niedziela, 15 grudnia 2013

Autentyki in crudo

      Od Godziszowa, przez Dzwolę i Kocudzę w powiecie janowskim, do Łukowej w powiecie biłgorajskim można przeciągnąć niemal linię prostą biegnącą na ukos od północnego zachodu do południowego wschodu przez Lasy Janowskie i część Puszczy Solskiej. Niedaleko stąd, właściwie na odległość jednego rzutu okiem zaczyna się pagórkowate Roztocze. Twórcy strony http://muzykaroztocza.pl/ nieco poszerzają obszar krainy geograficznej, penetrując teren aż do Kraśnika na zachodzie i Lubaczowa na południowym wschodzie. Zgodnie z geografią czy nie, jest to lubelskie zagłębie muzyki ludowej, a linia Godziszów - Dzwola - Kocudza - Łukowa leży w samym jego centrum.
      To stąd pochodzi łukowski zespół śpiewaczy, który jako jedyny zdobył czterokrotnie Złotą Basztę podczas Festiwalu w Kazimierzu Dolnym. Stąd - na terenach między Janowem Lubelskim a Biłgorajem - wywodzi się unikalny w skali nie tylko polskiej instrument muzyczny: suka biłgorajska, zrekonstruowana przez Zbigniewa Butryna z Janowa Lubelskiego i  profesor Marię Pomianowską, która od 2010 roku porowadzi na Akademii Muzycznej w Krakowie jedyną w Polsce klasę nauki gry na tym instrumencie. Suka biłgorajska doczekała się nie tylko nobilitacji akademickiej. Otóż jest ona jednym z ulubionych instrumentów specjalnie zamawianych na... japońskim dworze cesarskim, a jej entuzjaści  uczą się nie tylko na niej grać, ale i śpiewać biłgorajskie pieśni!!
      Nie liczyłam, ilu stąd wywodzących się muzyków, śpiewaków, instrumentalistów zdobywało nagrody w Kazimierzu, ale wszyscy, którzy zaprezentowali się na koncercie Pieśni spod Niebieskiej. Muzyka Roztocza są wielokrotnymi laureatami. Same autentyki. Rocznikowo - przedwojenni lub urodzeni podczas wojny; średnia wieku na oko 70 lat, a i tak chyba zaniżyłam ;-) Głosy potężne, muzyka od serca, opowieści dowcipne, dusze szerokie.


      Zespół śpiewaczy z Łukowej I, jak wspomniałam, panie czterokrotnie zdobyły Złotą Basztę w latach: 2000, 2004, 2008, 2012. Nie wiedziałam, na którą z nich patrzeć, ponieważ każda miała nieco inny sposób wymawiania niektórych głosek. Na przykład jedna z nich (nie chcę strzelać nazwiska  na ślepo, a nie jestem pewna) wymawiała "ł" przedniojęzykowo-zębowo, chociaż nie we wszystkich wyrazach, w niektórych, w bardziej archaicznych. Zespół zaśpiewał cykl pieśni weselnych, od historii narzeczeństwa, ślubu, błogosławieństwa rodziców, po dramatyczną historię utopionego wianka. 


      Janina Chmiel z Wólki Ratajskiej (gmina Godziszów), zdobywczyni Złotej Baszty śpiewaczej w 2006 roku oraz  wielu nagród w konkursach tanecznych. Kobieta krucha, skromna, można powiedzieć nawet  nieśmiała, ale głos ogromny, potężny aż ściany wydawały się za ciasne. Toć przecież te pieśni tęskne dostosowane są do szerokich pól, do  przestrzeni,  a słowa nieść się powinny daleko. I pani Janina tak właśnie śpiewa, żeby głos doleciał aż po horyzont. Jej głos jest niezwykle charakterystyczny, ciemny, chwytający za serce. Były to bardzo tęskne pieśni. I bardzo archaiczne kolędy, jakich w życiu nie słyszałam. W każdym razie w śpiewnikach oficjalnych ich nie ma. Może u Oskara Kolberga trzeba  by sprawdzić.


      Janina i Beata Oleszek: matka i córka ze słynnego za sprawą ubiegłorocznych Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej zespołu Jarzębina z Kocudzy - trzykrotnie Złota Baszta: 2001, 2007, 2011. Tutaj śpiewają pieśń pogrzebową. Dlaczego z kartki? Ponieważ według ludowych wierzeń zmarłemu nigdy nie powinno się śpiewać z pamięci. Kiedy śpiewały razem, wydawało mi się, że matka ma głos silniejszy, szerszy, ale kiedy córka zaśpiewała sama, zmieniłam zdanie. Ona po prostu w duecie się "oszczędzała" ;-) Repertuar różnorodny: od pieśni o narodzinach, takiej chrzścielnej, przez weselne, pogrzebową i tzw. pieśni sieroce, starsznie smutne, samym śpiewaczkom łzy w oczach zaświeciły.

       I na koniec mój faworyt - osiemdziesięciolatek! Stanisław Głaz z Dzwoli - laureat  Złotej Baszty w 1997 roku a potem jeszcze wielu innych nagród.


Wystąpił w duecie z Bronisławem Rawskim, kolejnym autentykiem z Kocudzy, grającym na bębenku i harmonijce ustnej, także tancerzem.



Jak sam o sobie mówi, w życiu robił wiele rzeczy, był rolnikiem, cieślą, szewcem, stolarzem, murarzem, ale zawsze też muzykantem, najpierw kolędującym, potem grającym na klarnecie w orkiestrze dętej, ostatecznie zaś na skrzypcach. Popatrzcie na jego ręce, na sylwetkę, na nogi człowieka przecież starszego, schorowanego,  spracowanego, ale w tę jego skrzypcową nutę zasłuchałam się do wzruszenia. Ludziom nogi same do tańca chodziły, ktoś nawet poszedł w tany, a na koniec zagrał, a my zaśpiewaliśmy na widowni "Cichą noc".




Kawałek nagrania. Byłam już kiedyś na koncercie Stanisława Głaza występującego z młodymi uczniami, którzy przyjeżdżają nieraz z daleka pobierać nauki podczas warsztatów organizowanych przez Towarzystwo dla Natury i Człowieka. Dowcipnie opowiadał,  że  młodzi chętni i zdolni są, ale jeszcze się dużo muszą nauczyć ;-)

Pan Remigiusz Mazur-Hanaj w komentarzu zamieścił link do koncertu na biłgorajskiej suce ze Studia im. Władysława Szpilmana - wklejam poniżej, może ktoś zechce posłuchać i obejrzeć. Otwiera się artykuł, a w środku są linki do trzech części koncertu. 

Odzyskane brzmienia suki biłgorajskiej - koncert

30 komentarzy:

  1. Tacy ludzie w spotkaniu z muzyką dostają skrzydeł. Mówią , ze nie wiedzą jak nogi same niosą ich do tańca. A ta muzyka nie jest łatwa instrumenty wcale nie sa proste. To prawdziwy kunszt wychoczący spod palców wspomagany czułym, wrazliwym uchem. Pozdrawiam serdecznie....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak, młodnieją o kilkadziesiąt lat, widać, że muzykę mają w sercu i duszy, która ich uskrzydla.

      Usuń
  2. No proszę... całe życie się człowiek uczy... Nie wiedziałem o tem obyczaju, że umrzykowi z memoryi śpiewać nie wolno...
    Kłaniam nisko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani ja. Zawsze to ciekawe rzeczy. A w połączeniu z muzyką, wrażenie niezwykłe.

      Usuń
  3. przepiękna opowieść! I dla jakiego piękna zagubiliśmy kolory muzyki, stroju, języka? I dlaczego takie festiwale to tylko lokalne niszowe wydarzenie kulturalne?
    Cieszę sie bardzo, że i Ty poza barokiem kochasz taką muzykę!
    cz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesiu, muzyka ludowa wraca do łask, Festiwal w Kazimierzu to wydarzenie ogólnokrajowe, znane. A poza tym, moja Droga, chociaż na folklorze to ja się nie znam w ogóle, toć przecie wiem, że bez muzyki ludowej nie byłoby Chopina! ;-)

      Usuń
  4. udało mi sie wstawić ulubione i linki są aktywne!

    Pewnie, że od muzyki, to jesteś najlepsza. Tylko piszesz o linii folklorystycznej lubelskiej:), a inne bywają w Kazimierzu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kazimierzu są z całej Polski przecież - Festiwal Kapel i Śpiewaków Ludowych. Józef Broda przez wiele lat go prowadził :-)

      Linki działają, sprawdziłam :-)))

      n

      Usuń
    2. no widzisz, jak ja daleeeeko mieszkam. żadna wiadomość się tu nie przebije. nie jestem pewna czy ktokolwiek z Pomorza, zresztą z Pomorzem to wiesz jak jest. Kaszuby to nie całe Pomorze, bo tu wszystko, tylko z popodcinanymi korzeniami:)

      Usuń
    3. W tym roku jedną z trzech równorzędnych nagród w kategorii instrumentalistów otrzymał Jakub Karpuk, cymbalista z Ełku, woj. warmińsko-mazurskie, oraz jedną z pierwszych nagród w kategorii duzy-mały Maciej Karpuk z kapelą cymbałową „Mazurskie Kwiaty” z Ełku, woj. warmińsko-mazurskie

      A tu link do całości:
      http://www.wok.lublin.pl/index.php?item=festiwal-kapel-i-spiewakow-ludowych

      notaria

      Usuń
    4. obejrzałam.pomorskiego i zachodniopomorskiego brak:(

      Usuń
    5. uzupełniłam wiadomości w mailu :-)

      Usuń
  5. No cudne to jest Notario! Żebyś wiedziała jak mi skrzydła urosły jak posłuchałam tego dziadka i tej fajnej babki.
    :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta babka jest instruktorem śpiewu w gminnym domu kultury :-)

      Usuń
  6. Notario nie wiedziałam o tym, że zmarłemu...... Muzyka ludowa chyba powoli wraca do łask, bo co raz częściej się słyszy.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiedziałam. A muzyki ludowej coraz więcej i to w różnych odmianach.

      Usuń
  7. O tej suce już kiedyś słyszałam. Nazwa zaiste przednia:))
    No cóż, to przedwojenne pokolenie jeszcze góry przenosić może. Szkoda, że jednak tam w górze muzykanci też są potrzebni i czasem kogoś ubywa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisałam o suce na tamtym blogu, było też nagranie występu Zbigniewa Butryna, który ją zrekonstruował :-)

      Usuń
  8. Zapewne niezapomniane wrażenia:) Zastanawiam się tylko, czy mlodsze pokolenie przejmie pałeczkę. A jeśli nawet, to już chyba nie będzie to... Byłam w niedzielę na Wigilii Narodów. Każda z mniejszości narodowych i grup etnicznych przygotowała swój program artystyczny, w tym opowiadała o świątecznych obyczajach. Zapytałam jednej starowinki (góralkę czadecką) czy ich dzieci, albo wnukowie kultywują w jakiś sposób tradycje. Odpowiedziała, że nie...
    Pozdrawiam Notario:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kultury wymierają, to proces globalny, nie tylko u nas; umierają języki, bo umierają ich użytkownicy. A może to tylko ewolucja? Okaże się z czasem, tylko nam się wydaje, że bezpowrotnie coś zanika, bo jeszcze pamiętamy.

      Usuń
  9. Znam! Znaaa-am! Oj Jezu Jezusicku, spraw, żebym nigdy nie musiała żegnać się z Lubelszczyzną...

    Ps. Wiem, że to nie do Ciebie takie prośby, ale jak pewnie przypuszczasz, znam z Kazimierza, gdzie rok w rok... Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy największych chęciach, nie byłabym w stanie spełnić twojej prośby ;-) Domyślam się, że znasz i skąd, z komentarza bije taki lokalny patriotyzm, że niech się schowają emigranci ;-)

      Usuń
  10. suke biłgorajską poznałam u ciebie na blogu i pana Butryna też i cieszę się, że w końcu już cos umiem, pozdrawiam Noti
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zdolna dziewczyna z Ciebie, Jadwigo :-) I skromna, bo Twoja wiedza i pamięć są imponujące.


      notaria

      Usuń
  11. piekę kapuśniaczki,posmarowałam rozmaconym jajkiem, posypałam kminkiem; zapraszam:) własnie wyjmę z pieca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie posypuj wszystkich! Strrasznie nie lubię kminku. Nie cierpię po prostu. Nie jestem w stanie niczego z kminkiem zjeść :-((( Chętnie napiję się herbaty, jestem w stanie totalnego oklapłego padnięcia.. :-(((

      n

      Usuń
  12. Gry na suce od kilku lat można się uczyć na Akademii Muzycznej w Krakowie, w klasie "fidele kolanowe", prowadzonej przez Marię Pomianowską. Ostatnio Krzysztof ze Zbigniewem Butrynem z Janowa uczestniczyli w koncercie poświęconym suce biłgorajskiej transmitowanym w pr 2 Polskiego Radia. Koncert można odsłuchać (i obejrzeć!) tutaj: http://www.polskieradio.pl/8/2771/Artykul/997902,Odzyskane-brzmienia-suki-bilgorajskiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za potwierdzenie moich wiadomości i za link. Ja słuchałam audycji 15 grudnia z udziałem p. Butrynów, ojca i syna, i p. Marii Pomianowskiej i stąd wiem o tym japońskim dworze cesarskim, bo p. Maria Pomianowska o tym mówiła :-) Wstawię link do wpisu, może ktoś jeszcze zechce posłuchać i obejrzeć ;-)

      Usuń