Maurice Duruflé (1902 -1986) stoi w szeregu słynnych francuskich kompozytorów organistów, jak Dandrieu, Rameau, Couperin, Franck (choć z pochodzenia Belg), Saint-Saëns, Messiaen, Widor.., żeby wymienić tylko niektórych. Jego uduchowione Requiem op. 9 z 1947 r. stanowi doskonały przykład harmonii ludzkiego głosu, organów i orkiestry. Kiedy się słucha wersji bez orkiestry (są takie nagrania), sądzić by można, że utwór jest znacznie starszy, przedwiekowy, tak wyraźnie pobrzmiewają w nim tony gregoriańskiego chorału. Takie właśnie miałam złudzenie, gdy słuchałam po raz pierwszy. Z faktu, że jest to jednak dzieło współczesne, XX-wieczne, wypada cieszyć się nawet bardziej, ponieważ oznacza to, że wciąż powstaje dużo pięknej muzyki nadającej się do słuchania, a nawet zachwycającej ;-)
Poniżej Agnus Dei z Requiem - wersja organowa, bez orkiestry
Pie Jesu na mezzosopran solo z organami i wiolonczelą
Libera me - wersja z orkiestrą (uwaga: brak obrazu, jest tylko muzyka)
Duruflé skomponował Requiem ku pamięci swojego ojca.
Wczoraj wieczorem zrobiłam sobie koncert /znowu przy prasowaniu
OdpowiedzUsuń:-)/ a teraz tylko wpiszę, że był wspaniały.
Dziękuję.
Znowu prasowanie?! W dzisiejszych czasach można tyle rzeczy niemnących się kupić ;-)
Usuńjest chyba kilka uczelni muzycznych z wydziałem organistki? wiem, że w Słupsku jest coś takiego w szczątkowej formie, tzn. przy edukacji wczesnoszkolnej. Mimo to, to rzadka specjalizacja. A muzyka piękna. Przedstaw, proszę chociaż kilku znanych polskich organistów:))
OdpowiedzUsuńUwielbiam organy, ostrołukowe sklepienia i mistykę takich skojarzeń.
Pozdrawiam
No Ty to zawsze mi nową robotę zadasz! Miej litość, nie wyrabiam. Święta niedługo! Sama muszę się najpierw dokształcić. Nasza organistyka jest więcej niż skromna, ale na koncertach Joachima Grubicha bywałam już 30 lat temu :-)
UsuńPolscy organiści: Andrzej Chorosiński, Karol Gołębiewski, Przemysław Kapituła.
UsuńPozdrawiam
Jola
Polscy organiści cd: Marek Toporowski, Wiktor Łyjak, Julian Gembalski.
UsuńPozdrawiam
Jola
Dzięki, ale nie to miałam na myśli ;-) I sądzę, że Czesi też o coś innego niż nazwiska chodziło :-)
UsuńCholera, to boli. Ja już mam dość tych stanów, nie wiem co robić. Jeszcze piętro wyżej, nade mną (w pracy), ma próby chór. Weszli w kolędy. Przecież ja oszaleję. Za czymś tęsknię, coś smuci, ktoś dziś mnie opuścił w ten chmurny dzień słotny i wszak byłem na jakimś pogrzebie. A przecież grudzień mamy i nawet bez deszczu!!!
OdpowiedzUsuńI bez deszczu może boleć, gdy ktoś nas opuścił... lekarstwa na ból egzystencjalny nie wynaleziono. Dlatego istnieje poezja. I muzyka.
UsuńZ Notre Dame paradoksalnie kojarzy mi się najbardziej wesoła młodzieżowa msza, prawie gospel. Jak ta młodzież się cudownie bawiła... A uw naszych kościołach tylko requiem i memento mori..:(
OdpowiedzUsuńA co może być innego, skoro ludzie umierają...;-) Zapominanie o śmierci nie sprawi, że ona zapomni o nas. Trzeba się przygotować nieuchronny moment życia. Myślę, że wskazana jest równowaga między powagą istnienia a radością (radością! a nie wesołością) wiary i wszystko da się pogodzić :-) Jednak gospel nie lubię, to nie moja bajka.
UsuńMoglabym tego słuchać i słuchać. Niebiańska muzyka. Coraz bardziej lubię twój blog.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam z Krakowa
W Krakowie też bywam i opisuję, na czym, czego słuchałam, co widziałam
OdpowiedzUsuń