Cristian Ifrim - I skrzypce, Rumunia;
Anna Radomska Gardyjas - II skrzypce, Polska;
Jacek Nycz - altówka, Polska;
Małgorzata Sęk - wiolonczela; Polska
Cristian Ifrim i Anna Radomska od lat mieszkają w Hiszpanii, współpracując z Filharmonią i Szkołą Muzyczną w Pampelunie, w swoich europejskich tournées promują muzykę, kulturę i wina regionu Navarry, popularyzują kompozytorów hiszpańskich. Poza najszerzej, co zrozumiałe, reprezentowaną w repertuarze muzyką hiszpańską, grają też klasykę europejskiej kameralistyki oraz kompozytorów polskich, takich jak Stanisław Moniuszko, Fryderyk Chopin, Maciej Radziwiłł, Feliks Janiewicz, Grażyna Bacewicz oraz uważany za arcydzieło polskiej kameralistyki Kwintet fortepianowy g-moll Juliusza Zarębskiego, zmarłego zaledwie w wieku 31 lat.
Jacek Nycz, jak wyczytałam, był, a może i jest nadal, muzykiem w Sinfonii Varsovii, z kolei Małgorzata Sęk współpracowała z Filharmonia Lubelską oraz należała do Trio Concertante. Jeszcze w poprzednim składzie kameraliści Quatuor Europa od 2009 roku regularnie przyjeżdżali do Polski.
Koncert, a wlaściwie hiszpańskie spotkanie składało się z trzech części. W pierwszej było muzycznie, koncertująco, trochę geograficznie oraz dydaktycznie. Słuchaliśmy Granadosa, Albeniza, Sarasatego, muzycznych kawałków z madryckiej zarzueli Chueca oraz... Bizeta. Utwory zostały tak dobrane, aby ilustrowały charakterystyczne cechy muzyki kompozytora, ale i oddawały charakter poszczególnych historycznych regionów Hiszpanii (nie wszystkich oczywiście): Kraju Basków, Andaluzji, Asturii, Katalonii, Navarry i samego Madrytu. Anna Radomska, która pełni rolę doradcy do spraw kultury w Konsulacie Honorowym RP w Pampelunie, zapowiadała utwory, opowiadaała o kompozytorach, przybliżała - nie tylko muzyczne - ciekawostki o poszczególnych regionach, a w trakcie koncertu oglądaliśmy projekcję zdjęć hiszpańskich miast i pejzaży. Dlatego wspomniałam, że całość miała aspekt edukacyjny.
Po obowiązkowym bisie nastąpiła część druga: degustacja wina Gran Feudo z winnic Navarry. Wybrałam czerwone wytrawne crianza i ulotkę z rabatem do internetowego sklepu ;-) Pani Anna opowiadała o hiszpańskich winach, winnicach, degustacji i ćwiczyliśmy analizę bukietu. Najciekawsza była próba określenia zapachu: każdy wyczuwał co innego. Od czarnej porzeczki po cytrusy, tylko nikt nie wyczuł dębowej beczki, w której wino było przechowywane ;-)))
W trzeciej części oglądaliśmy film o atrakcjach Hiszpanii, pielgrzymkowym szlaku do Santiago de Compostella i od ponad dwudziestu lat "ojczystym" mieście p. Anny - Pampelunie. Film dzień po dniu pokazywał najciekawsze atrakcje słynnego święta ku czci patrona miasta, świętego Fermina (Sanfermines): od rozpoczęcia i procesji z figurą świętego, poprzez gonitwy byków ulicami, corridy, procesje olbrzymów, wesołe miasteczko, całonocne szaleństwa, po końcowy pokaz fajerwerków i "żałobną" pieśń. Święto trwa tydzień: w tym czasie urzędy pracują tylko trzy godziny do południa, a potem wszyscy się bawią. Niczego w tym czasie nie można załatwić, nie można liczyć na żadne usługi. Podobno na czas święta wyjeżdża 60% mieszkańców miasta, za to przybywa około miliona turystów.
Wielu jeszcze rzeczy się dowiedziałam, z czego większość zapomniałam. Baskowie na przykład mają strasznie trudny język, za to świetnie dogadują się z ludami kaukaskimi, ponieważ jak głoszą niektóre teorie, stamtąd dawno temu przywędrowali. Navarrę uważają za część swojego terytorium, chociaż Nawaryjczykom wcale się to nie podoba i twierdzą, że są całkiem odrębnym regionem, zresztą mają autonomię z osobnymi finansami i szkolnictwem. Inna ciekawostka to specjalny zegar na ulicy w Pampelunie, który odmierza, ile czasu zostało do następnego Sanfermines. Albo fakt, że byków biegnących podczas słynnego wyścigu jest sześć, ale nie biegną same, tylko dla "zachęty" wypuszczane są także krowy. Podczas święta owych sześć byków bierze udział w corridzie, a torreadorów jest trzech, więc wypada po dwa byki na jednego. Oczywiście nie naraz. Są to byki specjalnie hodowane tylko do tego jednego celu - aby dać je zabić podczas corridy. Karmione są tylko naturalnym jedzeniem, dlatego ich mięso jest zwyczajnie potem przerabiane i przeznaczone do sprzedaży i konsumpcji jako bardzo zdrowe i wolne od chemii.
I na koniec rada dla ewentualnych chętnych do wzięcia udziału w gonitwie z bykami: w razie przewrócenia się nie wolno wstawać, tylko należy na boku skulić się w pozycję embrionalną, osłaniając rękami głowę. Widać było, że takie leżące postacie byki całkiem zgrabnie przeskakują, o ile zdążą, i pędzą dalej za innymi uciekającymi ;-)
Ciężko mi znaleźć odpowiednią muzykę, bo nagrań za dużo nie ma takich, jakie by pasowały. Może to. Co prawda nie kwartet, tylko cała orkiestra, ale przynajmniej Granados to jest.
PS A Cristian Ifrim mial kolczyk w uchu i cały czas, gdy głową machał, światło się odbijało, jakby co najmniej diamentami wysadzany ;-)
Ależ mnie błogość naszła. Posłucham sobie jeszcze trzeci raz!
OdpowiedzUsuńTylko jak ja się potem do jakiejś pracy zmobilizuję???
To czwarty zostaw na wieczór ;-) No i ie szalej, emerytko, masz prawo leniuchować.
UsuńAle mi podpadłaś z tą emerytką.!!!
UsuńA ja właśnie chciałam napisać, ze nie chciałabym być na emeryturze:-)))
Przecież jesteś! To taki błogi stan - na emeryturze ;-) Ja tam chcę, ale nie puszczają :-(
Usuńnotaria
Notario ta muzyka to sama przyjemność dla ucha.
OdpowiedzUsuńZegar, byki, Baskowie i Nawaryjczycy, dzięki za tyle ciekawostek.
Ciekawe, który naród ma rację?
A tak, pejo, bardzo fajna, i wiele jeszcze tego było. Z racją zwykle jest tak, że leży gdzieś pośrodku ;-)
Usuńmnie to bardzo się podoba: muzyka wino i ...byki.
OdpowiedzUsuńi dobrze, że mnie pocieszyłaś,że Hiszpania piękna, bogata i kulturalna, bo ostatnie wieści miałam stamtąd złe.Z Barcelony- ktoś bliski został okradziony na ulicy, ulegając urokowi nieznajomego. "Akcja trwała 10 sekund:)"
O muzyce w oddzielnym komentarzu:) cz
Też słyszałam, że Barcelona jest najbardziej złodziejskim miastem ;-)
UsuńMuzyka i owszem ;o), ale jeśli chodzi o corridy i inne "gonitwy" stanowczo trzymam stronę byków...;o)
OdpowiedzUsuńNiestety, trzymanie strony byków ich losu ne zmieni. Ja jestem przeciwna w calości.
UsuńAch, Hiszpania, też jest na mojej liście miejsc do zobaczenia. I pojadę tam, choćby sama. Takie wpisy, jak Twój, tylko mnie utwierdzają w postanowieniu:) A muzyka hiszpańska - śliczna i taka hiszpańska właśnie:)
OdpowiedzUsuńPojedziesz, skoro tak postanowiłaś :-) A każda zachęta będzie dodatkową okazają do utwierdzenia się w tym postanowieniu.
Usuńuwielbiam "falującą" rozmowę" smyków z wltornią i innymi obojami i klarnetami:)). Jakie to przejmujące:)
OdpowiedzUsuńcz
waltornią:)
OdpowiedzUsuńTo się rozumie :-)
UsuńMnie nie faluje, tylko rwie, parametry internetowego przesyłania sygnału wołają o pomstę do... no właśnie, chyba do Googla?...
Piękna muzyka. Coś na osłodę mojego dzisiejszego kwaśnego humoru.
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam Hiszpanię i polubiłam Barcelonę. Moi synusiowie - stadion, a ja zwiedzanie miasta dziwnym autobusem. Co przystanek, to wysiadka i podziwianie zabytków. Świetna sprawa. Aromatka
Oj, a skąd kwaśny humor? Nie daj się mu! Wypij jaką mikołajkową kawę, ciasteczko do niej i luz :-)
UsuńPiękny naród ci Hiszpanie, ale toreadorów nigdy nie lubiłam.
OdpowiedzUsuńOj, każdy naród ma swoje "ale", które nam nie pasuje
OdpowiedzUsuń