To On skomponował Warszawskie dzieci. 24 września 1914 roku urodził się Andrzej Panufnik. O, przepraszam, Sir Andrzej Panufnik:-) Kompozytor nieznany szerszemu ogółowi rodaków i na pewno niesłuchany tak często jak na to zasługuje. W stulecie jego urodzin mamy Rok Andrzeja Panufnika. Czy to spopularyzuje jego twórczość?
Ja w każdym razie dzięki temu mogłam wysłuchać paru kompozycji na żywo i w transmisjach, bo było ich trochę więcej niż do tej pory. 26 sierpnia, a więc ponad miesiąc temu wysłuchałam Koncertu fortepianowego w wykonaniu młodej pianistki Katarzyny Gołofit. Bałam się tego eksperymentu ;-) Jakże niepotrzebnie! Wielka muzyka obroni się zawsze ;-)
Nowoczesna? Tak, o ile początek lat sześćdziesiątych można wciąż uznawać za nowoczesny. Trudne? Bez przesady, mamy klasyczną trzyczęściową kompozycję koncertową o zróżnicowanej dynamice: szybka, wolna, szybka. Niezwykłe? Owszem, zwłaszcza część druga robi ogromne wrażenie. To medytacja nad czasem, który chciałoby się zatrzymać. Larghetto molto tranquillo grane tak wolno, że słychać jak piasek przesypuje się klepsydrze. Zasłuchałam się. Katarzyna Gołofit stopiła się z fortepianem. Była nim niemal z głową wtuloną w klawisze. Był to jedyny fragment muzyki tamtego dnia, na którym autentycznie się wzruszyłam. Ewa Pobłocka w poniższym linku gra inaczej. Nie mam innego nagrania. Ale tego trzeba wysłuchać.
A więc po kolei, czyli spis treści:
Część pierwsza: Entrata jest najkrótsza, za to żywiołowa. Zaczyna się mocnym wejściem bębnów i zaraz fortepian jak ulewny deszcz stukający w parapet. Następnie dźwięki gęstnieją i trwa "ćwiczenie palców" ;-) Fortepianowi towarzyszą smyczki i dęte. Po czterech minutach "gaworzenia"
część druga: Larghetto molto tranquillo, najważniejsza, najdłuższa, medytacyjna. Zaczyna flet. Cichutko. Potem pojedyncze dźwięki fortepianu jak układane do snu porcelanowe laleczki na skrzypcowych poduszkach. Jest w tym delikatne szemranie leśnego strumyka i kwietne dzwoneczki łąkowe. Najcudowniejszy fragment zaczyna się gdzieś po ósmej minucie, w ósmej trzydzieści. Ten kawałek przypomina mi nieco Rachmaninowa. I znowu śliczne flety z dziesiątej czterdzieści pięć wspomagane smyczkami spływają delikatnie, cudowną harmonią. Widzę wtedy wielką płaską łąkę z rzęsami lasu na horyzoncie. Albo zachód słońca nad morzem. Każdy zobaczy, poczuje coś innego. W każdym razie wzruszyłam się. Tak do czternastej minuty. I fortepian znowu pojedynczymi tonami, bardzo powoli odmierza czas. Ten brak pośpiechu jest cudowny w zgiełku współczesnego świata.
Część trzecia: Presto molto agitato to znowu popis techniki, wirtuozerii, "przekrzykiwanie się" instrumentów: to dęte, to fortepian, to dzwonki, to rwane smyczki. Prawie kakofonia, ale... tak brzmią zatłoczone ulice w godzinie szczytu. Jednak po dziewiętnastej minucie Panufnik wyprowadza nas z tego zgiełku. I teraz zaczyna się "lanie wody" - fortepian grający jak harfa udająca płynącą rzekę, albo deszcz, ale łagodny, jednostajny. Koncert nie może się jednak zakończyć potopem! ;-) Więc wracamy na ulicę, do fabryki czy ja wiem zresztą, co to być może? Ostatnie trzy minuty w biegu :-)
Wiem, że być może długie, ale jak rozdzielić? Niezwykłość części środkowej docenić można tylko w zestawieniu z tym, co się dzieje na początku i na końcu. A poza tym, gdzie nam się tak ma spieszyć, do licha?! Dzisiaj, nie, już wczoraj zmarła Anna Przybylska. Miała 36 lat. Co robiła w ostatnich dniach, kiedy wiedziała, że umiera? Goniła za czymś?... Ja słuchałabym muzyki.
W sto lat po przyjściu na świat Andrzeja Panufnika została udostępniona jego twórczość, nagrania, biografia, wszystko w jednym miejscu na
http://ninateka.pl/kolekcje/panufnik
Stamtąd link do Koncertu fortepianowego poniżej, Trzeba pojechać w dół i kliknąć na okienko filmu.
Andrzej Panufnik - Koncert fortepianowy (Ewa Pobłocka)
PS. No i masz ci los, zmarł Igor Mitoraj. Na Rynku w Krakowie jego Eros Bendato będzie jeszcze bardziej smutny niż dotąd.
Libera me, Domine, de morte aeterna, in die illa tremenda,
Quando coeli movendi sunt et terra.
Dum veneris judicare saeculum per ignem,
Tremens tremens factus sum ego, et timeo, dum discussio
venerit, atque ventura ira.
Quando coeli movendi sunt et terra,
Dies illa, dies irae, calamitatis et miseriae, dies magna et amara valde
Dum veneris iudicare saeculum per ignem.
Reqiuem aeternam dona eis, Domine, et lux perpetua luceat eis.
fajnie napisałaś, a odejście Anny Przybylskiej - smutne, niesprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńLinki obejrzę i wysłucham rano.
Opowiedziałaś muzykę:) cz
Jak posłuchasz, powiedz, czy opowiedziałam adekwatnie ;-)
UsuńZabrałaś mnie ze sobą i na łąkę i nad rzekę. Ale z tej ruchliwej ulicy uciekłam bo tylko zaciszne lubię.
OdpowiedzUsuńOpisać muzykę to wielka sztuka Notario. Tylko takie "notarie" to potrafią.
Wieczorem jeszcze wejdę na ten link i wysłucham koncertu.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję..
Nie jestem pewna, czy rzeczywiscie potrafię ;-)
UsuńNie tylko potrafisz.
UsuńRobisz to wspaniale!!!!
Dzięki, ale nie przesadzajmy ;-) Słowo jest tylko jakąś namiastką, nigdy nie odda ducha muzyki.
UsuńNotario droga, każdym Twoim wpisem czuję się zaproszona do niezwykłego świata Twoich fascynacji. Piękny to świat. Dziękuję za to zaproszenie,choć wiem, że brak mi wiedzy i Twojej wrażliwości, aby komentować cokolwiek....
OdpowiedzUsuńZaproszona jesteś zawsze :-)
UsuńZ trudem wysłuchałam. Po prostu drażni mnie tak ogromna różnica. Zbyt szybko a potem zbyt wolno. A może nie mam dzisiaj nastroju do słuchania takiej muzyki? Chyba noc to niewłaściwa pora na takie eksperymenty. Może rankiem lepiej zabrzmi.
OdpowiedzUsuńA śmierć Ani Przybylskiej wstrząsnęła mną. Próbowałam sobie przypomnieć co robiłam mając 36 lat. Chyba żyłam pełnią życia. Za to mając 38 lat z przerażeniem stwierdziłam, że to być może już koniec. A tak bardzo chciałam żyć. Udało się i otrzymałam następną szansę. Ale ten strach pokazał mi co ma prawdziwą wartość. Aromatka
Może, spróbuj rano :-) Mnie się podoba, że tak można było, tak diametralnie różnie. I część środkowa wprowadza w niezwykły medytacyjny nastrój.
Usuń