuçon gra słynną "Medytację" Masseneta: