sobota, 17 maja 2014

Bilcze Złote (Kraków, epilog, a właściwie prolog, bo tam zaczynała się cywilizacja)

      Kto zna Bilcze Złote i wie, gdzie to jest? Przyznaję, ja nie widziałam absolutnie nic i nazwa, poza tym, że ładnie brzmi, nic mi nie mówiła. A może o jaskini Werteba  ktoś wie, czytał, był tam?? Nie? Ja też nie słyszałam nigdy wcześniej.  W takim razie może kultura trypolska rozjaśni mroki niewiedzy? Niestety,  też nie. Albo byłam tak kiepska z historii, albo... miałam kiepską historię w szkole ;-)
      Zdjęcie w poprzednim wpisie przedstawia dwa ceramiczne naczynia - raczej misę i talerz niż nocnik czy kapelusz ;-) - z bogatej i przepięknej kolekcji wytworów kultury trypolskiej ze stanowiska archeologicznego odkrytego w jaskini Werteba i Bilcze Złote w obwodzie tarnopolskim na dzisiejszej Ukrainie.
       Bilcze Złote znajdowało się w majątku książąt Sapiehów na Podolu. W 1822 odkryto jaskinię, której drogocenne zbiory i znaczenie miało dopiero zostać ujawnione przez kolejnych badaczy. W samej jaskini znaleziono około tysiąca ceramicznych naczyń,   70 zoomorficznych i antropomorficznych figurek oraz krzemienne narzędzia. W ogrodzie książęcego pałacu odkryto ponadto stanowiska grobowe. Ostatecznie okazało się, że tak naprawdę była to całkiem spora osada. Ciekawostką jest fakt, że jaskinia znajduje się w podłożu lessowym i schodzi się do niej w dół pod ziemię. Samo wejście nie wygląda zachęcająco, a wręcz budzi niepokój i  trudno byłoby przypuszczać, że kryje  takie skarby. W wielu korytarzach i trudno dostępnych miejscach znajdowano przedmioty, których wiek datuje się między 3870 a 2710 r.p.n.e. A więc naczynia na zdjęciu mają, lekko licząc, prawie pięć tysięcy lat.
       Na całą kolekcję z Bilcza Złotego, którą naukowo opracowano dopiero kilka lat temu, składają się wspomniane naczynia ceramiczne - od małych pucharów,  mis, talerzy, amfor po bardzo duże,  do metra wysokości i pękate, w które nawet człowiek dałby radę się schować - narzędzia, amulety, figurki, ludzkie i zwierzęce, biżuteria. Największą uwagę przyciągają właśnie naczynia.  Są one przepięknie zdobione, malowane we wzory geometryczne,  linie  faliste i łamane,  pionowe i poziome. Linie dzielą powierzchnię na pola, w których pojawiają się kółka, kropki,  inne geometryczne wzorki, coś na kształt np. liścia albo szachownicy.  Uważa się, że w tych wzorkach ukryty jest cały kosmos wierzeń  ludzi kręgu kultury trypolskiej, do której zalicza się stanowisko odkryte w Bilczu Złotym.
        Kultura trypolska, albo inaczej też kultura Cucuteni-Trypole (od nazw miejscowości, gdzie zidentyfikowano ją po raz pierwszy: Cucuteni w Rumunii i Trypole-Tripolje na Ukrainie koło Kijowa), rozwijała się w latach 4200 - 2750 p.n.e. Ale znalazłam też opracowania datujące jej początek na 5400 lat p.n.e.  Ze względu na  wysoko rozwiniętą wytwórczość ceramiczną i bogate malowane wzornictwo nazywa się ją także kulturą ceramiki malowanej. Ludność tej kultury tworzyła  całkiem spore osiedla, wyczytałam, że do 15 tys. mieszkańców. Toż to wręcz miasto. Ba, znam  dzisiejsze miasteczka prowincjonalne o znacznie mniejszej liczbie mieszkańców. Wszystko to świadczy o naprawdę wysokim rozwoju cywilizacyjnym ludzi epoki neolitu przecież, czyli tak potocznie i lekceważąco nazywanego społeczeństwem kamiennym.
      Wróćmy do Werteby i Bilcza Złotego. Cała wiedza na ten temat jest dla mnie całkowicie nowa. Szokiem było odkrycie istnienia tak bogatej i wysoko rozwiniętej kultury w Europie i to na wschodnich jej rubieżach. Szokujące są wymyślne malowane wzory na ceramicznych naczyniach, które na dodatek całe są w jaskrawym odcieniu żółtoczerwonym, w sumie więc sprawiają wrażenie niezwykle wyrazistych deseni na barwnym tle. Miałam ochotę dotknąć, włożyć rękę do środka, sięgnąć  do samego dna, ale nie wolno, a poza tym trochę strach, bo gdyby się  rozbiło... Widziałam takie śmieszne naczynia binoklowate, jakby podwójne kielichy, coś jak znane w ludowej wytwórczości dwojaki. Ale te miały kształt  kielichów czy pucharów, tyle tylko, że złączone we dwa. Z tego wszystkiego zapomniałam robić zdjęcia, więc tylko te dwa niby-kapelusze uwieczniłam. Odwrócone są dlatego, żeby pokazać zdobienia na zewnętrznej powierzchni.
      I kolejny szok: te wszystkie  puchary,  wazy, amfory i jednym słowem "garnki" były lepione bez koła garncarskiego, czyli chyba ręcznie (?). Jaką trzeba mieć sprawność i jaką znajomość materiału, żeby  ulepić nie tylko jakiś tam płaski talerzyk, ale wielki pękaty bukłak wysokości metra! Bo i takie stały na środku sali wystawowej. Może właśnie dlatego do ceramicznej gliny dodawano skorupki małży. W każdym razie przeważa przekonanie, że zbiory naczyń w jaskini Werteba nie są przypadkową graciarnią, ale stanowią jakościowo i estetycznie wyselekcjonowany zestaw służący przez tysiąc lat do celów kultu. Sama jaskinia bowiem nie nadaje się do zamieszkania. Natomiast wokół niej na powierzchni rozwijało się życie.
       

Z tych naczyń korzystał ktoś 4700 lub więcej lat temu. Tego kogoś dawno już nie ma i nic o nim nie wiadomo, a rzecz przetrwała. Chyba nie w całości, bo na tym po prawej widać odtworzony fragment po ubytku. Kształt tego po lewej wydaje się jeszcze bardziej archaiczny. Widoczne nierówności wywołują w wyobraźni widok postaci neolitycznego garncarza urabiającego w palcach glinę kawałek po kawałeczku. Człowiekowi się marzy jakaś nieśmiertelność lub choćby podtrzymywana chirurgicznie i medycznie długowieczność, tymczasem, jak widać, wytwory ludzkich rąk ukryte przed wzrokiem ciekawskich przetrwały znacznie dłużej niż wiek matuzalemowy.

Tutaj można zobaczyć naczynie binoklowate

Poniżej wejście do jaskini Werteba

Печера Вертеба Вхід.JPG
"Печера Вертеба Вхід" autorstwa Богдан Репетило - Praca własna. Licencja CC BY-SA 3.0 na podstawie Wikimedia Commons.

Wystawę oglądałam w Muzeum Archeologicznym w Krakowie,  18 kwietnia. 



PS Jaskinia Werteba znajduje się w programie niektórych wycieczek turystycznych na Ukrainę, jeżeli obejmuje tamte tereny. To znaczy, znajdowała się, bo teraz chyba nie...

13 komentarzy:

  1. skoro w jaskini nie mieszkano, to może rodzaj cmentarza był?
    nie wiem, tak sobie pomyślałam, na podstawie kształtu naczyń?
    j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaleziono by kości, a nie było ich tam. Przeciwnie, ciała znaleziono gdzie indziej, w części zwanej Ogrodem. Ale to też raczej nie cmentarz, tylko ślad po osadzie.

      Usuń
    2. Zatem może to i schowek jaki na najcenniejsze utensylia... Hmm...w rzeczy samej intrygujące...
      Kłaniam nisko:)

      Usuń
    3. Obawiam się, że wszelkie domysły wykraczają już i tak bardzo daleko poza granice mojej powierzchownej wiedzy na ten temat. Powstała książka o tej kolekcji, opracowanie naukowe przygotowane chyba właśnie pod patronatem Muzeum Archeologicznego, zapewne wiele tam znajdzie się informacji. Niestety, polskiej wersji ksiażki już w Muzeum nie mieli, choć chciałam kupić. Nakład się wyczerpał.

      Usuń
    4. Otóż nawet nie, opracowanie pod redakcją Sławomira Kadrowa jest tylko po angielsku, wydane w ubiegłym roku. Jego autorstwa znalazłam jeden króciutki artykulik:

      http://kbn.icm.edu.pl/pub/kbn/eureka/0330/18osady.html

      Usuń
  2. No proszę... i to bez koła garncarskiego ... i nie w Peru takie "kapelusiki" robili. Jednakowoż na główkę chyba za ciężkie?:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przykro mi, że nie w Peru ;-) Ale czego tam szukać, skoro u nas w zasięgu ręki takie skarby są?

      Usuń
  3. No i piekne wyjaśnienie! Wszystkich nas uczono jak ludzie wojowali, teraz odkrywamy, że byli wrażliwi na piekno, zdolni, pracowici.
    Tez zastanawia mnie istnienie jaskinii, może był to rodzaj bunkra na czas nieprzewidziany:)).
    Poza tym chyba nadszedł czas na korektę historii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawy byłby taki nowy podręcznik do historii, którego głównym wątkiem nie byłby wojny i konflikty, lecz osiągnięcia w rzemiośle, sztuce, kulturze.
      Wysuwano sugestie, że było to schronienie przed jakimiś najeźdźcami,a le przeciw temu przemawia okolicznośc, ze w jaskini jest bardzo słaba wentylacja, w najdalszych korytarzach po prostu nie ma wystarczająco powietrza i tlen szybko się kończy przy obecności parunastu osób, a co mówić calej społeczności. Więc nikt by tam nie przeżył.

      Usuń
    2. Nie dla osób, bo te w dawnych wiekach nie były skarbem, lecz dla naczyń, które z racji wyjątkowości, o czym piszesz,uważano za skarb:)

      Usuń
  4. Zepsuła się opcja "odpowiedz" :-(

    Kto wie, jak ówczesni ludzie cenili swoje wyroby. To dla nas mają one dzisiaj ogromną wartość: poznawczą, estetyczną, kulturową. A dla nich? Przeczytałam w którymś z materiałów, ze prowadząc osiadły tryb życia, musieli hodować jakieś zwierzęta, bydło i to one stanowiły największą wartość. A tych do jaskini nie schowali. Chyba że były to jakieś naczynia sakralne i wówczas ich cena wynikała z czegoś innego niż wartość mterialna. Ale z drugiej strony, te naczynia i figurki pochodzą z przestrzeni tysiąca lat! Czy to znaczy, że wiele razy tam coś chowano dokładając kolejne? A czy poprzednio schowane juz pozostawiono w środku nie wyciągając? Same zagadki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Notario wybacz... ale ja najbardziej lobię u Ciebie słuchać muzyki i oglądać obrazki, reszta dla mnie zbyt trudna...pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie ma czego wybaczać :-) Zapraszam na żartobliwy wpis z muzyką na stary blog:

      http://czytacnieczytac.bloog.pl/id,341085579,title,Slon-a-sprawa-polska,index.html

      Usuń