Ale przecież ja nie wierzę w przypadki ;-)
Ksiądz kanonik Tadeusz Sochan, proboszcz parafii Świętego Stanisława w Górecku Kościelnym, jest w swojej okolicy, na skraju Roztocza, bardzo znany, a co roku w sierpniu na Festiwal Pieśni Maryjnej (przy czym trzeba dodać, że jest to festiwal dla zespołów i wykonawców ludowych, ponieważ ks. Sochan propaguje muzykę korzeni, muzykę ludowego folkloru) przyjeżdżają rzesze słuchaczy czasem nawet z daleka. Jak dotąd na Festiwalu nie byłam, dlatego tematu nie rozwinę, a do samego Górecka, o którym opowiadało mi wielu znajomych, zawędrowałam tylko raz na bardzo krótko. Zajrzałam wtedy do zabytkowego modrzewiowego osiemnastowiecznego kościoła, w którego wnętrzu można podziwiać kilka niezwykłej urody elementów wyposażenia, jak barokowe ołtarze i krzyż, rokokową chrzcielnicę, dziewiętnastowieczne figury Chrystusa Frasobliwego. Zdążyłam jeszcze przespacerować się wzdłuż 500-letnich dębów do kapliczki na wodzie zwanej Bożą Łezką, postawionej w miejscu, gdzie według legendy miało miejsce objawienie św. Stanisława. Woda w źródełku ponoć jest lecznicza i ma właściwości zbliżone do wody "Zuber" z Krynicy Górskiej, ale nie próbowałam ;-)
Podczas spotkania, które niespodziewanie wypełniło jedno z majowych popołudni, ubrany po cywilnemu ks. Sochan opowiadał trochę o sobie, o swojej kolekcji obrazów, grał nam na skrzypcach i śpiewał akompaniując sobie na gitarze. Właściwie dał minirecital swoich muzycznych umiejętności i ulubionych piosenek. I wcale nie były to pieśni religijne ;-) Kolorowe jarmarki zabrzmiały bardzo tęskno, jako komentarz do wspomnień z dzieciństwa, a ze swoich ulubionych między innymi Agnieszki Osieckiej Widzisz, mała, jak to jest (pierwotna wersja tekstu). Na zakończenie zaś piosenka w języku ukraińskim, niestety nie wiem, co to było, ale piękne.
Z wielu urywków biograficznych bohatera spotkania zapamiętałam opowieść o rodzicach, którzy nigdy się nie kłócili, ale w otoczeniu sąsiedzkim, w wiosce, skąd ks. Sochan pochodzi, normą były nie tylko kłótnie, ale i bicie żon przez mężów, o czym wszyscy wiedzieli, bo krzyki i płacze niosły się daleko na sąsiedzkie podwórka. Toteż kiedyś, żeby uczynić zadość "tradycji" jego rodzice specjalnie wyszli na podwórze, urządzając mały teatr dla wścibskich sąsiadów, udając, że się kłócą i biją. Mały Tadeusz już chciał biec ratować mamę, gdy rodzice wrócili do mieszkania śmiejąc się z udanego dowcipu. Od tamtej pory o Sochanach też mówiono, że u nich jest tak jak wszędzie, to znaczy "normalnie". Bohater wieczoru rozbawił nas jeszcze, opowiadając jak to dzieci sąsiedzkie, gdy coś zbroiły, zrzucały winę na niego i on dostawał od matki lanie, która nie pytając wymierzała sprawiedliwość ścierką. Mimo to bardzo, bardzo pozytywnie, z czułością ks. Sochan opowiadał o domu rodzinnym, rodzicach, rodzeństwie, o nauczycielach... O, przypomniałam sobie :-) Nauczyciel z wiejskiej szkoły namówił jego rodziców, aby posłali go do szkoły średniej, ponieważ zauważył drzemiący w nim talent do nauki. Został wysłany do Szczebrzeszyna, do szkoły z internatem. I z tego internatu uciekł po tygodniu i wrócił do domu, bo jak powiada: Tak strasznie tęskniłem do krów, do psa i do lasu... W domu odbyła się mniej więcej taka narada: Ja ci buty kupiłam, piżamę ci kupiłam, a ty uciekasz?! Musisz wracać. No i wrócił.
Ukończył Liceum Pedagogiczne w Szczebrzeszynie, następnie w Studium Nauczycielskim w Lublinie ukończył wychowanie muzyczne, stąd te muzyczne umiejętności i pasje. Przez kilka lat pracował w zawodzie nauczyciela. Miał już koło trzydziestki, gdy, jak wspomina: coś mi się uwidziało i zostałem księdzem. Właściwie najpierw wstąpił do zakonu (zapomniałam, jakiego), a po pewnym czasie dopiero przekwalifikował się na księdza parafialnego. Dziś jest proboszczem w Górecku Kościelnym. Z tego co słyszałam, ludzie go lubią i cenią. Na przykład obiady i w ogóle posiłki przygotowują mu czy po prostu przynoszą gospodynie ze wsi, ponieważ na plebanii nie ma kucharki.
A dlaczego akurat obrazy Matki Bożej Krasnobrodzkiej? Otóż w niemowlęctwie, gdy miał dwa tygodnie, ciężko zachorował i był umierający. Jego matka pieszo poszła do Krasnobrodu (jakieś 8 km od miejsca zamieszkania) i przed cudownym obrazem modliła się o uzdrowienie jej dziecka. No i ozdrowiał, dlatego teraz ma szczególny kult do Matki Bożej Krasnobrodzkiej. Znam ten obraz i jest jednym z moich ulubionych.
Jego pierwowzorem jest Madonna w Różanym Ogrodzie włoskiego malarza Francesco Raiboliniego z początku XVI wieku, obcnie w Pinakotece w Monachium.
Cudowny obrazek znaleziony przez okoliczną ludność w pobliżu pierwszej postawionej na pamiątkę tutejszych objawień figury zdewastowanej przez wojska Bohdana Chmielnickiego w 1648 roku wygląda tak jak obok. Źle wyszło, ponieważ z okien odbijało się w światło. W oryginale jest niewielki, gdy się stoi przed ołatrzem w sanktuarium w Krasnobrodzie, prawie go nie widać, dlatego został umieszczony w rogu powiększonej kopii, znajdującej się w centralnym miejscu ołtarza.
Ale ta kopia... No sami zobaczcie, jest piękna :-) W prawym rogu u góry widać ten malutki obrazek z XVII wieku. Otóż ks. Sochan ma w swojej kolekcji kopie różnych wizerunków Matki Bożej Krasnobrodzkiej, malowanych w poprzednich wiekach, jak i najnowszych. Oryginały znajdują się czy to w kościołach, jak np. w samym Górecku Kościelnym, czy w Muzeum Zamojskim, czy to w Archiwum Państwowym w Zamościu, czy też w różnych kapliczkach.
Wszystkie te historie opowiadał kolekcjoner i admirator Matki Bożej Krasnobrodzkiej, czczonej w krasnobrodzkim sanktuarium między innymi jako Matka Boska Jagodna, której odpust przypada 2 lipca. To już niedługo, trzeba będzie najpierw pójść do lasu nazbierać jagód :-)
Jak wszędzie, potrzeba ludzi z pasją, którzy zostają potrafią skupić wokół siebie i idei innych. Z zazdrością czytam o księżach pasjonatach.
OdpowiedzUsuńW dodatku z okolic Krasnobrodu:)
Tak przypuszczałam, że Ciebie temat szczególnie zainteresuje :-)))
UsuńWielce mi się ten jegomość dobrodziej podoba:) Jakiś taki jakoby dawniejszy...:)
OdpowiedzUsuńKłaniam nisko:)
Dawniejszy? Nie pomyślałam tak, ale chyba prawda :-)) Nie pasuje do współczesnych trendów. gromadzi wokół siebie pozytywną energię, dzięki której powstaje i rozwija się życie kulturalne w regionie, przyciąga tysiące ludzi, to wbrew egoistycznym pokusom współczesności. A poza tym z poczuciem humoru :-))) Na pewno osobowość nietuzinkowa :-)
UsuńTak pięknie opowiedziałaś o księdzu o obrazach Matki Boskiej Krasnobrodzkiej, a może pojechać 2 lipca tam na odpust, pewnie będzie pięknie
OdpowiedzUsuńj
Jest pięknie :-) Uroczystości rozpoczynają się już poprzedniego dnia wieczorem, niesamowita jest pierwsza Msza odpustowa o północy, odprawiana przy kapliczce nad cudownym źródełkiem, gdzie doszło do pierwszego objawienia. Odbywa się ona na świeżym powietrzu, wierni ze świecami i lampionami idą w procesji. Odpust na Matki Bożej Jagodnej przyciąga procesje pielgrzymów nawet z dalszych okolic. Kiedyś więcej było pieszych pielgrzymek, teraz częściej jadą autokarami. Tutaj są tereny obfitujace w leśne jagody, których zbieraniem w porze sezonu zajmują się całe rodziny, dlatego i święto bardzo popularne.
UsuńKolejny Przykład do sklonowania...;o)
OdpowiedzUsuńNiechby chociaż parę osób zechciało w części naśladować, to już będzie wiele :-)
UsuńPiękna Postać.
OdpowiedzUsuńI pięknie opisana.
Pozdrawiam serdecznie.
Dziękuję :-)
UsuńBardzo ciekawa opowieść. Bywasz Notario w ciekawych miejscach, spotykasz niebanalnych ludzi, a potem tak pięknie to opisujesz. Rzeczywiście, też myślę, nie ma w tym przypadku. Ten dar trafiania do naszych serc otrzymałaś z Bożego nadania. Teraz mam ochotę pojechać w to niezwykłe miejsce, obejrzeć obraz...
OdpowiedzUsuńDziękuję za piękny komentarz:-) Warto do Krasnobrodu pojechać, i do Górecka też - coraz więcej tam bazy turystycznej, gdzie można się zatrzymać, zwiedzić, pobyć dwa-trzy dni. W Krasnobrodzie jest nawet uzdrowisko dla dzieci i obok tego coraz ciekawsza też oferta dla dorosłych :-)
UsuńOpowieść o biciu mimo wszystko smutna, choć wdzięczna. Ach, ta wieś. Rodzi takich Sochanów i rodzi folk (prawdziwy folk rzecz jasna) a z drugiej strony rodzi normę w postaci bitych żon i inne takie cudactwa.
OdpowiedzUsuńNiestety, wieś ma i takie oblicza smutne, i wdzięczne, z drugiej strony nie uważam, żeby należało demonizować akurat machnięcia ścierką. Co innego poważna przemoc w małżeństwach, o której była mowa, jako wiejskiej "normie". Ale czy to tylko specyfika wsi?
UsuńPrzeciekawy ten motyw Dzieciątka Jezus leżącego na ziemi, a nie w ramionach matki, jak zawsze. Chociaż po tym jak Czesia zaprezentowała Matkę Boską spuszczającą manto Jezuskowi, właściwie nic mnie nie zdziwi:))
OdpowiedzUsuńAle ciekawe, dlaczego ono tak na tej ziemi...?
Przecież nie na gołej ziemi ;-) A do różnego ogrodu nie pasuje wstawić jakiś żłóbek. A serio, może kluczem jest postawa Matki Bożej: spójrz na jej kolana, wyraźnie ugięte, ona zamierza uklęknąć: inny tytuł tego sposobu ujęcia tematu to Matka Boska Adorująca Dzieciątko. Adorująca oczywiście na kolanach. Skoro nie ma betelejmskiej szopy, nie ma tez żłóbka, jest ogród, różany - ogród róż. Róża jest symbolem Maryi, ale też męczeństwa Jezusa: mały Jezus jest tutaj jedną z róż w ogrodzie. Dlatego na ziemi, jak inne kwiaty. Przed Jezusem-Różą Maryja zamierza uklęknąć w geście adoracji. Takie sobie snuję domysły ;-)
Usuń