czwartek, 21 czerwca 2018

Ojej! :-(

      Zrobiłam sobie jeden dzień wolny od radia i mediów i przegapiłam wczoraj smutną wiadomość. Zmarł Dominik Połoński, wybitny wiolonczelista. Miał 41 lat, przez kilkanaście lat walczył z nowotworem mózgu. W wyniku choroby stracił władzę w lewej ręce, a mimo to wrócił do grania i jako jedyny na świecie grał tylko jedną ręką. Wielu kompozytorów  specjalnie dla niego komponowało muzykę uwzględniając jego fizyczne ograniczenia. Cóż powiedzieć? Najlepiej posłuchać.








środa, 20 czerwca 2018

Stosy, śmierć i muzyka

Monfort
es mort
es mort
es mort
viva Toloza
ciotat gloriosa
et poderosa
tornan lo paratge et l`onor!

Na nic się jednak zdała nieoczekiwana i niezbyt chwalebna śmierć Montforta pod Tuluzą, gdyż ostatecznie potężne królestwo Rajmunda VI (następnie zaś po jego śmierci Rajmunda VII), sławna poetycka Langwedocja niknie z kulturalnej mapy Europy. Szymon de Montfort był wojskowym dowódcą krucjaty przeciwko albigensom, mającym swoje duchowe i kulturowe stolice w miastach Langwedocji: Tuluzie, Carcassonne, Albi, Brieziers. Krucjata rozpoczęta w 1209 roku przeciągała się, a Montfort to tracił, to odzyskiwał utracone miasta. Aż 25 czerwca 1218 roku  został przypadkowo, gdy wybiegał z namiotu, trafiony przez obrońców Tuluzy kamieniem wystrzelonym z czegoś w rodzaju katapulty, w każdym razie z jakiejś maszyny miotającej kamienie. Obrońcy radowali się głośno, krzyżowcy stracili ducha. Jednakże historia podaje zimne fakty: po dwudziestu latach w 1229 roku zawarto ostateczny traktat poddający Langwedocję pod panowanie królów Francji. Pociągnęło to za sobą rzecz jasna skrupulatne eliminowanie  podejrzanych o wszelkie herezje. Długi i szczegółowy esej na ten temat napisał Zbigniew Herbert w zbiorze "Barbarzyńca w ogrodzie"- "O albigensach, inkwizytorach i trubadurach". Stamtąd zaczerpnęłam zacytowany na początku okrzyk radości mieszkańców Tuluzy po śmierci Montforta. Nie wiem, czy Szymonowi de Montfort poświęcono jakiś muzyczny utwór, ale tragedię katarów opowiedział sięgając po dawną muzykę i poematy tamtego czasu Jordi Savall w "Zapomnianym królestwie" ("Le Royaume Oublie: La Thragedie Cathare"). Stamtąd fragment muzyczny.



środa, 13 czerwca 2018

Barokowy kontratenor z bonusem

        Nowoczesność nowoczesnością, ale co tradycja to tradycja. Zwłaszcza barokowa. I zwłaszcza Vivaldi. I zwłaszcza w takim wykonaniu. Piękny, młody i zdolny. czegóż chcieć więcej? Ach, no właśnie,  na dodatek Polak :-) Śpiewał już w Metropolitan Opera i Carnegie Hall, a to za sprawą sukcesu w National Council Auditions, którego został zwycięzcą. Śpiewał już w barokowych operach, między innymi "Burzy" (jako Ariel) Purcella, "Alcinie" (jako  Ruggiero) i "Agrippinie" (jako Narciso) Haendla, "Venus i Adonisie" (jako Kupidyn) Johna Blowa. W ubiegłym roku śpiewał partię księcia Kolchidy Orimeno w operze Francesco Cavallego "Erismene" podczas Aix-en-Provence Festival. I w tejże partii usłyszymy go w sobotę w Dwójce w wieczorze operowym. Libretto jest strasznie pokręcone, bohaterowie mają po dwie tożsamości, a na końcu w niektórych przypadkach ujawnia się jeszcze trzecia. Połapać się w tym trudno ;-) Natomiast dzisiaj,13 czerwca nasz śpiewak występuje z recitalem w londyńskiej Wigmore Hall - ciekawe czy są jeszcze bilety ;-)
      No i najważniejsze:
nazywa się Jakub Józef Orliński, jest kontratenorem i... niespodzianka na samym dole ;-)

Tu  śpiewa Vivaldiego:



A tu niespodzianka - druga pasja kontratenora :-))

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Unowocześniam się ;-)

       Może nie całkiem ja, ale moje ucho ;-) Najpierw trafiłam na audycję z utworami na przędzalniczych krosnach. Co prawda, jaka to nowoczesność, skoro krosna są z połowy XIX wieku. Znajdują się w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi. I jak opowiadał główny kustosz Józef Kłosiński, nadal działają. Słuchał ich między innymi Marcin Stańczyk, który zafascynowany dźwiękami krosien skomponował "Muzykę tkaną".  Znalazłam nagranie w Ninatece, do posłuchania. Prawdziwa energia tkactwa zaczyna się na kilkanaście sekund przed czwartą minuta, a potem jest coraz ciekawiej :-) Nie patrząc na orkiestrą bardzo łatwo wyobrazić sobie te pracujące w rytmie maszyny, szeregi krosien, biegające czółenka. Jest w tym jakieś podobieństwo do repetytywnej muzyki Steve Reicha, ale nie szukajmy podobieństw na siłę. Wszelkie mechanizmy mają to do siebie, że działają w sposób powtarzalny w określonym rytmie: krosna, pociągi, wahadła, zegary, młoty pneumatyczne itp. Nic dziwnego, że ich wykorzystywanie w muzyce prowadzi do podobnych efektów. Akurat wizja tkacka jest bliska człowiekowi; oczyma wyobraźni widzimy błam materiału nawijany na wielką belę spod tysiąca drobnych nitek.

Marcin Stańczyk: Muzyka tkana
(trzeba kliknąć  na strzałkę w okienku)


PS Czytanie Czapskiego

wtorek, 5 czerwca 2018

Arie na krótkie noce lata, podczas których nie warto spać

      Wszyscy się obudzili, tylko oczywiście Rozyna  udaje, że nie słyszy ;-)



Ale przybywa Figaro! Nic w Sewilli nie dzieje się bez jego udziału ;-)



I znajduje wyjście z sytuacji. Przynajmniej tak mu się wydaje. Za co zresztą pobiera słoną prowizję, jak widać ;-)



Oczywiście, jak to bywa, kończy się awanturą i szaleństwem. Bartolo traci rozum.



Drugi akt nie pozostawia złudzeń.



Fragmenty różnych realizacji "Cyrulika sewilskiego"  Giacomo Rossiniego dają szeroki wachlarz wyboru ulubionej scenicznej i głosowej wersji. Opera buffa, która podczas premiery (20 lutego 1816)  wywołała kosmiczną awanturę, stała się wkrótce samograjem złożonym z przebojów. Niedoścignione popisy wirtuozerii do dzisiaj sprawiają trudność wielu śpiewakom, a najlepszym dają możliwość pokazania mistrzostwa śpiewu i aktorstwa. Popisy w sam raz na krótkie upalne noce :-)